Po kilkudniowej przerwie na chorowanie, jadę do Skarszew. A tam… najpierw muzyka, potem terapia ręki, potem zajęcia z psychologiem, a potem niezły cyrk! Nudno jest uczyć się ciągle tego samego, a jeszcze nudniej by było uczyć się tego samego, na tych samych materiałach i siedząc w ławce. Pani Kasia dobrze mnie rozumie i dlatego na jej zajęciach nie ma miejsca na nudę. Mimo, że już kolejny raz ćwiczymy długi i krótki, i już po raz nie wiem który ćwiczymy liczenie do trzech, dzisiaj jest zupełnie inaczej. Dzisiaj jest prawdziwy cyrk! Pani Kasia pięknie umalowana i jeszcze piękniej uczesana, przygotowała dla mnie wspaniałe sztuczki… zobaczcie sami!
Tyle zabaw, tyle ćwiczeń, tyle powtórzeń i tyle nowej wiedzy… i to wszystko w zaledwie 45 minut zajęć! Rozpoznawanie długiego i krótkiego idzie mi naprawdę bardzo dobrze. Coraz częściej je nazywam, nawet jak nikt mnie nie pyta. Coś czuję, że już niedługo przejdziemy do następnego matematycznego zadania.
A tymczasem kończę zajęcia i idę do przedszkola. Niestety nie czuję się tam najlepiej. Jestem senny i nie mam apetytu. Z tej okazji odwołujemy popołudniowe zajęcia z p. Agatą, odbieramy Antosia z przedszkola i wracamy do domu.
Na szczęście humor i apetyt wracają! W samochodzie, pod Antosia przedszkolem zjadam banana, zaraz po przyjściu do domu zjadam obiadek, a potem jeszcze kaszkę!
A we wtorek…
…budzę się rano i jak zawsze wołam Rodziców. Rodzice jakoś specjalnie się nie spieszą, ale w końcu zjawia się Tata. Ściąga mi pieluchę, sadza na nocnik i co? I pielucha jest sucha! Po całej długiej, jedenastogodzinnej nocy wstałem rano z suchą pieluchą! Fanfary, oklaski, kurtyna, bis!
Magda odwołała wczoraj nasze zajęcia. Tym razem to ona jest chora. Zamiast pracować będziemy leniuchować! Bierzemy wózek, bierzemy misia i idziemy na spacer. Nikt nas nie goni, nigdzie nie musimy się spieszyć, nic nie mamy do załatwienia, więc to ja wyznaczam trasę i to ja decyduję o długości spaceru. Idziemy na sąsiednie osiedle, zamiast chodzić wokół bloku, pokonuję milion schodów…
…a potem spaceruję wśród domków jednorodzinnych. Mam mnóstwo pomysłów na urozmaicenie spaceru, ale nie wszystkie mogę zrealizować. Chciałbym odwiedzić tych, którzy zostawili otwarte furtki i bramy, ale Mama nie pozwala mi się wdzierać na cudze posesje. Chciałbym wędrować środkiem ulicy i mam ku temu powody… asfalt jest gładki, a chodniki dziurawe, ale na to Mama też mi nie pozwala. Poza tym jesteśmy raczej zgodni. Wędrujemy ponad godzinę, kiedy czuję że moje nóżki robią się już bardzo zmęczone. Do domu daleko, w wózku Misia się nie zmieszczę… co tu zrobić? Już wiem! Wyciągam ręce w górę i mówię „opa”, i wszystko załatwione. Mama bierze mnie na barana, wózek do ręki i ruszamy dalej. Siły mi wróciły, więc wesoło śpiewam, podskakuję i wyklepuję na Mamy głowie rytm piosenki. Jest wesoło!
PS Do Światowego Dnia Zespołu Downa zostały cztery dni! Mam nadzieję, że macie już naszykowane kolorowe skarpety! Są one symbolem tego, że nie wszystko musi pasować, nie wszystko musi być idealne, nie wszystko musi być takie same. A mimo tego, może być naprawdę fajne! Bądźcie ze mną!
PS2 Z całego serca zachęcam Was wszystkich do podzielania się ze mną 1% podatku. Dzięki Waszej decyzji będę miał możliwość skorzystania z prywatnych zajęć w ciągu roku, a także wyjechania na turnus. To dla mnie wiele znaczy. Wielkie dzięki!
Staszku jesteś cudowny, śliczny i bardzo mądry…mogłabym Cię schrupać;) buziaczki dla Ciebie
Staszek-Fistaszek super ksywa a Staś tak właśnie się nazywa.
Stasiu jesteś wspaniałym i mądrym chłopczykiem, więc dedykuję ten wierszyk tobie.
Mam cudownego wnuka z Zespołem Downa. Skończył dzisiaj dwa miesiące,a ja – ja dla niego śmigam dzisiaj w skarpetkach żółtej i fioletowej 🙂