Od środy do niedzieli… ja tańczę!

Przyznaję, że zupełnie się rozleniwiłem. Zamiast pisać – nie piszę i odpoczywam. I tak dobrze idzie mi „niepisanie”, że aż się boję do niego wrócić. Ale wiem, że czekacie, więc jestem i pokrótce opowiem Wam, co się u mnie działo.

W środę…

…nie pojechałem na zajęcia do OWI, bo miałem ważniejsze sprawy na głowie. Zamiast spotkać się z psychologiem i logopedą pojechałem z Antosiem do przedszkola, żeby razem z Mamą i z Tatą kibicować mu podczas konkursu recytatorskiego. Antoś mówił wiersz o grzybach (Jana Brzechwy) i poszło mu wspaniale, i jestem z niego bardzo, bardzo dumny.Mój Brat AntośMój Brat (choć wcale nie chciał) został w przedszkolu, a ja wróciłem do domu, pouczyć się czytania Metodą Krakowską. I wiecie co? Mimo, że była dopiero 10:00, zasnąłem w samochodzie, a potem dalej spałem w domu… i spałbym pewnie z 3h, gdyby nie to, że Mama musiała mnie zbudzić na zajęcia.

Po południu Mama jechała na zebranie do Skarszew, a ja, po raz pierwszy w życiu, zostałem u Cioci Ewci. Całkiem sam ( w sensie, że bez Mamy), na kilka godzin… i byłem bardzo dzielny, i wcale nie tęskniłem.

W czwartek…

…też miałem zajęcia z Metody Krakowskiej. Tym razem u Magdy. W drodze na zajęcia oczywiście zasnąłem, ale na szczęście (dla Mamy), kiedy wróciłem do domu, to jeszcze pospałem jak suseł jakieś 2,5 godziny. Wstałem, zjadłem, chwilę się pobawiłem i pojechałem po Antosia do przedszkola – ledwo zdążyliśmy!, a potem razem z Mamą i Antosiem pojechałem odwiedzić Damianka i bliźniaków – Szymka i Franka.

W piątek…

…przed południem pojechałem na Terapię Ręki. Udało mi się nie zasnąć!

Za to zasnąłem w drodze powrotnej i po krótkiej, 30- minutowej drzemce byłem już całkiem wyspany, więc w domu nie było mowy o śnie.

Po południu pojechałem na hipoterapię, która po raz ostatni była sponsorowana przez PSOUU w Skarszewach. Od tej pory będą za nią płacił z własnej kieszeni, czy z mojego (Waszego) 1%. A dlaczego Skarszewy nie będą opłacać już mojej hipoterapii? Pokażę Wam za 1,5 tygodnia, w poniedziałek 🙂

Sobota…

…choć w tym tygodniu nie przepracowałem się jakoś szczególnie, to na weekend bardzo się cieszę. Głównie dlatego, że mogę spędzić go z Antosiem.

Dzisiaj idziemy do Krainy Kinder Niespodzianki. Wejściówki dostałem od Majki – mojej zespołowej koleżanki, ale na miejscu okazuje się, że wpuszczają wszystkich, jak leci, więc moi Przyjaciele – Ingloci, też wchodzą bez problemu. Takie wpuszczanie wszystkich ma swoje wady i zalety… i np. wadą jest to, że jest nas tu wszystkich bardzo dużo i do większości atrakcji są ogromne kolejki. A zaletą jest to, że każdy może skorzystać 🙂

Nie siedzimy tam jednak za długo – głośno, tłoczno, duszno, a do tego okropne światło, a na dworze taka piękna pogoda. Czas pojechać nad morze!Spacer nad morzem - Brzeźno

I już niedziela…

…czyli ostatni dzień słodkiego lenistwa. Najpierw spacer rodzinny…

…a zaraz potem spacer przyjacielski 🙂

Podczas odpoczynku w Grycanie oczywiście czaruję jak mogę. Zaczynam od starszej Pani. Idę sobie do niej na czworakach po kanapie i kładę się na jej kurtce. Jak mnie zauważa i zaczyna do mnie mówić, to zaczynam rzucanie uroku. Ona mówi, ja udaję że nie słyszę, a gdy się bardziej angażuje, zaczynam się uśmiechać. Ja daję starszej Pani uśmiech, a starsza Pani daje mi ciasteczko. Magia uśmiechu działa 🙂

Wiecie co? Od samego rana jestem dziś roztańczony. Wymyśliłem sobie taki nowy taniec na nóżkach, bo do tej pory tańczyłem głównie na siedząco podskakując do rytmu, machając rączkami i wymachując głową. Od dziś tańczę na stojąco, kręcąc się w kółko. I tak przez cały dzień, przez wszystkie płyty…

A! I zobaczcie jeszcze jaki jestem samodzielny 🙂 Staszek zdobywca to ja! Korona Himalajów stoi przede mną otworem.Staszek zdobywca!


Jeden komentarz do wpisu “Od środy do niedzieli… ja tańczę!

Skomentuj Beata S. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *