Finał Biegowego Grand Prix Dzielnic Gdańska 2019

Jest! Udało mi się! Zdobyłem wszystkie medale w tegorocznym cyklu Biegowego Grand Prix Dzielnic Gdańska. Jestem zwycięzcą!Ale od początku… Choć jest niedziela, choć mam już pakiet startowy w garści, choć mój bieg zaczyna się ok 12:00, to wstaję bardzo …Przeczytaj cały wpis

Całkiem nowe mleko

Choć spać poszliśmy bardzo późno (do 22:00 balowaliśmy na Festiwalu Globaltica), wstajemy bardzo wcześnie. Tak już mamy, szybko się ładujemy. Nikogo jednak nie budzimy, w każdym razie nie specjalnie. Siedzimy w naszym wspólnym pokoju i bawimy się w najlepsze. Ja jestem duży i silny, więc wchodzę na krzesło i ściągam z szafy farmę ze zwierzątkami, którą wygraliśmy kiedyś w konkursie Schleich. Mania jest mała i słaba, więc odbiera farmę ode mnie i stawia na podłodze. Przez zamknięte drzwi, Mama słyszy zdanie „teraz zdejmę drugą farmę” i trochę się niepokoi. Druga farma, którą Antoś dostał od Dziadka, kiedy był małym bobasem, również stoi na szafie, ale przed nią jest wystawa z moich ananasów, wśród nich – jeden szklany. Na wszelki wypadek, Mama wstaje, zdejmuje farmę i przy okazji przynosi mi euthyrox. Jak już się zbudziła, to szkoda jej wracać do łóżka… Tydzień poza domem, bo turnus. Weekend poza domem, bo Globaltica. A porządek sam się nie zrobi. Nastawia pranie, odkurza, rozładowuje zmywarkę, rozpakowuje tobołki z wczorajszego dnia festiwalowego, zamiata, wychodzi z Figą, zmienia nam ręczniki, szykuje dla mnie śniadanie…

Mam ochotę na jogurt malinowy, ale kiedy wchodzę do kuchni, w misce czeka już truskawkowy. Jestem zły i obrażony. Nie chcę tego jeść. Mama ze mną rozmawia (ostatnio rozmowa działała), ale ostatecznie się poddaje, bo żadne słowo nie przynosi oczekiwanego skutku. Nie zmienię zdania. Nigdy!

Zostawiam jogurt i idę ćwiczyć z Kukaszem. Był wczoraj, jest dzisiaj. Jest dobrze!Poćwiczyliśmy, potańczyliśmy, Kukasz poszedł, a ja robię się głodny. Rozmawiam chwilę z Mamą i …Przeczytaj cały wpis

2. dzień wakacyjnych Warsztatów Rozwoju Mowy z Metodą Krakowską i z Numiconem

Po kilku dniach nieobecności, już do Was wracam. Chociaż nie… byłem tu cały czas. To mój sekretarz, czyli Mama spakowała swój plecak (przed wyjazdem zdążyła poczęstować mnie całkiem nowym, truskawkowym bio jogurtem Bakoma z komosą ryżową, zmieszanym z niewielką ilością malinowej Jogobelli i nasionkami chia), zabrała mojego Brata i ruszyła w drogę. Maniuta, Figa, Tata i ja, zostaliśmy na miejscu. Co robiliśmy w tym czasie? Przede wszystkim tęskniliśmy za Mamą i Antosiem. Poza tym Tata podsuwał mi pod nos różne, nowe kąski (spróbowałem m.in. soku, który wypłynął ze ściśniętej maliny), pracowaliśmy w ogródku, bawiliśmy się, spotkaliśmy się z Babcią Bożenką, kupiliśmy dla mnie nowy kask rowerowy, chodziliśmy na spacery z Figą, Mania nauczyła się jeździć na dwukołowym rowerku biegowym i pędzi na nim jak szalona, byliśmy jeden dzień na turnusie i odwiedziliśmy nasz kościół aby poznać roztańczonego Boga.

Antoś już wrócił i Mama też wróciła. To ona, we wtorkowy poranek przynosi mi euthyrox i szykuje śniadanie. Pod nos dostaję miskę, a w niej – naturalny Bio jogurt Milbona (całe opakowanie) zmieszany z malinową Jogobellą i amarantusem, którego ostatnio unikam. Samodzielnie dodaję całkiem nowych (choć tak naprawdę takich samych jak do tej pory) nasionek chia, które Mama i Antoś przywieźli mi w prezencie ze swojej wycieczki.Zaraz potem zbieram się z Mamą na drugi dzień wakacyjnych Warsztatów Mowy z Metodą Krakowską i z Numiconem. W planie mam trzy godziny zajęć indywidualnych (a dokładniej 3x50min.) oraz dwie godziny zajęć grupowych (2x50min.). Nie będę …Przeczytaj cały wpis

