W swoim ośmioletnim życiu spotkałem wielu terapeutów. Tak wielu, że z przykrością muszę stwierdzić, że mimo iż pamięć mam naprawdę dobrą, nie jestem w stanie przypomnieć sobie wszystkich imion i twarzy. Większość z nich, to naprawdę świetni ludzie. Ludzie, dla których praca z dziećmi niepełnosprawnymi, to nie tylko zadanie do wykonania, ale prawdziwa pasja. Tych ludzi cały czas noszę w moim sercu, mimo że niektórzy z nich wypadli już z mojej głowy.
W tym roku, ze względu na to, że poszedłem do szkoły, sporo się pozmieniało i mam wielu nowych przewodników. Odeszli (a właściwie to ja odszedłem) nauczyciele z przedszkola, zrezygnowałem z logopedyczno – pedagogicznych zajęć w Fundacji Wspierania Rozwoju „Ja Też”, nie chodzę już na zajęcia piłkarskie, ani na basen do Alchemii. Pozmieniali mi się terapeuci w Skarszewach, przez pandemię urwały się zajęcia w Szkole Terapii Karmienia „Od Pestki do Ogryzka”. Nawet mój Kukasz nie przychodzi jak dawniej…
Takie zmiany nigdy nie są łatwe, bo nawet mały człowiek, może mieć w sobie wielką tęsknotę. Tak wielką, że ledwo się w nim mieści. Jeśli jednak spotka na swej drodze przewodników z powołaniem, to wszędzie może dojść i wszystko przetrwać.
Od trzech miesięcy jestem uczniem I klasy. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze wrócić do początku tej historii i opowiedzieć Wam wszystko ze szczegółami. Ale póki co, chciałem Wam po prostu powiedzieć, że bardzo lubię moje Panie, z którymi pracuję w szkole i często wspominam Rodzicom jak mi z nimi dobrze – z p. Anetką, p. Sylwią, p. Paulinką i p. Natalią. Nie dalej jak wczoraj, kiedy oglądałem zdjęcia z moich szkolnych zajęć, wypatrzyłem na nich moją nauczycielkę wspomagającą i powiedziałem do Mamy: „O! Moja ulubiona Sylwia. Ona przyjdzie do mnie na noc i będzie miała kołdrę i poduszkę z ananasem. I będzie spała ze mną na górze. Moja kochana.” Jeszcze tylko musi przyjąć moje zaproszenie i gotowe! Będziemy razem jeździć do szkoły.
Pani Paulinka też jest tu mile widziana. Im nas będzie więcej, tym weselej! Zapraszam ją kiedy tylko mogę, ale ona ciągle się waha. Jednak ja się nie poddaję. Pytam ją w szkole, kiedy mam z nią zajęcia i pytam kiedy przychodzi do mnie do domu na terapię indywidualną (z której korzystam dzięki wsparciu fundacji „Dorotkowo” i 1% Waszego podatku). Pytam i namawiam, i czekam aż w końcu się zgodzi. Zasypuję komplementami i czekam aż zmięknie. Przedstawiam argumenty i czekam aż zrozumie, że to jest naprawdę dobry pomysł. Ale Paulinka się nie godzi, nie mięknie, nie rozumie. Kiedy skończyliśmy się dziś uczyć oznajmiam, że Paulinka zostaje i kropka! A ona na to… że nie może. Wyobrażacie to sobie? Ja zapraszam, a Paulinka… odmawia! Mówię jej więc, że to nie problem, że nie ma ubrań na zmianę, bo może iść jutro w tych samych do pracy. Że nie szkodzi, że nie ma łóżka i pościeli, ja dam jej kołdrę, koc, matę i poduszkę. Że nie musi się martwić, że jest głodna, bo w naszej kuchni jest dużo jedzenia. Na każde jej „nie mogę, bo…”, mam pięć rozwiązań, ale Paulinka wkłada kurtkę, zakłada buty i już, już chce wychodzić. Zatrzymuję ją jednak i mówię głosem nieznoszącym sprzeciwu, że ma zdjąć natychmiast buty i kurtę i pójść ze mną. Trzymam się kurczowo jej ramienia i proszę żeby została… ale nie zostaje. Paulinka wychodzi, Antoś zamyka drzwi na klucz, a kiedy Mama je otwiera po Paulince nie ma już śladu. Jest mi okropnie smutno. Źle znoszę odmowy. Nie lubię dostawać kosza. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko stać i płakać. A może Wy mi podpowiecie jak do nich dotrzeć? Co zrobić żeby wpadły do mnie na piżama party? A może jestem zbyt nachalny? A może to przez wirusa? A może zbyt krótko się znamy? A może powinienem zaprosić na noc koleżankę lub kolegę zamiast moich nauczycielek? Mówcie szybko, zanim znów zacznę płakać…
Panie Stanisławie, mężczyzna, też czasem musi popłakać, chodź robi to ukratkiem, po cichućku,a z dziewczynami, czy kobietami, to już tak jest, że gdy jesteś wolny i możesz zaprosić je do swojego domu, lub życia to grymaszą, a gdy Ty znajdziesz, tą jedyną, która zostanie i nie opuści Ciebie na krok, to te które zapraszałeś, nagle sobie przypominają o Tobie. Taka kolej rzeczy. Bądź optymistą i próbuj cały czas, a jak nikt nie widzi i nie słyszy, to płacz ile wlezie. Jestem troszeczkę starszy od Ciebie i powiem Ci, tak w tajemnicy, że i teraz nie raz moje oczy są mokre, a gdy ktoś to zauważy, to mówię, że czas iść do okulisty, bo już wzrok słaby i oczy pocą się ze zmęczenia. Pozdrawiam całą rodzinę i życzę zdrowia oraz spokoju
Pański wpis jest uroczy jak sam Staś. Pozdrawiam
Widok zapłakanego Stasia rozrywa mi serduszko:(((