O moim zdrówku i o wielkim misiu

Prosiłem Was żebyście ciepło myśleli o mnie w nocy z czwartku na piątek, bo do lekarza się nie dostaliśmy, a kaszel miałem okropny. Powiem Wam, że pierwsza noc była straszna i gdyby nie to, że mieliśmy w domu inhalator, pojechałbym na pogotowie. Nie mogłem oddychać, kaszlałem, dusiłem się, nawet jedzenie mi nie szło. Kiedy tak dusząc się i płacząc  w środku nocy, nie mogłem sobie zupełnie poradzić, kiedy nie pomagała próba przystawienia mnie do Mamy mleczka, inhalator okazał się być super pomocny! Na zapłakaną buźkę Rodzice nakładali mi maseczkę i od razu zaczynałem spokojnie oddychać. Po chwili już spałem.

W piątek nie ćwiczyłem. Zaplanowane miałem dwie rehabilitacje, ale ze względu na mój szczeko-kaszelek musiałem je odwołać. Chore dzieci nie mogą przychodzić na zajęcia. Po pierwsze dlatego, że słabo i nieprzyjemnie się ćwiczy, kiedy ma się złe samopoczucie, po drugie dlatego żeby nie zarazić innych. Jak się wie, że nie można pojawić się na zajęciach, to trzeba je odwołać. Dzięki temu, z zajęć może skorzystać ktoś inny. I tak, dzięki mojej piątkowej chorobie, z zajęć skorzystała mała Lenka. Fajnie 🙂 Zamiast na ćwiczenia, pojechałem do pani doktor i okazało się, że to oskrzela. Dostałem syrop na kaszel, krople na katar i zalecenie o dalszych inhalacjach. No i czuję się coraz lepiej.

W sobotę mieliśmy iść na spotkanie w ramach stowarzyszenia „Ja też”, ale po kiepskiej nocy, nikt nie miał na nie siły. Za to, po południu pojechaliśmy do Otomina, do Babci i Dziadka, który właśnie wrócił z Majorki (gdzie pracuje). Dziadek zdecydowanie jest „loco”. Zobaczcie, co dał mi w prezencie 🙂 Antek też dostał gigamisia, tyle że czarnego.

Staszek-Fistaszek i mały miśA dziś już niedziela. Najpierw odwiedziła nas Ciocia Basia z Wujkiem Radziem, aby zaprosić nas na ślub 🙂 (Gratulacje!!!), a potem pojechaliśmy do św. Brygidy na Mszę św. dla przedszkolaków.

Czuję się już dużo lepiej i pani doktor powiedziała, że nie muszę odwoływać następnych rehabilitacji, tak więc do zobaczenia jutro w Skarszewach! A po Skarszewach bardzo wyczekana i bardzo ważna wizyta u endokrynologa 🙂


Wpis “O moim zdrówku i o wielkim misiu” został skomentowany 4 razy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *