Mniam, czyli nowe może być smaczne… a to heca!

Kiedy pod koniec lutego dowiedzieliśmy się, że udało nam się dostać na konsultację w „Szkole Terapii Karmienia – Od pestki do ogryzka”, Mama podskoczyła z radości, a zaraz potem wzięła się za pisemne odpowiadanie na milion pytań, dotyczących jedzenia, karmienia i wszystkiego, co z tym związane. Pytania były trudne, sięgały w najbardziej odległe zakamarki przeszłości, wymagały przewertowania bloga, youtuba i własnej pamięci. Nie wszystko udało nam się odkopać, bo.. no cóż, nie mieliśmy pojęcia, że taka wiedza może się kiedyś przydać, nie wiedzieliśmy nawet, że to co się działo i jak się działo, może mieć jakiekolwiek znaczenie, a przynajmniej na tyle duże, żeby je zakodować. W końcu, po kilku dniach, udało nam się znaleźć odpowiedzi na niemalże wszystkie pytania. Wysłaliśmy ankietę i czekaliśmy na naszą, a właściwie Mamy (konsultacja składa się z dwóch wizyt – pierwsza bez dziecka, druga z dzieckiem) pierwszą wizytę, która miała się odbyć po trzech miesiącach. W tym czasie Mama, Antoś i Tata nagrywali filmy, na których było widać co jadłem, jak jadłem, czym jadłem, w czym jadłem, jak reagowałem na produkty, które znam i lubię, a jak na te, których po prostu nie jem.

20.maja, z laptopem pełnym filmów, udała się Mama na wyczekiwane od dawna spotkanie. Podczas bardzo długiej wizyty zostały omówione nagrania oraz wysłana trzy miesiące temu ankieta. Mama dostała też sporo zaleceń odnośnie stopniowego, ledwie zauważalnego wprowadzania pokarmów, sposobu podawania produktów, które jem, naczyń z których korzystam i wreszcie przygotowania buzi do jedzenia stałych pokarmów, czyli nauki przeżuwania. To, co zalecone, będziemy starali się wprowadzać przez najbliższy miesiąc, po którym udamy się na kolejną konsultację. Tym razem w trójkę – Mama, Tata i ja.

Na poniższym zdjęciu znajduje się kilka produktów, od których małymi kroczkami, zaczniemy wprowadzać zmiany w moim jadłospisie. Bio Jogurt naturalny Milbona, Bio Jogurt malinowy Milbona, amarantus, mleko kozie i małe banany (baby bananas). Musicie wiedzieć, że wszystko, co tu widzicie, odrzuciłbym z marszu, gdyby ktoś mi to podał do zjedzenia. Jem oczami, buzią, nosem, dotykiem. Wszystko ma dla mnie znaczenie. Zapach, konsystencja, kształt, kolor, wielkość,smak, wygląd zewnętrzny, czyli opakowanie, które może być oznaką tego, że produkt jest mi znany i bezpieczny lub wręcz przeciwnie, nieznany i niebezpieczny oraz wygląd wewnętrzny, czyli de facto to, co znajduje się wewnątrz opakowania. Rodzice muszą wykazać się sprytem i rozwagą podając mi te produkty, a także anielską cierpliwością, bo to nie będzie szybki, żabi skok, a długa, wyboista droga.

Dzień 1. rozszerzania diety, 21. maja

Na śniadanie jem zazwyczaj jogurt malinowy Jogobella. Jeśli nie malinkowy, to truskawkowy lub truskawkowo-poziomkowy. Najchętniej duży. To, co widzę jest dla mnie istotne. Lubię mieć wszystko pod kontrolą. Lubię wiedzieć co i skąd trafia do mojej buzi. Dzisiaj jednak nie kontroluję, a za moimi plecami …Przeczytaj cały wpis

Nowe oksy, nowy fryz

W styczniu, choć nie zdążyłem Wam się pochwalić, zaliczyłem kontrolę u okulisty. Zamiast mojej pani doktor, do której chodzę od kilku lat, czekała jakaś inna. Taka, której nie znam. Taka, której nigdy nie widziałem. I choć pani doktor jest naprawdę miła, muszę przyznać, że nie lubię takich niespodzianek, nie lubię zmian.Zmieniła się pani doktor, za to mój wzrok już nie bardzo. Liczyłem na to, że skoro cały czas noszę okulary, skoro nie ściągam ich bez powodu (a jedyny powód, to kąpiel i spanie), to mój wzrok się poprawi, a tymczasem… nic. Wada jest jaka była, a pani doktor nie przewiduje, że mogłoby się to kiedyś zmienić, że nadejdzie taki dzień, kiedy moje oczy będą wszystko świetnie widzieć bez wspomagania. No trudno. Skoro nie mogę chodzić bez okularów, to chociaż kupię nowe. Dlaczego nowe? Ze starych oprawek, Orange by Bergman, byłem naprawdę zadowolony. Pięknie trzymały się moim małym nosku i pasowały do mojej buzi, ale niestety nie były zbyt wytrzymałe. W ciągu ostatniego roku, kilka razy oddawałem je do naprawy. Zepsuły się zauszniki, dwa razy wyłamały się zawiasy. Nie zdążyłem tego naprawić, a z przedniego panelu zaczęła schodzić farba (widać to trochę na pierwszym zdjęciu, a po kolejnych dwóch miesiącach będzie jeszcze gorzej). Popękały gumki zabezpieczające nauszniki, tak, że kłuło mnie za uchem, pękła gumka zabezpieczająca okulary przed zsunięciem.

Także nie tracąc ani chwili, od razu jadę wybrać całkiem nowe …Przeczytaj cały wpis