Szósty dzień turnusu, kosmiczny kombinezon i łóżko wodne

Dzisiaj po raz pierwszy zostaję sam na Terapii z edukacją. „Paniociocię” poznałem już na tyle, że dam radę bez Mamy. Na drugie zajęcia też idę sam, aż tu nagle, zupełnie niespodziewanie spotykam się z Mamą na korytarzu. Mama siedzi i czeka aż skończę, a ja właśnie wskoczyłem w kosmiczny kombinezon i choć to nie jest łatwe chodzę tu i tam.

Zgodnie z moim stałym planem, idę na hipoterapię i wsiadam na Nergala. Dziecięce piosenki podobają się chyba wszystkim, bo dzisiaj też je włączają.hipoterapiaPo hipoterapii idę na pierwsze w Zabajce zajęcia w Sali Doświadczania Świata. Niby w Skarszewach mamy taką salę i dwa razy w tygodniu spotykam się w niej z p. Sylwią, ale ta sala ma coś, czego do tej pory nie znałem… łóżko wodne!

Podoba mi się bardzo! Woda w łóżku jest ciepła, więc leży się na nim bardzo przyjemnie, do tego dopasowuje się do kształtu tego, kto na nim leży, więc jest wygodne. A próby chodzenia, a nawet czworakowania po takim łóżku, to wielkie wyzwanie dla mięśni i błędnika. Oprócz łóżka są też świetlne makarony, lampa UV, walec z bąbelkami i rzutnik z żelkowym płynem – tak jak w moich Skarszewach.

Od 11:00 do 11:30 jestem w sali od SI i tutaj, podobnie jak na wodnym łóżku, też ćwiczę równowagę.

Ostatnie zajęcia przed drzemką, to jak zawsze grupowa Sherborne.

Teraz już jestem bardzo zmęczony. Za mną 6 różnych zajęć, w sumie prawie 3h zegarowe ciężkiej pracy. Idę na zasłużoną drzemkę i od razu zasypiam.

Wstaję wcześniej niż muszę i idę na czwarte już, w tym turnusie zajęcia z logopedą. Za każdym razem kiedy przychodzę, p. Karolina dopasowuje kuca do mojego niewielkiego rozmiaru. Za plecy wkłada poduszkę, a podstawki pod nóżki podsuwa tak wysoko, żeby cała moja stopa się na nich opierała. P. Karolina mówi, że zawsze powinienem siedzieć z podpartymi stopami. Tak łatwiej utrzymać napięcie brzuszka i zamkniętą buzię.

Dzisiaj ćwiczymy słuch. Paniociocia przedstawia mi różne instrumenty – pokazuje jak wyglądają i jaki wydają dźwięk, i mówi jak się nazywają. Potem hałasuje wybranym, schowanym pod krzesłem instrumentem, a ja muszę odgadnąć co to było.

Drugie ćwiczenie to jedno z moich najulubieńszych – układanie dwuelementowych puzzli.Dwuelementowe puzzleNa koniec dopasowuję jeszcze zwierzątka do obrazków…Obrazek - przedmiot…i mogę już iść na obiad, a zaraz potem na ostatnie w dniu dzisiejszym zajęcia – hydroterapię, czyli dzikie szaleństwa i tańce w wielkiej wannie pełnej wody i bąbelków.hydroterapia hydroterapiaNo to teraz mam już wolne. W planach popołudniowych mamy teatrzyk. To jest naprawdę niesamowite, że ciągle coś tu się dzieje. Najpierw praca, potem odpoczynek, potem praca, potem obiad, potem praca, potem odpoczynek, potem zabawy, potem jedzenie, mycie i spanie. Dzisiaj przyjechał do nas teatr z przedstawieniem o Kubusiu Puchatku. Najpierw siedzę spokojnie i patrzę, i brak mi odwagi żeby wstać, mimo że Prosiaczek i Kubuś zapraszają. A potem nie mam już żadnych hamulców. Uznaję zaproszenie za otwarte i podobnie jak większość dzieci wchodzę na scenę, co chyba nie jest jednak najlepszym pomysłem. Co innego wchodzić kiedy można, a co innego kiedy się wchodzi kiedy się chce. Jakby tego było mało, to jeszcze wchodzę za kulisy i włączam muzykę, zupełnie nie w porę. Na szczęście aktorzy są elastyczni i zaraz wymyślają coś, że za te kulisy wrócić i muzykę wyłączyć. Rekwizyty też wynoszę i jeden dostaję nawet na pamiątkę – szyszunię.


Jeden komentarz do wpisu “Szósty dzień turnusu, kosmiczny kombinezon i łóżko wodne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *