O zajęciach w Skarszewach i pierwszym podejściu do BLW

We wtorek, jak to we wtorek, znów mam inny plan. Jedyne co się zgadza, to bardzo wczesna pora. Zaczynam o 8:00 żeby na 11:15 dojechać na zajęcia Klubu Malucha Nadzwyczajnego. O tym co było w klubie i jak tam było (a było wspaniale) opowiem na końcu. Teraz trochę o Skarszewach. Jadę wcześnie rano, ale ponieważ była zmiana czasu to słońce zamiast dopiero wstawać, świeci Mamie prosto w oczy. Eh!Droga do SkarszewZmiana planu, więc zamiast muzyką zaczynać, muzyką kończę. Pierwsze zajęcia mam z p. Patrycją.

Kolejne …Przeczytaj cały wpis

Spotkanie w Klubie Malucha Nadzwyczajnego

Joł. Zaczął się nowy tydzień, a ja znów nie nadążam. Wszystko przez tą konferencję – I Pomorską Konferencję na Rzecz Osób z Zespołem Downa. Wybieram się na nią razem z Rodzicami i z moimi Przyjaciółmi, ale zanim się wybiorę muszę pomóc Mamie w ogarnięciu wolontariuszy. Jutro wybieram się na spotkanie z nimi.

A tymczasem weekend spędziłem z Przyjaciółmi (Wujcio Michałek miał urodziny, 100 lat 100 lat) i z Rodzinką – razem z Antosiem i Rodzicami odwiedziłem Babcię Asię i Dziadka Michała 🙂

W poniedziałek…

…byłem w Skarszewach. Całą drogę strasznie lało i były takie momenty, że zupełnie nic nie było widać. Tylko deszcz.Droga do Skarszew...Muzyka, zajęcia z p. Kasią, zajęcia w Sali Doświadczania Świata, rehabilitacja… dzień jak co tydzień, więc nie będę Was zanudzał 😉

Muszę jednak coś dodać do drugiego zdjęcia. Chętnie udaję, że mnie nie ma, bo mam już dość pokazywania „takich samych obrazków”. Wszystko wiem i pani Kasia wie, że ja wiem, ale pokazywać nie chcę, a muszę żeby przejść do następnego etapu naszych działań, czyli do kształtów. A ja co? Pokażę dwie pary, a potem zaczynam swój ucieczkowy maraton. Grzebię w szafkach i w szufladach, zmieniam temat, wyciągam zabawki, kombinuję jak mogę. Jak nie pomaga i p. Kasia nadal ode mnie wymaga (Mama mówi, że to bardzo dobrze, ale chyba wcale się nie zna), wchodzę w kącik między ścianą, a drzwiami i udaję, że mnie nie ma. Może p. Kasia mnie nie znajdzie i zacznie „męczyć” Mamę tymi obrazkami, a ja będę miał święty spokój? Sasasa…

A dzisiaj jest już wtorek…

Znowu przełożyliśmy zajęcia na kosmicznie wczesną porę i zaczynamy o 8:00, a to oznacza, że o 7:00 wychodzimy z domu. Wcześnie, a do tego mglisto. Od momentu wyjazdu z domu, do samego ośrodka w Skarszewach płyniemy w chmurach. Dzisiaj też nic nie widać.Droga do Skarszew...Zajęcia mam dziś inne niż zazwyczaj, bo korzystam z cudzego planu. Zaczynam od zajęć z p. Patrycją i pięknie dmucham na wiatraczek! Mam 3 miesiące i 11 dni, aby opanować tę sztukę do perfekcji. Chwila przerwy i idę na rehabilitację. Wspaniałym jestem aktorem i płaczę na zawołanie. Nie chcę ćwiczyć, jestem zbuntowany, może płacz mnie uratuje. Niestety Mama wychodzi i nie ma już dla mnie ratunku, muszę ćwiczyć 😉 A jednak nie. Jestem taki głośny, że Mama jednak musi przyjść. Jak Staszek mówi, że nie chce ćwiczyć, to znaczy że tak właśnie jest. Idziemy na muzykę. Hurrra!MuzykoterapiaCałe to przenoszenie zajęć nie było oczywiście bez powodu. Po Skarszewach (przy pięknej słonecznej pogodzie) ruszam na Kowale, na zajęcia Klubu Malucha Nadzwyczajnego (uwielbiam tę nazwę). Dzisiaj poznajemy kolejny z pięciu zmysłów. Dotyk.

Zajęcia w Klubie Malucha Nadzwyczajnego są wspaniałe. Dwa tygodnie temu poznawaliśmy słuch, za tydzień będzie smak, a dzisiaj jest dotyk. Dotykamy kasztany, żołędzie, orzechy, fasolę, kaszę, szyszki, szczaw, watę, sreberko, piankę do golenia, korki od wina, bibułę i kamienie. Najbardziej spodobała mi się pianka, drugie miejsce zajmują korki. Fajne zabawy, fajne panie, które je przygotowały – Kamila i Magda, no i fajni moi Przyjaciele, którzy przyszli tu razem ze mną – Lenka, Szymek, Adaś, Mateuszek i Jasiek.

