Antoś super pływak!

Znów się rozleniwiłem z tym pisaniem. Choć może rozleniwiłem to trochę za duże słowo. W końcu nie mogę być aż taki surowy wobec siebie, no nie? Nie pisałem, bo w sumie to niewiele się działo.

28. maja

Od jakiś dwóch tygodni coś nam klekocze w samochodzie, a jak klekocze to trochę strach jechać. Zwłaszcza do Skarszew, bo to strasznie daleko. A jak daleko, to i laweta byłaby droga… więc odpuszczamy. Odwołujemy czwartkowe zajęcia, a Tata zabiera auto do warsztatu. Ja cieszę się wolnym dniem, gitarą, lepieniem z plasteliny i jazdą na rowerze.

Bo tak się złożyło, że nie zdążyłem się Wam pochwalić, że od ponad dwóch miesięcy mam nowy, wspaniały rower biegowy! Dostałem go zaraz po tym jak Tata oddał pożyczony od Kostka świetny, bezpieczny i bardzo wygodny rower biegowy, czterokołowy, który jednak był dla mnie trochę za mały. Kolejny model niestety jest o wiele trudniejszy do ogarnięcia. Nie dość, że jest większy, to ma tylko dwa koła, więc zamiast trzymać mnie, to ja muszę trzymać go. Mimo tych przeszkód strasznie cieszyłem się z prezentu. Jednak trudności, które napotkałem po drodze i upadki, które zaliczyłem okazały się być większe niż mój zapał i rower częściej stał niż jeździł. Przez te dwa miesiące rosłem ile się tylko dało, aż wyrosłem taki duży, że elegancko sięgam płaską stopą do podłogi. I dzisiaj po raz pierwszy jadę zupełnie sam! Tata zaczyna ze mną, podtrzymując mnie za siodełko, a potem nie wiadomo kiedy… puszcza, a ja biegnąc, jadę dalej! Jeszcze tylko dostanę kask i będę śmigał po podwórku. Mam tę moc!

Dzisiaj mam wolne od zajęć w Skarszewach…, ale nie od krakowskiej w domu. Mama pyta, czy chcę czytać, a ja oczywiście odpowiadam „tak”. Siadamy i czytamy!

PS Mam gościa! Odwiedza mnie Mati! Toż to prawdziwe święto! Nie było go u mnie od kilku miesięcy, a dzisiaj hop i jest! Co prawda nie bawimy się ze sobą – Mati gotuje w mojej kuchni, a ja daję gitarowo-wokalny występ dla naszych Mam, ale i tak się cieszę, że tu jest.

29. maja

Piątek też mam prawie wolny. Rano jadę poćwiczyć z Kukaszem…

…a potem odwiedzam moją kumpelkę Milenkę, której nie widziałem już od kilku miesięcy! Ja i MilenkaMama robi nam wspólne zdjęcie przy zabawie, a potem chce je wykorzystać w moim Dzienniku Wydarzeń. Jednak zamiast „STAŚ SIĘ BAWI”, chce napisać „STAŚ ROBI BAŁAGAN”! Co za skandal! Na szczęście jestem szybszy. Wyjmuję zdjęcie z drukarki i mówię „bawi”. Teraz Mama nie ma już wyjścia. Skoro mówię, że „bawi”, to „bawi”!

A swoją drogą, to tak jak kiedyś na spotkaniu ze studentkami… tak i u Milenki pokazuję się z każdej strony. Kiedy przychodzę, jestem zupełnie nieśmiały i nie chcę się odkleić od Mamy. Mówię tylko „do Mamy, do Mamy” i nie puszczam jej nawet na chwilę. Potem się oswajam i zaczynam bawić się z Milenką. Potem się rozkręcam i zaczynam psocić i zaglądać do szaf. Potem robię się zmęczony i płaczem próbuję wszystko wymusić. A w międzyczasie, pokazuję jaki jestem duży i samodzielny, i o nic nie pytany, kilka razy w ciągu wizyty wołam „siusiu”. Ot, taki ze mnie trzylatek.

30. maja

Za tydzień są urodziny Blanki, ale świętujemy już dzisiaj. Po raz pierwszy wybieram się na urodziny zorganizowane na placu zabaw. Mi jest całkiem dobrze, bo lubię takie atrakcje. Trochę gorzej ma Tata, który musi za mną biegać 🙂

Dziękuję za zaproszenie i wspaniałą zabawę, i jeszcze raz życzę wszystkiego, co najlepsze!

PS Rodzice liczą na to, że wymęczony lataniem po placu zabaw, usnę w drodze powrotnej. Nic z tego! Przecież muszę jeszcze wkleić zdjęcie do mojego Dziennika! A potem sprawdzić, co było wcześniej, żebym przypadkiem nie zapomniał.

Bardzo lubię mój Dziennik Wydarzeń :)

Bardzo lubię mój Dziennik Wydarzeń 🙂

31. maja

Mama gapa! Od miesiąca planujemy, że w Dzień Dziecka wybierzemy się do Teatru Miniatura i będziemy zwiedzać wszystkie jego zakamarki. A tymczasem… nic z tego. Mama myślała, że dzień otwarty będzie jutro, a tymczasem, jak większość atrakcji jest on dziś. Przepadło! Mam nadzieję, że na zamianę wymyśli coś fajnego na 1. czerwca!

Nie pojechaliśmy do teatru, za to jedziemy do Babci Bożenki i choć Dnia Dziecka jeszcze nie ma, prezenty dostaję już dziś…Dzień Dziecka…a właściwie, to dostajemy, bo Antoś, Mama i Tata też otrzymują swoje niespodzianki.

A potem zostaję sam… tzn. sam z Babcią. Mama, Tata i Antoś jadą na pływackie zawody. Antoś król! Wspaniały pływak!

Szkoda, że nie mogłem kibicować mojemu Antosiowi, tak jak rok temu… ale obawiam się, że ze względu na moją wielką miłość do wody, nikt by mnie nie zatrzymał i na bank wskoczyłbym do basenu.

PS Ostatnio wszystko zdrabniam. Znam coraz więcej słów, coraz więcej czasowników i rzeczowników… a te które znam, używam na różne sposoby. Czasowników używam głównie w formie bezokolicznika (bawić, spać) i trzeciej osobie (płacze, je, śpi, pije) lub jako polecenia (daj, popatrz, chodź). Rzeczowniki odmieniam przez przypadki (dopiero od niedawna, więc jeszcze nie wszystkie) i zdrabniam. Był chleb, jest chlebek. Był kot, jest kotek. Był koń, jest konik. Był osioł, jest osiołek… itd.

PS2 A jak tam bez pieluchy? Doskonale! W ciągu dnia pilnuję się sam, nawet wtedy, kiedy jestem bardzo zajęty. Wołam „siusiu” i pędzę w stronę nocnika, albo kibelka, a jak nie ma ich w pobliżu, to do Mamy, albo do Taty. Trochę gorzej w czasie spania. Nie pamiętam, kiedy wstałem z suchą pieluchą po nocy, a i w czasie dziennych drzemek domowych ostatnio się przesikuję (bo w ciągu dnia śpię zawsze bez pieluchy). Dzisiaj co prawda, wstałem akurat bez skuchy i jak śpię w wózku lub w samochodzie, to też nie siusiam, ale domowy koc i ceratkę spod koca pierzemy ostatnio bardzo często. Eh, teraz w czasie spania jest gorzej, ale za jakiś czas będzie lepiej.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *