Czas zacząć Intensywne Bloki Terapeutyczne, czyli… I dzień turnusu

Pakuję ostatnie tobołki , zabieram Mamę, Tatę i Antosia i ruszam na mój pierwszy letni turnus. Oczywiście w Skarszewach.Droga do SkarszewZaczynam od hipoterapii, a właściwie nie zaczynam, bo okazuje się, że zajęcia na konikach są dziś odwołane. Zamiast konia, razem z Jasiem idę pobawić się z p. Patrycją.

Przyszedł czas na jedne z najbardziej oczekiwanych przeze mnie zajęć… grupowe zajęcia muzyczne, hej!

Zajęcia są fantastyczne z kilku powodów. Po pierwsze jest muzyka, a ja muzykę uwielbiam ponad wszystko 🙂 Po drugie są dzieci, a ja świetnie czuję się w ich towarzystwie. Oprócz moich małych Przyjaciół, których znam od dawna – Lenki, Agatki i Adasia, jest też Kuba i Jaś, których poznaję dopiero dziś, no i Kosmitek Jo, z którym znamy się ze świata wirtualnego. Hurrra! W końcu udało nam się poznać 🙂 No i jest wesoły Mateusz, który prowadzi te zajęcia.

Kolejne zajęcia mam z p. Emilką. Oprócz masażu, uczę się nazw zwierzątek i dźwięków, jakie one wydają.

Nie było koni, była zabawa i była praca. Czas na relaks, czyli kąpiel z bąbelkami.

Uwielbiam wodę, pluskanie, chlapanie więc te zajęcia też są moje ulubione.

Dalszy ciąg relaksu mam w Sali Doświadczania Świata. Pani Sylwia jest na urlopie, więc zajęcia prowadzone są przez p. Anię.

Nadeszła pora mojej drzemki, ale ja nadal mam energię i z tą energią maszeruję na kolejne zajęcia – rehabilitację z p. Gosią.

Czas na ostatnią pozycję w moim turnusowym grafiku. Obawiałem się trochę, że będę na nich nieprzytomny ze zmęczenia, a tymczasem na zajęciach z p. Kasią jestem prawdziwym wulkanem energii 🙂 Zanim jednak zacznę, po raz drugi spotykam się z Jo!

Na poprzednim turnusie uczyłem się świadomości swojego ciała, poznawałem części, dotykałem, słuchałem, patrzałem… Teraz kontynuujemy to, co rozpoczęliśmy kilka miesięcy temu, rozszerzając o wskazywanie odpowiedniej części ciała –  oko, nos, ucho, usta (nie buzia, tylko właśnie usta – usta mówią „uuuu”), włosy, noga, ręka, brzuch i plecy.

Po ćwiczeniach, czas na spanie… albo i nie. Może jednak się pobawię? Do domu nie mam daleko – jakieś 30 sekund drogi na piechotkę, bo podczas turnusu nocuję w OREWie, czyli w tym samym budynku. Razem ze mną, nocuje tu Szymek, więc jest wesoło. Inne dzieciaki też do nas ciągną. Dzisiaj odwiedza nas Lenka. Pośpię później, np. po 17.

A potem ruszamy na spacer, bo okolica jest przeprzeprzepiękna.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *