Trzeci dzień turnusu i znów zmiany w planie

Wstaję dzisiaj zupełnie zlodowaciały. Jak zawsze skopałem z siebie kołderkę i jak zawsze, powtórne przykrywanie przez Mamę, niewiele mi dało, bo zaraz znów ją spychałem. Budzę się zimny jak kostka lodu, ale uśmiechnięty od ucha do ucha. Mama bierze mnie do siebie na przytulaczki – ogrzewaczki i przymykam jeszcze oko na parę minut. Zaraz jednak trzeba wstawać. Siusiu do nocnika, euthyrox do brzuszka i ubieranie. Śniadanko i już mogę iść na zajęcia. I mój Antek też. Kiedy ja uczę się odróżniać małe zwierzątka od dużych, Antoś ma ćwiczenia strażackie.

Takie odróżnianie nie jest wcale łatwe, albo nie słucham, albo mi się myli, albo wybieram te, co bardziej mi się podobają. W każdym razie nie te, co trzeba. Na szczęście pani Kasia we mnie wierzy (i Mama też!) i wcale się nie poddaje.

Zamiast na hydroterapię, idę dziś do logopedy. Miałem wybór, więc wybrałem logopedę, bo w tym turnusie nie mam (a właściwie miałem nie mieć) z nim (tzn. z nią – panią) żadnych zajęć. A tu taka niespodzianka! Dzisiaj pójdę więc do logopedy, jutro do wanny, a w piątek znów do logopedy. Zaczynam od masażu czoła, policzków i okolice usteczek, a potem mam masowanie wewnętrzne przy pomocy gryzaka patykowego. Na zakończenie bawimy się w teatrzyk zwierząt. One chowają się za kurtyną, a ja czekam aż się wychylą.

Teraz maszeruję już na zajęcia do Sali Doświadczania Świata. Świat można poznawać na różne sposoby – patrząc, wąchając, słuchając, smakując i dotykając. Dziś poznaję go przez dotyk. A do dotykania mam wiele – fasolę, ryż, siemię lniane i hydrokulki żelowe. To co mi się uda, wysypuję na podłogę. Wtedy zabawa jest jeszcze fajniejsza. We wszystkim fajnie jest się taplać, bawić, grzebać, ale kulki wygrywają! Są mokre, śliskie, sprężyste, gładkie, zimne i bardzo przyjemnie jest je dotykać. Tak mi się spodobały, że nie mam ochoty łapać bąbelków w świetlistym walcu.

Czas na przerwę. 45 minut to bardzo dużo. Fajnie. Mogę poprzytulać się z Mamą, zjeść drugie śniadanie (miks z banana, jabłka, nektarynki i twarogu) i trochę odpocząć. Z nową siłą pędzę na rehabilitację. Ćwiczę dziś wchodzenie po schodach i schodzenie z nich tyłem, bujam się na huśtawce przyczepiając i odczepiając klamerki, skaczę na piłce, odrywam małe piłeczki z lustra. Przez 35 minut jestem najdzielniejszym dzielniakiem i nic, a nic nie marudzę. Kryzys przychodzi na sam koniec i nie mam ochoty nawet na zabawę na piłce.

Kolejna przerwa. Idę z Mamą do pokoju i zamiast odpoczywać, czytam globalnie… a właściwie to dopiero się uczę. Potem Mama rozkłada mi na podłodze zdjęcia i napisy: Mama, Tata, Antek, Stasio, a ja szukam tego, który Mama czyta na głos.

Leżę sobie na Antka posłaniu i ni z gruszki, ni z pietruszki mówię najpiękniejsze słowo na świecie „mama”. Czysto, melodyjnie, wspaniale. Mama jest zachwycona, a ja cieszę się razem z nią 🙂

Ostatnie zajęcia. Dzisiaj na grupie jest nas bardzo dużo. Chyba z 9 osób! Jest głośno i wesoło.

Tańczymy, skaczemy, bawimy się chustą. Jednak pod koniec daję znać, że na więcej nie mam już siły. Czas się przespać. W końcu aż tyyyle pracy za mną:

Śmigamy na krótki spacer. Zasypiam natychmiast, po czym Mama przenosi mnie na dalsze spanie do łóżeczka.

Kiedy się budzę, Antoś już jest i jeden i drugi. Mały śpi, duży szykuje się do obiadku. Zjadamy coś razem i jedziemy na zakupy. Zaraz potem będzie spacer… jednak nie będzie. Znowu pada. Za to mam szansę pobawić się z moim kolegą Antosiem, bo właśnie wstał 🙂


Wpis “Trzeci dzień turnusu i znów zmiany w planie” został skomentowany 2 razy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *