iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii…

Powiem Wam o co chodzi z tym tytułem, ale dopiero na końcu. Czekajcie cierpliwie.

W czwartki…

…zawsze jeżdżę do logopedy na Rotmankę. Zawsze, pod warunkiem, że nie odwołają mi zajęć. Tak się niestety składa, że już trzeci tydzień z rzędu mam je odwołane. Trochę mi szkoda, ale jakoś bardzo nie narzekam. Czasu na zwyczajne dzieciństwo mam tak niewiele, że każde wolne (byle nie za długie) przyjmuję z bananem na twarzy. Im mniej pracy, tym więcej wolnego. Im mniej nauki, tym więcej zabawy. Oczywiście nie mogę odpuścić sobie wszystkiego, bo potem już nie nadgonię, ale kiedy tak raz na jakiś czas coś wypada, to nawet się cieszę.

Ostatnio pisałem Wam o swoich osiągnięciach 25-go miesiąca życia. Pisałem wtedy, że jak chcę nałożyć czapkę, to kładę ją na głowie. Albo kłamałem, albo zupełnie znienacka opanowałem tę umiejętność i teraz wciągam czapę na głowę jak zawodowiec (o ile jest taki zawód). Staszek w czapce Kto nie wierzy, że sam tego dokonałem, może zobaczyć sobie dowód. Kiepskiej jakości, bo kręcony pod światło (Mama=mistrz kamery), ale jest.

Antoś nadal jest chory, więc zajęcia z Magdą mam w domu. W sumie, to mogłem pojechać na „krakowską” do Magdy, bo niespodziewanie przychodzi Babcia, ale cieszę się że mogę pracować u siebie. Te dojazdy mnie wykańczają. Serio, mam dość i czasem to „dość” manifestuję prężąc się strasznie, kiedy Mama chce włożyć mnie do fotelika. Tak, czy inaczej dzisiaj jechać nigdzie nie muszę i dobrze mi z tym. Pracuję w domu.

Magda wychodzi, Babcia wychodzi, a ja idę spać. Ziewałem przez całe zajęcia, ale kiedy Mama wkłada mnie do łóżeczka, to nie jestem już taki zainteresowany tym spaniem. Przewracam się z boku na bok i w końcu, po 20 minutach, zasypiam z głową po drugiej stronie łóżeczka.DrzemkaMiałem nigdzie nie jechać, ale jednak jadę. Babcia przyjeżdża drugi raz, a ja ruszam z Mamą na hipoterapię. Mamy trochę czasu, więc robimy sobie krótki spacer po okolicy i znajdujemy wiosnę. Prawdziwą, najprawdziwszą wiosnę!

W wiosennym nastroju, wyspany i najedzony wsiadam na Murphy. Po długiej przerwie (spowodowanej tym, że ciągle przestawiam godziny swojej jazdy) wsiadam na konia razem z Bogusią. Pogoda piękna, więc wychodzimy na dwór.

W piątek…

…mam do wypełnienia tylko dwa obowiązki – pójść na zajęcia prowadzone Metodą Krakowską i na Terapię Ręki. Jedno i drugie mam z Magdą. Załatwię wszystko przed drzemką, to potem będę miał już wolne, aż do poniedziałku!

Zaczynam od „czytania”…

…i już wyjaśniam o co chodzi z tytułem dzisiejszego wpisu. Otóż, do tej pory powtarzałem samogłoskę „U” i „A”, a kiedy Magda (lub ktokolwiek inny) pokazywał mi „I”, to kierowałem palec do kącika ust osoby mówiącej i przesuwałem go na drugą stronę (czyli pokazywałem „I” gestem). A dzisiaj, sami zobaczcie…

Potem maszeruję na Terapię Ręki. Dzisiaj po masażu łowię drewniane rybki (też mam takie w domu i bardzo je lubię), robię łańcuchowe korale dla Mamy, rozbieram i ubieram małpę, przesypuję ryż i lepię z ciastoliny.

Antoś jedzie dzisiaj do Babci Asi i Dziadka Michała. Mama żartuje sobie z niego (i ze mnie) mówiąc, że ja też pojadę z Antosiem, ale Antoś nie jest zadowolony z takiego pomysłu i mówi: „Ale ja jadę do Babci na urlop. A urlop jest po to, żeby odpocząć, a nie po to, żeby bawić się z Bratem”. No, cóż, to ja też sobie odpocznę, w końcu nic innego mi nie zostało, skoro Antoś wyjechał. Żeby było choć trochę sprawiedliwie, to do mnie wieczorem przychodzi Babcia Bożenka i choć nigdzie nie wyjeżdżam, to też mam swój urlop. I Rodzice też! W ramach akcji „szczęśliwy rodzic = szczęśliwe dziecko”, Rodzice idą dzisiaj na koncert.

Już sobota i święto wszystkich Pań, dlatego życzę Wam…

Dzień KobietRano idziemy na spacer, pogoda piękna, wiosna w pełni, a ja dzielnie maszeruję na nóżkach – aż pół kilometra!

Później nie mam już siły i wsiadam do wózka. Wracając do domku, zasypiam i tak sobie smacznie śpię jeszcze dwie godziny, a potem… ruszam ku wielkiej przygodzie 😉Jadę po zakupyTak naprawdę to żadna wielka przygoda. Jadę z Rodzicami wybierać kafelki. Przy okazji mam świetną terapię ręki – łapię za wory z cementem i dotykam wszystkie ekspozycje z kafelek – najfajniejsze są takie, które mają wypukłe kulki. Jednak głównie zajmuję się uciekaniem. I tak uciekam dopóki Mama nie znajduje dla mnie tej wspaniałej bryki. Teraz mogę już tu zostać, nawet na noc.

Jednak do niedzieli…

Nie wyrobiłem się wczoraj ze wpisem, więc dodam jeszcze, że… Mama przywozi mojego Antosia od Babci Asi i Dziadka Michała, i razem jedziemy na obiad do Babci Bożenki. Antoś chyba się za mną stęsknił (ja zresztą za nim też), bo ciągle mnie tuli i chce mieć ze mną zdjęcia 🙂

Mój najlepszy Brat i ja :)

Mój najlepszy Brat i ja 🙂


Jeden komentarz do wpisu “iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii…

  1. Staszek w 40-stej sekundzie filmu o samogłoskach jest debeściarski!! Pokazuje głoskę „i” na buzi Magdy, pokazuje ją na kartoniku i życzy sobie oklasków 😀 Jak zwykle się uśmiałam, no co za agent 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *