Pożegnanie ze starym rokiem

Można by powiedzieć, że wolne się skończyło. Tata idzie do pracy, ja idę na zajęcia, a Mama ze mną. Tylko Antoś nic nie musi, nadal odpoczywa. Na szczęście koniec wolnego jest tylko przejściowy, za trzy dni będziemy kontynuować nasze słodkie lenistwo.

29. grudnia

Tata idzie do pracy, a Mama, Antoś i ja – czekamy w domu na zajęcia z p. Łukaszem.RehabilitacjaNa szczęście więcej zajęć dzisiaj nie mam. Zaraz po ćwiczeniach pakujemy się do samochodu i jedziemy …Przeczytaj cały wpis

Bardzo długie Święta, czyli dużo czasu na odpoczynek i spędzanie czasu z Rodziną i z Przyjaciółmi

Ufff, znów mam duże zaległości, ale kto by nie miał, gdy wokół tyle się dzieje… święta, Rodzina, Przyjaciele, śnieg, prezenty, zwiedzanie szopek i dużo wolnego czasu. Cudownie!

24. grudnia, czyli Wigilia u Babci Asi i Dziadka Michała

Wstaję rano, a tu wielka niespodzianka! Ogromna… prawie od podłogi do sufitu. Wchodzę do pokoju Rodziców i pierwsze co mówię, to „wow”, a potem już nie panuję nad tym, co wyskakuje mi z ust. Na przemian wołam „la-pa” wskazując na migoczące żarówki i „kuj kuj” kiedy dotykam gałązek. Rety, jaka piękna ta choinka!choinka, wigilia 2014rPiękna, ale prawie naga, bo ubrana tylko w lampki. Razem z Mamą, Tatą i Antosiem bierzemy się do roboty. Czas ją pięknie przystroić.

Choinka ubrana, my ubrani, możemy wychodzić, a tymczasem już teraz życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze na ten wspaniały świąteczny czas. Niech się Wam spełnią wszystkie dobre marzenia, a każdy kolejny dzień, niech będzie lepszy od poprzedniego. Wielu powodów do radości, dużo zdrowia i słonka na niebie. I śniegu! …Przeczytaj cały wpis

Wigilia w Skarszewach i moja pierwsza mała, wielka rola w Jasełkach

Powoli zbliżamy się do najspokojniejszego, najbardziej rodzinnego i najprzyjemniejszego czasu w roku… do Świąt Bożego Narodzenia. Niewiele jest takich ośrodków, w których wszyscy na tyle się znają i lubią, że chcą się spotkać na wspólnym kolędowaniu, dzieleniu się opłatkiem, ucztowaniu i oglądaniu jasełek. Ja znam tylko jedno takie miejsce… Skarszewy. Tutaj co roku jest wigilia, na której spotykają się ze sobą pracownicy, rodzice i dzieci. Jest moc!

A w tym roku to już w ogóle! Bo oprócz tego, co zawsze – jasełek, kolęd, jedzenia, picia, Mikołaja, opłatka, czytania Pisma Świętego i wielu dobrych ludzi… jest coś nowego. Dla mnie nowego. Występuję w Jasełkach! Nie mam wielkiej roli, ale od czegoś trzeba zacząć. Ja zaczynam od bycia pszczołą.Jasełka w Skarszewach Pszczoła w jasełkach? Tak! Bo skarszewskie jasełka zaczynają się od chaosu i tworzenia świata, a ja, razem z innymi przedszkolakami jestem częścią tego, co stworzył Bóg. Jestem pszczołą.Jasełka w Skarszewach Drugą atrakcją jest piosenka, którą zaśpiewali nam pracownicy PSOUU koło w Skarszewach – mój Zespół Terapeutyczny, moje Przedszkole „Oleńka” i OREW. Ta piosenka to miks stworzony z pastorałki „Betlejem Maleńkie” i słów napisanych przez naszą kochaną panią Agnieszkę (zacytuję, jak się dopytam, czy mogę). Wspaniały, wzruszający prezent! Z całego serca dziękuję!

My też chcemy podziękować naszym wspaniałym terapeutom, więc i my mamy dla nich piosenkę. Mama napisała słowa, więc bez pytania o pozwolenie, cytuję:

1.
Terapeuci, dobrze wiecie
Dzieci najważniejsze w świecie
Z Bożą mocą i pomocą,
Dadzą radę nawet nocą.

 

Z naszą wiarą, z Waszą pracą
W rozum ciągle się bogacą.
Uczą mówić, pokazywać,
Tańczyć, śpiewać i nazywać.

 

ref.
Z głębi serca to powiemy:
Za Wasz trud Wam dziękujemy!
Wasze dobro, Wasza praca,
Niechaj do Was zawsze wraca.
Niechaj Jezus, co się rodzi,
Wam to wszystko wynagrodzi.
Niechaj Jezus, co się rodzi,
Wam to wszystko wynagrodzi!

 

2.
Nasze życie, choć jest trudne,
To nie bywa nigdy nudne.
Choć problemy przytłaczają,
To sukcesy radość dają.

 

Dziękujemy Wam Kochani,
Z Wami zawsze radę damy!
Dziękujemy Wam za wszystko,
Dla Was człowiek zawsze blisko.

 

ref.
Z głębi serca to powiemy:
Za Wasz trud…

 

3.
Są trzy Gosie i jest Ania
Ciotki od rehabilitowania.
Od pełzania, przez siadanie,
Po chodzenie i wstawanie.

 

Z Sylwią świata doświadczamy,
Małe rączki usprawniamy.
A na rozwój młodej głowy,
Michał z Miłką jest gotowy.

 

ref.
Z głębi serca to powiemy:
Za Wasz trud…

 

4.
A Mateusz ma gitarę,
Śpiewa z nami on wytrwale.
Klei nuty, składa rymy,
Wszyscy dobrze się bawimy!

 

Magda z Hanią się dobrały,
Do zakątka pokicały.
Uczą dzieci praw przyrody,
razem z nimi Astor młody.

 

ref.
Z głębi serca to powiemy:
Za Wasz trud…

 

5.
Pati z Magdą pomagają,
Różne słowa zapodają.
Wyciągają nowe słówka,
Że aż puchnie młoda główka.

 

Kasia Ochnio i Monika
Także uczą nas języka,
Dodawania, nazywania,
I kolorów rozróżniania.

 

ref.
Z głębi serca to powiemy:
Za Wasz trud…

 

6.
Jest też jedna taka babka,
Która trzyma wszystko w łapkach.
A na imię jej Agnieszka
I w Skarszewach sobie mieszka.

 

Bez jej pracy, bez jej trudu,
By nie było tego ludu,
Co tłumami tutaj wali,
Co jest teraz z Wami w sali.

 

ref.
Z głębi serca to powiemy:
Za Wasz trud…

 

7.
Jedna Babcia w tym kramiku,
Co to wnucząt ma bez liku.
Z serca wyszedł pomysł taki…
“Wesprzeć wszystkie nieboraki!”

 

Od ziarenka, niemowlaka,
Przez dziewczynę i chłopaka.
Pomóc im w samodzielności,
Ku prawdziwej dorosłości.

 

ref.
Z głębi serca to powiemy:
Za Wasz trud…

 

Stałą atrakcją jest też Święty Mikołaj, który grzecznym dzieciom rozdaje prezenty. Ja oczywiście jestem grzeczny prawie zawsze (poza tymi momentami, kiedy wybrzydzam w jedzeniu, albo się wyginam w łuk zamiast elegancko usiąść w foteliku samochodowym).Św. Mikołaj i jaJest też koncert kolęd. Ja jeszcze nie potrafię żadnej zaśpiewać, za to mój Antoś spisuje się na medal! A potem występuje jeszcze raz z moim Tatą, z Wujkiem Maćkiem i jeszcze paroma innymi męskimi głosami. A ze mną tańczy!Antoś i jaNo i to by było chyba na tyle. Następny wyjazd do Skarszew za dwa i pół tygodnia. Do zobaczenia w Nowym Roku!Pszczoła PszczołaPS Zapomniałem dodać, że w sobotę byliśmy z Antosiem u fryzjera 🙂 Widać?

Wtorek, ostatni dzień pracy…

Niby święta tuż za rogiem, a ja dalej się uczę. Dzisiaj mam ostatnie zajęcia przed długim świątecznym odpoczynkiem. Jadę do Nowej Magdy na Krakowską i dzielnie pracuję, a Mikołaj wszystko widzi…, a właściwie, to mam nadzieję, że nie widzi, bo trochę się rozpędziłem z tym „dzielnie pracuję”. Antoś pojechał ze mną i powiem Wam, że nie tak łatwo jest pracować, kiedy starszy Brat siedzi obok i sobie rysuje.

Też bym wolał rysować, albo się bawić, albo grać na gitarze, albo tańczyć… no więc dzisiaj trochę broję, trochę się buntuję i trochę nie chcę, i mam szczerą nadzieję, że Mikołaj jednak nie patrzy.

A co dzisiaj ćwiczymy? Między innymi grafopercepcję, czyli podążanie z punktu A do punktu B i łapanie kropek przy pomocy ołówka.

I jeszcze naśladowanie sekwencji…

…i oczywiście mnóstwo innych rzeczy o których wspominałem już we wcześniejszych wpisach i pokazywałem na wcześniejszych filmach, bo pracując Metodą Krakowską jedne ćwiczenia powtarza się wiele razy, aż w końcu wychodzą bezbłędnie i wtedy przechodzi się do kolejnego etapu.

Tyle przed świętami. Następna aktualizacja za kilka dni. A tymczasem… Wesołych Świąt!

PS Zapomniałem Wam powiedzieć, że od kilku tygodni jestem opiarzem i ałarzem, czyli opanowałem ze zrozumieniem dwa kolejne słówka: „opa” i „ała”. Do tej pory najchętniej wszędzie chodziłem sam, ale teraz, kiedy wchodzimy na klatkę schodową, zamiast wspinać się po schodach, wyciągam ręce do góry i mówię „opa”. A nuż ktoś się skusi i zaniesie mnie jak króla, i postawi przed drzwiami do mieszkania? A „ała” mówię zawsze, kiedy coś mnie zaboli. Mówię magiczne słowo i zaraz obok pojawia się Mama daje buziaka, przytula, dmucha i już nie boli. Oczywiście obydwu słów nadużywam 🙂

Wielka Fabryka Świętego Mikołaja

Zaczął się ostatni tydzień przed świętami. Ostatni tydzień pracy przed długim, cudownym lenistwem. Po raz ostatni w tym roku pojadę na zajęcia do Skarszew i po raz ostatni w tym roku pojadę do OWI.

Jest poniedziałek…

…i jak zawsze jestem w Skarszewach. Tak jak śpiewaliśmy wiosną o wiośnie i jesienią o jesieni, tak teraz śpiewamy o zimie, choć wcale jej nie widać.


U p. Kasi cały czas ćwiczymy Dziecięcą Matematykę. Poznaję figury geometryczne – koło, kwadrat, trójkąt i prostokąt. Uczę się liczenia od 1 do 5 i dowiaduję się …Przeczytaj cały wpis

Mikołajki w Teatrze Muzycznym w Gdyni

W czwartek…

…jestem oczywiście w Skarszewach. I jak zawsze zaczynam od muzyki, którą lubię najbardziej na świecie, z p. Mateuszem, którego też bardzo lubię.MuzykoterapiaPotem mam jeszcze zajęcia logopedyczne, odpoczynek w przedszkolu i logorytmikę, po której idę na spotkanie z p. Moniką – pedagogiem.Zajęcia pedagogiczne Dzisiaj przypominamy sobie kolory, warzywa i owoce. Niby znam je już dobrze, ale raz na jakiś czas muszę wracać do tego, co już potrafię, żeby utrwalić, żeby nie wyleciało mi z głowy, a jeśli wyleciało, to żeby się przypomniało i wróciło.

Napracowałem się jak wół, to teraz mogę się bawić w przedszkolu. Mam na to ok dwóch godzin. Nie spieszy mi się ani z wchodzeniem do niego (bo trochę się martwię, że Mama o mnie zapomni i wcale mnie nie odbierze), ani z wychodzeniem (bo skoro Mama już przyszła, to wiem, że jednak pamięta i czuję się bezpiecznie). Wybawiony, najedzony i wysiusiany w końcu jednak wychodzę… tuż przed 15:00. Ubieram się i jadę prosto po mojego Antosia, a potem wracamy razem do domku.

Kiedy jestem w przedszkolu (w każdy poniedziałek i w każdy czwartek), to ten dzień tak mi jakoś szybko mija. W drodze powrotnej jest już szaro-buro, a jak dojeżdżamy do Antosia przedszkola, to zupełnie ciemno. Zanim doturlamy się do domu jest już 17:00 i zostaje niewiele czasu na zabawę. W zasadzie to kąpiel i jedzenie kolacji zajmuje większość czasu, jaki pozostał mi przed pójściem spać. Ale nie powiem żebym narzekał, bo niewiele jest rzeczy przyjemniejszych od pluskania w wannie.

Po kąpieliJest piątek…

…a ja dalej zabiegany. Najpierw rehabilitacja z „Kukaszem”. Zawsze zaczynamy od masażu, żeby przygotować moje mięśnie do pracy…

A potem to już dzikie szaleństwo, m.in. wspinaczka wysokodrabinkowa i najbardziej znielubiane przeze mnie ćwiczenia na piłce.

Wychodzę od Łukasza i pędzę jeszcze na dwa ostatnie w tym tygodniu zajęcia z SI i z logopedą w PSOUU. Dzisiejsze zajęcia z p. Agatą są świąteczno-zimowe. Jest chmurka, z której na nitkach zwisają śnieżynki, w które dmucham. Raz po kolei na każdą z nich, innym razem na wszystkie jednocześnie. Raz na tą, którą wskaże pani, innym razem wybieram sam. Próbujemy zrobić tak, żebym wciągał powietrze buzią, a wypuszczał noskiem, ale nie jest to łatwe. Raz mi się jednak udaje. Po śnieżkach przychodzi bałwan (w ramach powtórki opisujemy sobie jego części ciała i ubranko), który mówi mi do uszka – raz jednego, raz drugiego znane mi sylabki – PA, PO, PU, PE, PY, PI. Wszystkie powtarzam bez problemu. Potem dopasowuję sylabki do siebie. PA do PA, PU do PU itd. Ćwiczymy też sekwencje. Pani Agata układa kawałek… coś tam, balon, coś tam, balon… Ja mam ułożyć ciąg dalszy, ale zupełnie mi nie idzie. Wolę układać na tym, co już mam, albo pod spodem. Pracujemy też z Lwem Leonem, a nawet z czterema. Każdy lew ma inną minę, każda idealna do ćwiczenia pionizacji języczka. Przyda mi się to bardzo, bo… no cóż, nie wychodzi mi to najlepiej. „Lala” mówię całkiem ładnie, ale jednak języczek zamiast stukać o podniebienie, uderza w dolną wargę. Zupełnie nie tak, jak powinien. No, ale ćwiczenie czyni mistrza, prędzej czy później to ogarnę. Pionizację języczka ćwiczę też przez gimnastykę… dotykanie językiem nosa, oblizywanie ustek i liczenie, i czyszczenie języczkiem zębów. Ćwiczymy jeszcze powtarzanie wyrazów. Trzygłoskowe powtarzam wszystkie, a czterogłoskowy tylko jeden (z nowych oczywiście, bo przecież w stałym repertuarze mam już m.in „lody” i „auto”, i wiele innych, których akurat dzisiaj powtarzać nie mam), za to przydatny, biorąc pod uwagę moje muzyczne ciągoty… mówię „nuty”.

Jest sobota!

Hurrra! Wreszcie wolne! Strasznie się cieszę! Nie tylko dlatego, że nic nie muszę, ale także dlatego, że wreszcie mogę. A co mogę? Dzisiaj mogę iść do Teatru Muzycznego w Gdyni. Zabieram ze sobą Mamę, Tatę i Antosia, i ruszamy na wspaniałe spotkanie mikołajkowe zorganizowane przez moją fundację, w której zbieram 1% Waszego podatku na moje turnusy i ćwiczenia na miejscu. Największą atrakcją jest oczywiście spektakl pt. „Pchła Szachrajka”.

Jeszcze się nie uśmiecham, bo jeszcze się nie zaczęło...

Jeszcze się nie uśmiecham, bo jeszcze się nie zaczęło…

W wakacje byłem już na tej bajce, ale w zupełnie innym wykonaniu, w zupełnie innym miejscu i w zupełnie innych okolicznościach. Latem spektakl był na dworze, podczas FETY, czyli występów teatrów ulicznych. Teraz siedzę w eleganckiej koszuli, w eleganckim teatrze i podziwiam wszystko co dzieje się na scenie, chłonę widowisko całym sobą! Śmieję się głośno, biję brawo, a nawet komentuję! Spektakl trwa ponad godzinę, ale ja nie nudzę się nawet przez chwilę. Najbardziej podoba mi się koń, na którym jeździ Pchła Szachrajka. Rewelacyjnie zagrał też słoń, który wspaniale tańczył, machał uszami i się kłaniał. Mówię Wam, normalnie petarda!

I po wszystkim! Pa, pa! Byliście wspaniali!

I po wszystkim! Pa, pa! Byliście wspaniali!

Już się nie mogę doczekać, kiedy znów się wybierzemy! I mam nadzieję, że będzie to szybciej niż za rok. Bo zawsze sobie obiecujemy, że raz na jakiś czas pójdziemy, bo to wspaniała zabawa i wielkie przeżycie, a potem nic z tego nie wychodzi. I tak to właśnie wygląda, że ostatnio byłem w teatrze rok temu, również dzięki Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”.

Po przedstawieniu jest jeszcze jedna atrakcja… spotkanie z św. Mikołajem, który rozdaje wory pełne prezentów i spotkanie z Myszką Norką, która rozdaje uściski 🙂 Mikołaja wolę trzymać na dystans. Nawet prezent mnie nie przekonuje. Za to Myszka Norka jest spoko i ma fajny ogon, za który ją ciągnę.

Staszek-Fistaszek i Myszka Norka

Staszek-Fistaszek i Myszka Norka

Dzisiaj są ostatnie zajęcia na basenie, ale nie idę na nie, bo baluję w teatrze, a potem szybko wracam do domu żeby coś zjeść. Już od jakiegoś czasu jestem coraz bardziej samoobsługowy. Przysuwam taboret tylko w dwa interesujące mnie miejsca… albo do swojego krzesełka – wtedy wspinam się po stoliczku i siadam na swoje miejsce w oczekiwaniu na jedzenie, albo do lodówki, którą najpierw otwieram, a potem włażę na taboret i grzebię w poszukiwaniu serka waniliowego. Oj, znów mnie przyłapali!Grzebanie w lodówce

Zamienię krowę na pompon

Wtorek…

Przehandlowałem krowę! Dzisiaj w OWI, pod koniec zajęć z p. Asią dokonałem uczciwej zamiany. A było to tak… uwielbiam bawić się takimi piłkami, które są pomponami z gumek. Nie wiem, czy wiecie o czym mówię, bo nie jest łatwo to opisać. Ale jest sobie taka kula, coś jak WOW, tylko że nie gada, nie lata i nie świeci, i ta kula jest pomponem zrobionym z gumek przypominających gumki recepturki. Wspaniałe doznania dotykowe dla moich łapek. Mogę się tym bawić i bawić bez końca, i sprawia mi to ogromną przyjemność. Dzisiaj znalazłem taki pompon u p. Asi, ale kiedy miałem wychodzić, pani chciała go z powrotem. Nie bardzo mi to pasuje, więc myślę, myślę, myślę i mam! Wymyśliłem! Zamiast pompona, oddaje moją ulubioną krowę. Pani pyta, czy chcę się zamienić, a ja na to, że „ta!” i od razu, na wszelki wypadek robię „papa” i razem z pomponem podążam w kierunku drzwi. Za zgodą p. Asi zabieram „moją” fredzlową piłkę. Tylko na tydzień, ale jest!

Zaraz po OWI jadę do Gdyni, na zajęcia z Magdą.Metoda Krakowska Dzisiaj ćwiczymy m.in coś takiego… Magda kładzie mi przed nosem pasek, na którym narysowanych jest kilka obrazków, np. figur geometrycznych. Moim zadaniem jest dopasowanie takich samych pod spodem. Z jednej strony to pestka, bo …Przeczytaj cały wpis

Mikołajki!

Zacznę od czwartku…

W Skarszewach zima zaczęła się na dobre, przynajmniej na zajęciach. Jesienne piosenki zapadły w zimowy sen, a my śpiewamy o śniegu, mrozie i zbliżających się Świętach. Hurrra!

Na muzyce zima i na logorytmice też. Zima, śnieg i bałwan (zrobiony z balonów, papieru toaletowego i sznurka).

Więcej nie pamiętam, bo od czwartku upłynęło już sporo czasu. Po zajęciach idę jeszcze do przedszkola, a gdy Mama przychodzi po mnie tuż przed 15:00, wcale nie chcę wychodzić. Zagarniam powietrze ręką i wołam do Mamy „chodź!”. Ale Mama przyjść nie może, bo już najwyższa pora żeby szykować się do drogi. O 16:00, na Morenie będą moje ostatnie zajęcia w ramach „Twórczej grupy wsparcia”. Ojej, ale mi smutno!Ostatnie zajęcia w "Twórczej grupie wsparcia"

Piątek…

…zaczynam od mojej rehabilitacji z Dorotkowa. Ćwiczę oczywiście z p. Łukaszem (na którego mówię „kukasz”).rehabilitacja…zaraz potem śmigam na pocztę wysłać kolejną porcję kartek świątecznych i do PSOUU na SI. Ostatnie zadanie na dziś, to zajęcia prowadzone Metodą Krakowską.

Razem z Magdą ćwiczymy przyimek „na”. „Na” krześle, „na” stole, „na” łóżku i „na” szafie. Nie jest łatwo się w tym połapać, zwłaszcza że szafa prowokuje mnie żeby do niej zaglądać, ale powoli idziemy do przodu:

Dzisiaj pracujemy też na puzzlach dwuelementowych. Tym razem z sześciu kawałków muszę ułożyć 3 obrazki, jednak mam do dyspozycji same kontury. Środka i kolorów brak.

No to teraz zasłużyłem już na weekendowy odpoczynek. Czas start!

Wieczorem, zamiast szykować się do spania, idziemy z Mamą, Tatą i Antosiem na  wspaniałą zabawę Mikołajkową do Loopy’s World! w zasadzie to wystarczyłaby mi jedna mała zjeżdżalnia i podejście, ale Mama mnie porywa i idziemy w plątaninę pajęczyn, tuneli, przepaści i zjeżdżalni. To dopiero jest rehabilitacja! Wszędzie się wspinam, wszędzie włażę, wszystko mogę! Muszę jednak powiedzieć, że mam chyba lęk wysokości. Nie boję się, co prawda, siedzenia na wysokiej zjeżdżalni, ani nawet zjechania, ale wspinaczka po siatkach przez które widać podłogę, która jest bardzo, bardzo daleko, albo przejście przeźroczystym tunelem napawa mnie strachem. Za rękę mogę iść, ale tak całkiem sam, nie zrobię ani kroku. Boję się i już! I ten brodaty święty też nie wzbudza mojego zaufania. Nie znam gościa, choć przypomina mi trochę św. Mikołaja, którego widziałem w moich książeczkach.Loopy's World

W sobotę…

…Antoś wstaje o świcie i budzi wszystkich dokoła. W butach odnalazł prezenty i chce się podzielić ze wszystkimi swoją wielką radością. Ja też się cieszę. Mikołaj o mnie nie zapomniał 🙂MikołajkiNajwspanialszym ze wszystkich wspaniałych prezentów jest oczywiście serek waniliowy!Serek waniliowy Maćkowy

W niedzielę…

…miałem w planach jeszcze jedną zabawę Mikołajkową. Tym razem organizowaną przez Fundację Wspierania Rozwoju „Ja Też”. Niestety coś źle się dzisiaj czuję i zamiast balować zostaję z Mamą w domu. Na imprezę wysyłam delegację w postaci Antosia i Taty. Antoś, jak na starszego Brata przystało przywiózł mi moją mikołajową paczkę, pełną czekolady. Ciekawe, czy zdążę się na nią skusić zanim się przeterminuje… bo z tym moim jedzeniem zamiast coraz lepiej, jest coraz gorzej. Wczoraj nie zjadłem obiadku i dzisiaj też nie chciałem. Skusiłem się dopiero późnym wieczorem. Tak to jakoś ostatnio bywa, że wolę nie zjeść nic, niż zjeść obiad. I nie ma znaczenia, czy jest to obiad ze słoika, z pojemnika, z mojego talerza, czy z talerza Rodziców. Nie ma znaczenia, czy to mój ulubiony Hipp z serduszka, czy inny zwykle chętnie zjadany przeze mnie obiad ze słoika. Prawdziwego jedzenia też nie chcę spróbować. Ani pomidorówki, ani gulaszu, ani ziemniaczków, ani buraczków. Pomocy!

Kilka powodów do dumy

Ostatnio znowu nic nie pisałem, za to nadrobiłem zaległości w odpisywaniu na wiadomości na facebooku. Teraz muszę poodpisywać jeszcze na maile i wtedy będę na czysto i nie będę miał poczucia, że kogoś z Was zaniedbuję.

Przez ostatnie kilka dni dużo się działo, ale nie mam czasu żeby o wszystkim opowiadać. Powiem tylko tyle, że mieliśmy z Tatą i z Antosiem męski weekend, bo Mama szkoliła się w Toruniu. W sobotę wcześnie rano pojechałem z moim Antosiem na konkurs, w którym jego grupa zajęła drugie miejsce. Pękam z dumy!Mój AntośNo i to tyle z sobotnich zajęć. Mój basen przepadł i moja rehabilitacja też. Tata zapomniał, ale nie ma tego złego… dzięki temu mieliśmy trochę więcej czasu dla siebie, niż w ciągu mojego zabieganego tygodnia.

A w niedzielę też przepada to, co moje… od zaprzyjaźnionych Fanów dostałem bilety do Wielkiej Fabryki Świętego Mikołaja, ale Tata zostawia mnie z Babcią i zabiera tylko Antosia.Antoś i elf Na szczęście Mama wygrała drugi bilet w facebookowym konkursie, więc ja też pójdę. Hurrra! 😀

A teraz o tym, co w nowym tygodniu…

W poniedziałek robiłem to, co zwykle, więc już nie będę do tego wracał i przejdę od razu do wtorku.

We wtorek…

….obchodzę 34. miesiąc życia. Jeszcze dwa i będę już bardzo, ale to bardzo duży.
Ostatnio opowiadałem Wam, że zacząłem Dziecięcą Matematykę wg Gruszczyk-Kolczyńskiej. Pani Kasia pokazuje mi figury, ćwiczy pamięć i kojarzenie, uczy liczenia, a moja nauka nie idzie w las! Dzisiaj (tj. 2. grudnia) siedzę sobie przy stoliku i czekam na serek waniliowy. Mama coś się ociąga, więc w myślach mówię do niej „liczę do trzech i serek ma być” 😉 Ale na głos wypowiadam tylko tyle… „eden, wa…” i przekładam liczone paluszki. No to taki sukces na moją kolejną miesięcznicę.

A w środę…

…żeby odsapnąć po wczorajszym, intensywnym dniu, odwołuję moje zajęcia w Skarszewach. Dzień zaczynam od zajęć u Magdy, a tam kolejne sukcesy, małe i wielkie kroki milowe na zajęciach prowadzonych Metodą Krakowską. I jeszcze trochę nowości. Tadam!