O zajęciach w Skarszewach i odwiedzinach u Adaśka

Zaczął się kolejny tydzień. Zakaszę (serio, tak właśnie się to mówi) więc rękawy i zaczynam ciężką pracę. A skoro tydzień zaczyna się od poniedziałku, to ja zaczynam od Skarszew. Z domu wyszedłem dwie godziny przed zajęciami, a wszystko po to, żeby dojechać do sklepu i kupić gryzak, który wczoraj zjadł mi Forest. Kupowanie nie jest takie proste, bo zawsze się okazuje, że oprócz jednej rzeczy, po którą się akurat przyjechało, potrzeba miliona innych. Dlatego dobrze jest mieć zapas czasowy.Droga do Skarszew...Na miejsce dojeżdżam przed czasem, więc zjadam drugie śniadanko (miks bananowo – jabłkowo – melonowy) i ruszam zwiedzać ośrodek.

U p. Agnieszki i p. Pauliny otwarte, więc idę je odwiedzić.

U p. Agnieszki i p. Agnieszki otwarte, więc idę je odwiedzić.

Wszystko skontrolowałem i ze spokojnym sumieniem mogę rozpocząć rehabilitację. Dziś ćwiczę z p. Gosią 🙂

Tak bardzo polubiłem moje wszystkie nowe Ciocie (i Wujka), że najchętniej w przyszłym roku przyjeżdżałbym tu 3 razy w tygodniu, aby móc ćwiczyć ze wszystkimi. I gdybym poprosił, i gdyby się okazało, że jest mi to potrzebne, to zapewne tak właśnie by było, ale do Skarszew mam baaardzo daleko. Podróż w jedną stronę zajmuje nam prawie godzinę (a Mama do ślimaków nie należy). Cały czas myślałem, że to ok 50km, ale coś mi się czas podróży nie zgadzał (i zużycie paliwa), a teraz patrzę co mówi wujek Google, a mówi że to aż 71.8 km w jedną stronę. Tym niemniej warto! Chociaż przyznam, że chętnie bym te Skarszewy złapał na lasso i nieco do siebie przyciągnął.

Drugie zajęcia mam w Sali Doświadczania Świata. Cieszę się bardzo, że p. Sylwia wróciła i nie muszę tu siedzieć sam z Mamą. Dzisiaj trochę broję. Zaczynam pokazywać swój charakterek i ćwiczę asertywność. Pani Sylwia chce grać ze mną w piłkę. Ja nie chcę. Wolę grzebać w pudełkach. Zgadnijcie, kto wygrał? Sasasa 😀

Tak, tym razem ja odniosłem zwycięstwo i zdecydowałem co będziemy dziś robić. Ale może następnym razem odpuszczę. Tak przynajmniej mi się teraz wydaje. A tymczasem zobaczcie, jak mi idzie granie na instrumentach perkusyjnych:

Na sam koniuszek zajęć mam logopedę – p. Beatę.

Po pracy, czas na zabawę. Jadę więc w odwiedziny do mojego kumpla. Adaś ma słabszy apetyt ode mnie, ale jest sporo wyższy. To dlatego, że jest ode mnie o rok starszy. A dokładniej o rok bez 20 dni, bo urodził się 22. lutego 2011r.

Dziś jest mój szczęśliwy dzień. W Skarszewach spotkałem Agatkę i Anię, po zajęciach pojechałem do Adasia. Po Adasiu odebrałem Antosia z przedszkola, a potem, kiedy byłem u pani doktor skontrolować mój kaszelek spotkałem jeszcze Szymka 🙂


Wpis “O zajęciach w Skarszewach i odwiedzinach u Adaśka” został skomentowany 2 razy

  1. Adasiowi nie pozostaje nic innego.jak.zostac harcerzem.skoro urodzil sie w najwazniejsze swieto harcerzy Dzien Mysli Braterskiej!!!

    • Dobrze by było. Harcerstwo jest fajne. Wiem od Cioci Gosi, bo kiedyś była harcerką. Sam też bym mógł zostać harcerzem, albo chociaż zuchem.

Skomentuj Marta Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *