Tymczasem na zewnątrz…

W pewien piękny majowy dzień 2011 roku Mama wyszła z toalety z uśmiechem na twarzy. Popatrzała na Tatę, popatrzała na swojego Synka i powiedziała: „Antoś będzie starszym Bratem”. Wszyscy się ucieszyli, a Mama chyba najbardziej. Czułem jak mocno bije jej serce, czułem jej radość.

Jestem! :D

Jestem! 😀

Mama od razu poleciała do lekarza aby wszystko potwierdzić, ale na to było jeszcze za wcześnie. Musiała uzbroić się w cierpliwość. Jak tylko lekarz potwierdził moją obecność Mama przestała być cierpliwa i wszystkim się pochwaliła, mimo że znów było za wcześnie. Moje serducho jeszcze nie biło. …Przeczytaj cały wpis

Coś z niczego

Na początku nie było nic. No może prawie nic. Był już Tata, Mama i mój starszy Brat Antoś. Ale nie było jeszcze mnie. Potem dzięki pomysłowości moich rodziców, ich dobrej woli, chęci i miłości powstałem ja. Najpierw byłem niepozorną, malutką kuleczką. Miałem kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt komórek, a w każdej z nich 47 chromosomów. Teraz jestem już znacznie większy, a od trzynastu dni mam nowy dom. Tkwię w brzuszku Mamy i trzymam się mocno żeby nie wypaść.

Świat mnie niezmiennie zadziwia. Jeszcze kilka linijek temu nie było mnie wcale, a teraz zaczyna się już kształtować mój własny układ nerwowy (swoją drogą całkiem niezły, dzięki kwasowi foliowemu, który brała moja Mama zanim jeszcze powstałem): mózg, rdzeń kręgowy i inne przydatne rzeczy. Mam też serce. Serce jest super… tatam tatam, tatam. Wybija cichutko mój puls, roznosząc krew wszędzie tam gdzie jest potrzebna.

Póki co wyglądam jak każde inne dziecko w moim wieku, czyli jak kijanka albo krewetka. Jestem różowo-przejrzysty i obiektywnie mówiąc, niezbyt ładny. Ale wkrótce się to zmieni.

Skąd się wziąłem

No i się zaczęło. Z jednej strony pędzę jak szalony, z drugiej strony cichutko sobie czekam. Pędzę. Czekam. Pędzę. Czekam. Udało się! Zwycięstwo! Hurra! Jesteśmy razem i już zawsze będziemy! To znaczy będę. Jestem. Jestem człowiekiem, chłopcem…, oj chyba coś jeszcze. No to klops. Jestem pewien, że miało ich być 46 i nie wiem jakim cudem jest 47. Liczę i liczę, ale uparcie jest ich więcej niż powinno. Nie dużo więcej, ale jednak. Sprawdzę jeszcze raz. Nadal za dużo. Bez względu na to, od której strony i który raz z rzędu ciągle się nie zgadza. Jest o jeden za dużo. Mam 47 chromosomów. Wszyscy lubią gratisy, ale nie jestem pewien, czy dotyczy to również spraw związanych z genetyką. Ja w każdym razie zachłanny nie jestem. 46 wystarczyłoby w zupełności. Tymczasem jedna z 23 par nie jest wcale parą, tylko trójką. Mam trisomię 21.

No to hop!

No to hop!