Przedszkolny miks bananowy

Kiedy wchodzę do kuchni, mikstura jest już gotowa – malinowa Jogobella (ilość niewielka), banowa Jogobella i Jogurtos (grecki jogurt naturalny Pilos, nazywany przeze mnie „śmietanem”), zostały połączone ze sproszkowanymi malinami HELPA. Szczerze mówiąc niewiele ma to wspólnego z jogurtem, który jadłem przez kilka ostatnich lat – smak inny, kolor inny, zapach inny, a jednak małe kroczki, które stawiam od siedmiu tygodni, doprowadziły mnie aż tutaj i sprawiły, że niemożliwe stało się możliwe.Do przedszkola zabieram z domu naleśniki i banana. Na miejscu, oprócz przyniesionego prowiantu, oszukany przez panią Kasię, zjadam …Przeczytaj cały wpis

O! Śmietana widzę!

Najpierw budzą Tatę wrzeszczące za oknem sroki, które codziennie o 6:00 mają zebranie pod oknem sypialni Rodziców, a chwilę później my – Marysia i ja. Co prawda nie wrzeszczymy tak jak one, ale jesteśmy na tyle głośno, że spać się nie da. Tata wychodzi więc z łóżka i drepcze w moją stronę, niosąc łyżeczkę z rozgniecionym euthyroxem.Pół godziny później szykuje dla mnie pyszne śniadanie – malinową Jogobellę zmieszaną  z lidlowym Jogurtosem (naturalnym greckim jogurtem) Pilos. Nie wymieszał zbyt dokładnie, także kiedy jem to sobie ze smakiem, trafiam znienacka na białą plamę…”O! Śmietana widzę!” – wołam …Przeczytaj cały wpis

3. etap Biegowego Grand Prix Dzielnic Gdańska

Powiem Wam… wow! Naprawdę wow! Ale od początku…Wstaję rano, łykam euthyrox, ubieram się i siadam do śniadania. Mama trochę przekombinowała, dając mi tyle samo liofilizowanych owoców leśnych, co malin, także nie bardzo mi to wchodzi. Próbuje od Mamy pierwszą, drugą, trzecią, czwartą, piątą łyżeczkę i cały czas coś mi tam nie pasuje. Ostatecznie stwierdzam, że nie chcę jeść malinowej Jogobelli (bo ta malinowa ma jakiś inny niż zwykle smak), tylko truskawkową. Mama zabiera miseczkę do spiżarni. Do różowej do żółtej przelewa większość miksu (płaska łyżeczka liofilizowanych malin, płaska łyżeczka liofilizowanych owoców leśnych, jeden naturalny Bio Jogurt Milbona i jedna malinowa Jogobella), na wierzch, bez mieszania, wrzuca całą truskawkowo-poziomkową Jogobellę. Podaje mi, a ja opróżniam miseczkę do zera. Zjem, nie zjem, wyczuję, nie wyczuję, wypatrzę, nie wypatrzę, to istna rosyjska ruletka. Nigdy nie wiesz, jak się to skończy.Po śniadaniu się rozdzielamy. Tata odbiera …Przeczytaj cały wpis

Duchowe świętowanie i pomocna Helpa

Wstajemy wcześnie rano, jak to w weekend. Nie budzimy, co prawda Rodziców, jednak czujne ucho Taty wszystko usłyszy. Wstaje więc, schodzi do kuchni, a tam ja… próbuję samodzielnie zażyć euthyrox. Jakby mi się udało, to potem samodzielnie wybrałbym i zjadł swoje śniadanko, a tak… wszystko przepadło.

Po chwili, w kuchni pojawia się też Mama. Dzisiaj, po nabożeństwie, na które się wybieramy, jest RUAH Fest, czyli festyn z okazji dnia Zesłania Ducha Świętego. To dobry moment, żeby dzielić się dobrem, dlatego szykujemy bardzo dobre ciasto. Mama odmierza i podaje wszystkie potrzebne składniki, a Maryśka i ja, wrzucamy je do miski i mieszamy. Jak widać, Marysia …Przeczytaj cały wpis

Jedne śpiochy planują, drugie śpiochy szykują!

Kiedy wczoraj wieczorem Mama planowała moje dzisiejsze śniadanie, Tata już spał. Kiedy Tata szykował dzisiejsze śniadanie, Mama jeszcze spała. W związku z tym, zamiast zapowiadanego jogurtu truskawkowego Milbone, dostaję i zjadam malinową Jogobellę z dodatkiem trzech kopiastych łyżeczek Bio Jogurtu Milbone i odjętymi trzema jogobellowymi.

