Wstaję i stoję, i upadam, i znów wstaję…

Już po weekendzie. Wypoczęty, z bananem na buzi wyruszam na moje zajęcia do Skarszew.Droga do SkarszewPrzyjeżdżam spóźniony! A wszystko dlatego, że kurier przyniósł w piątek nowy wózek. Nie miałem wcześniej czasu, aby go rozpakować i przymierzyć, więc zaczęliśmy robić to wszystko przed wyjściem aby zabrać go ze sobą. Spóźniamy się na pierwsze zajęcia, a wózek i tak zostaje w domu. Eh, może jutro go wypróbuję.

Zaczynam od rehabilitacji. Na zajęciach jestem sam (tzn. tylko z p. Gosią), bo Mama idzie do p. Agnieszki dowiedzieć się, jakie będę miał zajęcia na turnusie. Mam już mój wspaniały, majestatyczny, przecudowny i przesuper grafik:

  • 10:00-10:30 hipoterapia (pon., śr., pt.),
  • 10:30-11:00 zajęcia grupowe,
  • 11:00-11:30 logopeda (p. Emilka),
  • 11:30-12:00 hydroterapia (lub masaż lub wibra),
  • 12:00-12:30 Sala Doświadczania Świata,
  • 12:30-13:15 rehabilitacja (p. Gosia Holka),
  • 13:15-14:00 pedagog (p. Kasia).

To są moje zajęcia na pierwszy tydzień lipca. Drugi wygląda podobnie, ale zamiast hipoterapii, będzie dogoterapia i zamiast trzy razy w tygodniu, najprawdopodobniej pięć. Niezły kosmos!

Spotykam się z Mamą na korytarzu i razem idziemy na Salę Doświadczania Świata. Zabawa z fasolą mi pasuje i wcale, a wcale nie chcę stąd wychodzić.

Spotkanie z logopedą też mam w samotności. Mama przychodzi dopiero na koniec zajęć żeby zapytać, co zrobić z moim jęzorkiem, który wystawiam sobie na zewnątrz. Pani logopeda proponuje wprowadzenie tekstu „schowaj język”. Znam te słowa dobrze, bo Mama często je do mnie kieruje, ale staram się nie reagować. Druga propozycja, to popchnięcie języczka palcem, tak aby znalazł się w środku. Tak też robimy i trzecia, to robienie przez Mamę minek z zamkniętą buzią, co mam naśladować.

Wracam ze Skarszew i od razu jadę z Mamą odebrać Antosia z przedszkola. Jesteśmy po niego ok 15:00, ale do domu nam się nie spieszy, bo Tata jeszcze pracuje. Idziemy na długi spacer i wracamy dopiero po 2,5h. Dotleniony, wypoczęty, najedzony i wykąpany mam więcej energii na ćwiczenie wstawania i stanie bez trzymanki…

Ani trochę się nie zmęczyłem. Zamiast spać, buduję 🙂

A ja mam taką samą piżamę jak Antek! 🙂

PS Pamiętacie nasze występy podczas Kontakt Festiwalu? Załapałem się z Antosiem i z Mamą na kontaktową relację filmową 🙂 Jesteśmy w kontakcie od ok 6:25, ale wcześniej są też moje czworakujące nóżki i pulchniutkie stópki…


Wpis “Wstaję i stoję, i upadam, i znów wstaję…” został skomentowany 5 razy

  1. Stasiu dzielny zuchu, za nie długo bedziesz biegał, az miło. Jesteś wielkim małym człowiekiem:-) Buziaczki dla Ciebie, i Twojego Super brata Antosia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *