Dodałaś bananka?

Kto mnie zna, ten wie, że od kilku lat zmagam się z wybiórczością pokarmową. Mam więc kilka swoich dań, które lubię, akceptuję i zjadam z ochotą. Mówiąc kilka, faktycznie mam na myśli… kilka. Jeden obiadek – indyk z warzywami i kluseczkami Bobovita, jeden deserek – naleśniki z jabłkami Hipp, trzy rodzaje kaszki Bobovita, serki waniliowe i malinowe jogurty Jogobella. Czasem, choć niezbyt chętnie zjem też jogurt truskawkowy lub truskawkowo – poziomkowy. Dzięki długiej i wytrwałej pracy (m.in. w Szkole Terapii Karmienia „Od Pestki do Ogryzka”) udało mi się nieco poszerzyć listę akceptowalnych rzeczy, a właściwie nieco ją urozmaicić dosypując do moich dań różne ziarenka lub inne mało widoczne dodatki w niewielkiej ilości. Jednak zawsze największym wyzwaniem jest spróbowanie czegoś całkiem nowego, czegoś spoza tej ścisłej listy. Aby mnie do tego „zmusić” (słowo „zmusić” nieprzypadkowo jest w cudzysłowie, do jedzenia nie zmuszamy) trzeba użyć podstępu, być rozważnym i ostrożnym, szybkim jak błyskawica, sprytnym jak lis, niewidocznym jak ostry cień mgły, albo po prostu być babcią. Moją Babcią. Ale o tym za chwilę.

Wczoraj skończyły się moje jogurty, więc Tato wręczył mi na śniadanie naleśniki. Takie zmiany to ja lubię. Zresztą kto by nie lubił takiej miłej niespodzianki? Jednak dzisiaj śniadanie szykuje mi Mama. Kiedy smacznie sobie śpię, Mama krząta się po kuchni i miesza swoją miksturę. Bierze całkiem nowe …Przeczytaj cały wpis

Jabłkowy jeż

Nie martwcie się. Dobrze wiem, że jeż nie je jabłek, choć pewnie są tacy ludzie na świecie, którzy ciągle w to wierzą. A wszystko dlatego, że ktoś gdzieś kiedyś narysował jeża z jabłkiem na kolcach i taka łatka poszła za nim w świat. Skoro niesie jabłko, to na pewno po to, żeby je sobie zjeść. Zresztą nie tylko życie jeży pełne jest nieporozumień. Osoby z zespołem Downa też mają wiele łatek, które nijak nie przystają do rzeczywistości. Skoro mają zespół, to na pewno niczego nie rozumieją, niczego nie potrafią, są otyłe i powolne, jedzą okropnie dużo, ciągle się uśmiechają i wszystkich lubią. No cóż… zdradzę Wam, że nie jest to prawdą, ale pogadamy o tym innym razem. Dziś będzie o jeżu. O jabłkowym jeżu.Jak w każdy czwartkowy poranek, jadę na zajęcia do Szkoły Terapii Karmienia „Od pestki do ogryzka”, aby razem …Przeczytaj cały wpis

Banan, to nie jest zabawka!

Bardzo polubiłem Martę i zajęcia, które prowadzi w Szkole Terapii Karmienia „Od Pestki do Ogryzka”. Z niecierpliwością wypatruję kolejnych czwartków i naszych spotkań, podczas których, małymi kroczkami zbliżamy się do tego, co budzi we mnie strach, obrzydzenie i niechęć.Na każde zajęcia zabieram coś ze sobą. Na pierwsze spotkanie przyszedłem z bananem, na kolejne zabrałem jogurt malinowy i banana, a dziś, po raz drugi, idzie ze mną tylko banan. Mama podaje mi go do ręki, kiedy wysiadamy z samochodu i mówi, że zabierzemy go ze sobą do Marty. Obruszam się na tę informację, bo przecież każdy wie, że „banan, to nie jest zabawka! Banan służy do jedzenia, a nie do zabawy!” Informuję o tym Mamę, bo zdaje się, że ani ona, ani Marta, nie mają o tym pojęcia.Choć cieszę się bardzo na nasze spotkanie, to tak jak poprzednio, tak i tym razem, nie chcę wejść do gabinetu bez Mamy. Marta woła i zachęca, Mama odprowadza mnie pod drzwi i …Przeczytaj cały wpis

Bananowe brudy, czyli oswajamy nieoswajalne

Długo czekałem na ten moment, aby rozpocząć regularne zajęcia w Szkole Terapii Jedzenia – Od Pestki do Ogryzka, aby móc przeskoczyć przeszkody, które są nie do przeskoczenia, aby przełknąć to, co jest nie do przełknięcia, aby oswoić to, co jest nieoswajalne.Po dwóch konsultacjach i wielu miesiącach korzystania ze wskazówek Marty, udało nam się sporo osiągnąć. Jednak, mimo wielu postępów i wielu zmian, które wprowadziliśmy, droga do kotleta, ziemniaka, kapusty, czy zupy pomidorowej, wciąż jest wyboista, a jej kres wydaje się być nieosiągalny. Dlaczego? Bo kroki moje, choć dla mnie są wielkie i wiele mnie kosztują, w rzeczywistości są tycie, tyciusieńkie, ledwie zauważalne. Bo choć wsypuję coraz …Przeczytaj cały wpis

Śmietan, soczewica i Gdańskie Biegi Leśne po raz trzeci

Ufff, myślałem, że jak mój dwutygodniowy turnus dobiegnie końca, będę miał mnóstwo czasu i wrócę do regularnych wpisów, a tu guzik. Niby nie mam wiele do roboty, a jednak codziennie coś się dzieje. A to wpadnę do jednej Babci, a to do drugiej, a to odwiedzę kumpla Matiego, a to Alusia, a to wskoczę na rower z pedałami żeby poćwiczyć jeżdżenie, a to pojadę na nabożeństwo i grilla do mojego kościoła. Ciągle coś. Tym oto sposobem dojechałem niemal do końca kolejnego tygodnia, a wpisu jak nie było, tak nie ma. To znaczy jest, ale dopiero teraz.Dzisiaj śniadanie serwuje Mama. Kiedy ja przekopuję lodówkę w poszukiwaniu jedzenia, ona szykuje już swoją miksturę i miesza dla mnie ANANASOWĄ …Przeczytaj cały wpis

Ostatni dzień turnusu

Turnus, to okazja, żeby w krótkim czasie, podczas intensywnej pracy, zrobić wielkie postępy. Dlaczego więc niewiele Wam opowiadałem o tegorocznym turnusie? Bo tak naprawdę niewiele się wydarzyło. Choć ostatnie tygodnie miałem wolne od zajęć, także mogłem wypocząć, często byłem zmęczony. Spóźniałem się na poranne zajęcia, bo rano nie mogłem wstać, a kiedy już dotarłem, często …Przeczytaj cały wpis

Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie

Tata wyjmuje z lodówki otwarty wczoraj jogurt i próbuje dać mi go na śniadanie. Nic z tego. Wczorajszego jadł nie będę. Czasu jest mało, więc Tata szybko odpuszcza. Stary chowa, wyjmuje nowy. Świeżo otwartą Jogobellę mieszamy z jogurtem greckim i nasionkami chia, i gotowe. Szybko zjadam, myję zęby i mogę ruszać.

Jedziemy na turnus. W tym roku, po raz pierwszy, turnus odbywa się w szkole podstawowej na Kołobrzeskiej. Bardzo mi się tu podoba. Jest czysto, przestronnie, a Panie dbające o porządek są wyjątkowo miłe. Zawsze się do mnie uśmiechną, zamienią słowo, przywitają, kiedy wchodzę i pożegnają, kiedy wychodzę.Wczoraj trzymaliście za mnie kciuki i podziałało. Pięknie pracowałem na wszystkich zajęciach. A dzisiaj …Przeczytaj cały wpis

Całkiem nowe mleko

Choć spać poszliśmy bardzo późno (do 22:00 balowaliśmy na Festiwalu Globaltica), wstajemy bardzo wcześnie. Tak już mamy, szybko się ładujemy. Nikogo jednak nie budzimy, w każdym razie nie specjalnie. Siedzimy w naszym wspólnym pokoju i bawimy się w najlepsze. Ja jestem duży i silny, więc wchodzę na krzesło i ściągam z szafy farmę ze zwierzątkami, którą wygraliśmy kiedyś w konkursie Schleich. Mania jest mała i słaba, więc odbiera farmę ode mnie i stawia na podłodze. Przez zamknięte drzwi, Mama słyszy zdanie „teraz zdejmę drugą farmę” i trochę się niepokoi. Druga farma, którą Antoś dostał od Dziadka, kiedy był małym bobasem, również stoi na szafie, ale przed nią jest wystawa z moich ananasów, wśród nich – jeden szklany. Na wszelki wypadek, Mama wstaje, zdejmuje farmę i przy okazji przynosi mi euthyrox. Jak już się zbudziła, to szkoda jej wracać do łóżka… Tydzień poza domem, bo turnus. Weekend poza domem, bo Globaltica. A porządek sam się nie zrobi. Nastawia pranie, odkurza, rozładowuje zmywarkę, rozpakowuje tobołki z wczorajszego dnia festiwalowego, zamiata, wychodzi z Figą, zmienia nam ręczniki, szykuje dla mnie śniadanie…