100 lat Tata!

Po krótkiej przerwie, czas na powrót do ciężkiej pracy. Rano odwożę do przedszkola mojego Antosia. Wolałbym go zabrać ze sobą, ale nie mogę. Za to mogę zabrać Szymka i Ciocię Anetkę. Dzisiaj mamy na 10:15, więc zanim pojedziemy dalej, możemy się troszkę pobawić. Zaraz potem ruszamy w w trasę. Pogoda deszczowa, więc lepiej wyjechać wcześniej.Droga do Skarszew...Zaczynam zajęciami z p. Patrycją.

Cały czas pracujemy nad naśladowaniem dźwięków. Pani pokazuje mi różne przedmioty i wydaje strasznie śmieszne dźwięki. Ja powinienem …Przeczytaj cały wpis

Trzydniowe wakacje i wizyta u neurologa

Od wtorku mam wakacje i nic nie robię. Żadnych ćwiczeń, rehabilitacji, przerabiania obrazków. Odpoczywam i jest wspaniale. We wtorek w ramach relaksu jadę z Mamą do Cioci Moni i Adasia. Jest też Lenka, Amelka, Maja i Mateuszek. Mamy plotkują przy kawie, a my się bawimy.

Tak to jest z tymi ząbkami, że idę z Amelką łeb w łeb, ząb w ząb i jak Amelce właśnie przebił się jedenasty, to i mi wyszedł …Przeczytaj cały wpis

O tym, że się buntuję i w nagrodę mam urlop

Pobudka wcześnie rano i wyruszam w trasę. Antka przedszkole – Szymcio – Skarszewy.Droga do Skarszew...Zaczynam od muzyki. Jak zawsze trochę szaleję i trochę uciekam. Najpierw siedzę ze wszystkimi dzieciakami – Maksiem, Szymciem, Adasiem, Mateuszkiem i Jaśkiem. Podskakuję na pupie, tańczę i dobieram się do gitary. A potem uciekam. Pozycja czworaczna i w drogę. Pod stołami, między krzesłami, w najbardziej odległy, najciaśniejszy i …Przeczytaj cały wpis

Kroczkowy rekord. Osiem! I mam dowód!

Rety… jak ja już bym chciał opowiedzieć Wam o dzisiaj! Ale jeszcze nie mogę, bo najpierw kilka słów o tym, co było wczoraj.

Wczoraj…

…nie miałem żadnych zajęć, ale to nie oznacza, że nie miałem nic do roboty. O 11:00 pojechałem na GUM. Na szczęście nie po to żeby się badać, czy leczyć, a po to żeby spotkać się ze studentkami, które będą wolontariuszami podczas I Pomorskiej Konferencji na rzecz osób z zespołem Downa. Wolontariusze będą zajmować się dziećmi, więc muszę dać im kilka wskazówek odnośnie tego, co mają z nami robić, żeby było fajnie, ciekawie i wesoło. Powiem Wam, że dotarcie do szpitala, to nie lada wyzwanie, zwłaszcza jak podróżuje się wózkiem. Chcieliśmy zaparkować na terenie GUMu, ale miejsc dla niepełnosprawnych jest bardzo mało, a pozostałe są płatne. Zaparkowaliśmy więc dalej, za to legalnie i bezpłatnie. Niestety nie wszyscy myślą o tym jak parkować i stają gdzie popadnie nie myśląc w ogóle o pieszych. Nieważne, że stoją na środku chodnika, ważne, że za darmo.

Parkowanie pod GUMem

Parkowanie pod GUMem

Na spotkaniu było ekstra. Jak zawsze czarowałem wszystkie laski uśmiechem, a przy okazji grzebałem w cudzych szafkach! Uwielbiam otwierać szafki, szuflady i piekarniki 🙂

Po spotkaniu pojechałem, na kolejne spotkanie. Tym razem do Mateuszka, u którego nie byłem chyba ze 100 lat, albo coś około tego. Coraz częściej jest tak, że bawimy się razem, a nie każdy osobno. Nie ma może szału, ale… dzielimy się zabawkami, podajemy je sobie i obserwujemy się nawzajem.

Tyle z czwartku. No może prawie tyle. Jeszcze dwie sprawy. Przy okazji wizyty w GUMie wpadłem do dr Mazurkiewicz i umówiłem się na przyszły czwartek na 10:00 na kolejną wizytę neurologiczną. Ataków nie mam już od dawna (nie licząc małych, pojedynczych incydentów w czasie wakacji), więc nie będę miał badania EEG. Całe szczęście, bo to okropnie nieprzyjemne. Trzymajcie za mnie kciuki. Mam nadzieję, że wypadnę wspaniale 🙂
Druga sprawa to taka, że mój katar i kaszel ciągnie się już z 3 tygodnie, więc próbuję zapisać się na dziś do lekarza. Nie ma wolnych miejsc, więc umawiam się na piątek. Tymczasem w nocy budzę się z płaczem, bo mam tak okropny kaszel, że nie mogę oddychać. Rodzice robią mi inhalację z Atroventu i soli fizjologicznej. Pomaga. Zasypiam prawie spokojnie.