Po śniadaniu, kiedy Mama dalej śpi, razem z Tatą, Marysią, Antosiem i Figą, idziemy na spacer. Po drodze zbieramy dla Mamy dwa bukiety polnych kwiatów. Jeden duży będzie ode mnie i Marysi……a drugi mały, od Antosia. Antoś zanosi go Mamie, razem z przygotowanym przez siebie śniadaniem, prosto do łóżka.Śniadanie zjedzone, Figa wyprowadzona nawet dwa razy, możemy iść. Dokąd? Poprowadzeni anielskim głosem pani Agnieszki, jedziemy na niezwykłe spotkanie w jednym z gdańskich kościołów. Odwiedzamy miejsce, gdzie ludzie cieszą się życiem, gdzie jest się blisko tego, co najważniejsze i Tego, który jest najważniejszy.

Jest radość. Jest Radość Życia. Bardzo nam się tu podoba.Wiecie co? Nie widziałem pani Agnieszki… chyba od kilku lat! Ale od razu ją rozpoznaję i witam jak starego przyjaciela. Cieszę się, że znów będziemy razem.
Po nabożeństwie jest czas na wspólne rozmowy, zjedzenie ciasta, czy napicie się czegoś. Ja też zgłodniałem! Jednak nic z tego, co oferują w tutejszej kawiarence, nie nadaje się do jedzenia. Nie mają naleśników w słoiku, jogurtów Jogobella, serków i bananów. Na szczęście, w samochodzie mam swoje zapasy.

Wiecie, że do tego, żeby się pożywić, potrzebuję konkretnych produktów i konkretnych naczyń. Ale to nie wszystko. W kawiarence jest dość ciasno, a mi potrzebne jest miejsce… i to nie byle jakie! Potrzebuję stolika, który stoi w odpowiednim miejscu, na którym nie leżą cudze rzeczy, przy którym nie siedzi nikt obcy. Dopóki takie miejsce się nie znajduje, kucam smutny na podłodze. Kucam i czekam. W końcu miejsce się zwalnia. Mama odsuwa okruszki, które bardzo mi przeszkadzają, a ja, siedząc na jej kolanach, zaczynam jeść moje naleśniki. Mamy ze sobą amarantusa, ale za dużo dzieje się dookoła, żeby modyfikować moje jedzenie.

Wychodzimy z kawiarenki i lecimy na kolejne spotkanie. Tym razem, przy urnie wyborczej. Pomagam Mamie oddać jej głos, a potem zmieniamy Tatę, siedzącego w samochodzie z Antosiem i śpiącą Marysią. Tyle już się wydarzyło, ale to jeszcze nie koniec. Dzisiaj jest Dzień Mamy, nie tylko mojej, ale wszystkich mam na świecie. A to oznacza, że także mamy mojego Taty, czyli Babci Bożenki i mamy mojej Mamy – Babci Asi.

Rodzice chcieli pójść razem odwiedzić swoją wspólną Mamę Bożenkę, ale niestety Mania nadal śpi, więc Tata leci złożyć życzenia sam, a Mama zostaje z nami. Pamiętacie te małe banany, które były z nami wczoraj na pikniku? Te, których nie chciałem ani wczoraj, ani przedwczoraj? Są z nami w samochodzie i właśnie przyszła mi na nie ochota. Skórkę mają trochę siną, jakby były poobijane, a w środku kryje się miodowożółty, miękki miąższ o intensywnym słodkim smaku i zapachu. Już mi przeszła na nie ochota, ale Mama namawia żebym jednak spróbował. Nie robi tego natarczywie, nie zmusza, nie spina się, ani nie denerwuje. Po prostu proponuje, a ja… znów zmieniam zdanie. Zjadam obydwa.Jedziemy do Babci Asi. Choć na stole same pyszności, niczego nie chcę spróbować. Ani makaronu, ani grillowanej kiełbaski, ani karkówki, ani chlebka, ani sałatki, ani zapiekanych szparagów, ani ciasta, ani truskawek, ani borówek. Za to zjadam drugi słoik naleśników zupełnie nieświadomy tego, że znajduje się w nim szczypta kuleczek amarantusa (około dziesięciu sztuk).Po powrocie do domu mam wielką ochotę na… bajkę na dobranoc. Ale żeby była bajka, to trzeba u nas spełnić kilka warunków:

  • zjeść kolację (zjadam kaszkę zrobioną na kozim mleku),
  • umyć zęby,
  • umyć się,
  • ubrać piżamkę,
  • zrobić siusiu,
  • umyć ręce
  • i wskoczyć do łóżka.

Wszystkie warunki spełnione, także oglądamy… „W głowie się nie mieści.” Miłego wieczoru! Dobranoc Wam!