Mam ochotę na jogurt malinowy, ale kiedy wchodzę do kuchni, w misce czeka już truskawkowy. Jestem zły i obrażony. Nie chcę tego jeść. Mama ze mną rozmawia (ostatnio rozmowa działała), ale ostatecznie się poddaje, bo żadne słowo nie przynosi oczekiwanego skutku. Nie zmienię zdania. Nigdy!

Zostawiam jogurt i idę ćwiczyć z Kukaszem. Był wczoraj, jest dzisiaj. Jest dobrze!Poćwiczyliśmy, potańczyliśmy, Kukasz poszedł, a ja robię się głodny. Rozmawiam chwilę z Mamą i …Przeczytaj cały wpis

Globaltica 2019, dzień 2.

Choć ostatnio niewiele się zmienia, jedzenie to nadal gorący temat w naszym domu. Każdego dnia, Rodzice podsuwają mi bardziej lub mniej znane mi dodatki (nasionka, sproszkowane owoce, warzywa i glony, jogurty i serki). Niektóre z nich polubiłem na tyle, że nie muszą mnie już do nich namawiać – tak jest w przypadku wielu serków waniliowych, nasionek chia, czy naturalnego jogurtu dodawanego do malinowej lub truskawkowej Jogobelli. Są jednak takie, do których nadal podchodzę niechętnie, których nie chcę spróbować, a spróbowane nieświadomie po prostu mi nie smakują. Tak jest właśnie dzisiaj. Mama szykuje mi na śniadanie cały kubeczek bananowej Jogobelli, z niewielkim dodatkiem malinowej, a ja dosypuję nasionka chia. Nieświadomy tego, że w misce kryją się jogurtowe banany, próbuję. Nie za bardzo mi to pasuje, krzywię się i mówię, że jest niedobre. Jednak po rozmowie …Przeczytaj cały wpis

2. dzień wakacyjnych Warsztatów Rozwoju Mowy z Metodą Krakowską i z Numiconem

Po kilku dniach nieobecności, już do Was wracam. Chociaż nie… byłem tu cały czas. To mój sekretarz, czyli Mama spakowała swój plecak (przed wyjazdem zdążyła poczęstować mnie całkiem nowym, truskawkowym bio jogurtem Bakoma z komosą ryżową, zmieszanym z niewielką ilością malinowej Jogobelli i nasionkami chia), zabrała mojego Brata i ruszyła w drogę. Maniuta, Figa, Tata i ja, zostaliśmy na miejscu. Co robiliśmy w tym czasie? Przede wszystkim tęskniliśmy za Mamą i Antosiem. Poza tym Tata podsuwał mi pod nos różne, nowe kąski (spróbowałem m.in. soku, który wypłynął ze ściśniętej maliny), pracowaliśmy w ogródku, bawiliśmy się, spotkaliśmy się z Babcią Bożenką, kupiliśmy dla mnie nowy kask rowerowy, chodziliśmy na spacery z Figą, Mania nauczyła się jeździć na dwukołowym rowerku biegowym i pędzi na nim jak szalona, byliśmy jeden dzień na turnusie i odwiedziliśmy nasz kościół aby poznać roztańczonego Boga.

Antoś już wrócił i Mama też wróciła. To ona, we wtorkowy poranek przynosi mi euthyrox i szykuje śniadanie. Pod nos dostaję miskę, a w niej – naturalny Bio jogurt Milbona (całe opakowanie) zmieszany z malinową Jogobellą i amarantusem, którego ostatnio unikam. Samodzielnie dodaję całkiem nowych (choć tak naprawdę takich samych jak do tej pory) nasionek chia, które Mama i Antoś przywieźli mi w prezencie ze swojej wycieczki.Zaraz potem zbieram się z Mamą na drugi dzień wakacyjnych Warsztatów Mowy z Metodą Krakowską i z Numiconem. W planie mam trzy godziny zajęć indywidualnych (a dokładniej 3x50min.) oraz dwie godziny zajęć grupowych (2x50min.). Nie będę …Przeczytaj cały wpis