Jest i piątek 🙂

Rano jadę po Szymcia i Ciocię Anetkę i razem jedziemy do Skarszew. A tu czeka na nas jesień!Droga do Skarszew Dzisiaj mam spotkanie z p. Patrycją – logopedagogiem (to taki skrót myślowy od logopedą i pedagogiem). Ćwiczymy głoski, sylaby i słowa przy pomocy różnych przedmiotów. Np. Pani Patrycja trzyma 3 kółeczka, zostawia po jednym na kocu i za każdym razem powtarza „ma”, czyli w sumie „ma, ma, ma”. Potem je zbiera mówiąc „mam, mam, mam”, a potem wręcza mi je mówiąc „masz”. Powtarza tak kilka razy, aż w końcu przestaje mówić i czeka aż powiem ja.

Następna jest rehabilitacja. Dopóki zrywam piłeczki z lustra jest ok. Ale kiedy pani Gosia bierze mnie na piłkę, zaczynam okropnie płakać, wyrywać się i uciekać. Kiedyś piłka była moim ulubionym narzędziem na ćwiczeniach, pomagała na wszelkie smutki i ocierała łzy, teraz jest na odwrót. Mama postanawia wyjść, żebym nie próbował do niej uciekać. Jest ociupinę lepiej.

Krótka przerwa na drugie śniadanie, zmianę pieluszki i otarcie łez, i mogę iść na ostatnie zajęcia – do psychologa p. Kasi.

Jestem już po zajęciach i mogę wracać do Gdańska. Odwożę mojego Przyjaciela i śmigam do pani doktor. Przy okazji załatwiam milion spraw:

  • biorę skierowanie na badania krwi (tylko na niektóre, resztę muszę zrobić z własnych funduszy), żeby móc wysłać je na Wrocławski Uniwersytet Medyczny. Jednak jeszcze nie teraz, najpierw muszę trochę wyzdrowieć, a właśćiwie całkowicie wyzdrowieć i jeszcze kilka dni przeznaczyć na wzmocnienie. Więcej szczegółów odnośnie tego projektu u Pieniaka i plakacie na Kobasa Laksy:
    Biomarkery/ Kobas Laksa
  • biorę receptę na Euthyrox 25, bo już mi się skończył, a codziennie przed śniadankiem powinienem wciągać 1/4 tabletki,
  • jestem osłuchany z każdej strony, chociaż już na sam dźwięk mojego kaszelku pani doktor mówi, że mam problem z oskrzelami i rzeczywiście… czekają mnie inhalacje, antybiotyk, syrop wykrztuśny. Eh! Ale nie jest tragicznie. Mam jeszcze szansę! Jak się podkuruję, wezmę zaraz antybiotyk, posiedzę dziś i jutro w domku, to mam szansę na wyjście w niedzielę. Wszystko zależy od tego, czy mój stan się poprawi – tj. będę czuł się dobrze i nie będę zarażał. Jak się nie uda, to lipa, jak się uda, to super 🙂 Trzymajcie za mnie kciuki!
  • ponieważ mam brać antybiotyk, wskakuję na wagę – z pieluchą i ubraniem ważę 10,5 kg.

Jakby tego było mało wychodzą mi jeszcze dolne dwójki! A przynajmniej jedna. Po prawej stronie zrobiła się już mała dziurka przez, którą lada dzień wyskoczy nowy ząbek. Ząbkowanie nie jest fajne, bo okropnie boli. Żeby sobie pomóc gryzę gryzaki, albo palce… przez co skóra na moich paluszkach jest wysuszona jak sucharek i zaczerwieniona. Są jednak plusy takiego ząbkowania. Można gryźć 🙂

Pani doktor mówiła, że dobrze by mi zrobiło trochę wolnego od ćwiczeń, bo teraz ciężej mi się oddycha, więc szybciej się męczę. A ja tymczasem zaczynam chodzić! Pomalutku, powolutku i jest. Osiem kroczków. A potem jeszcze z 25-30 prób wstawania i tuptania. I wcale nie czuję się zmęczony. A może po prostu jestem zbyt szczęśliwy, żeby to zmęczenie czuć. Ależ mam radochę! Chodzenie jest fajne. Juuupi!

Niestety mój najdłuższy spacer nie został uwieczniony, ale to nic. Najważniejsze, że było. Kiedy zobaczyłem jaka Mama ze mnie jest dumna i jak bardzo się cieszy, sam zacząłem się chichrać i próbować, próbować, próbować. Pod koniec to już wstawałem tylko po to, żeby zaraz upaść, bo powoli traciłem siły, ale i tak próbowałem. Radość ponad zmęczenie! Oł jeeeee!

Mam 20 miesięcy!

Idę!

Co potrafię ruchowo?

  • wstawać i stać bez trzymanki nawet kilkadziesiąt sekund, w tym czasie często trzymam coś w rękach lub sięgam po coś,
  • zrobić 3 maciupeńkie kroczki bez trzymanki (dziś pierwszy raz zrobiłem 3),
  • chodzić do przodu za ręce, przy pchaczu, przy poręczach,
  • wdrapywać się …Przeczytaj cały wpis