Budzik budzi Tatę, Tata budzi Mamę, Mama budzi mnie, a Antek szczęściarz śpi. Godzina 7:30, a my już w drodze. Jedziemy do Skarszew. Po co? To się okaże, w każdym razie usłyszeliśmy od kilkorga rodziców zespołowych dzieci, że mają tam fajny ośrodek z rehabilitacją i innymi bajerami dla dzieci. Zobaczymy. Dojeżdżamy bez błądzenia 30 minut przed czasem 🙂 Mama jest z siebie dumna.
Dostajemy zapisaną kartkę, z którą musimy się zapoznać, a komisja bierze teczkę z moimi wynikami badań. Po kilku minutach spotykamy się wszyscy razem – pani przewodnicząca, p. psycholog, p. logopeda i p. rehabilitantka. Najpierw wywiad, a potem każda pani ogląda mnie po swojemu. Wszystko jest nagrywane, więc staram się prezentować jak najlepiej. Komisja wychodzi i wraca, a my dowiadujemy się paru nowych rzeczy na mój temat. Ustalamy też grafik, zaczynam zajęcia od przyszłego tygodnia. Super tempo!
- Tydzień pierwszy – Mama dzwoni do ośrodka (58) 5882463 w Skarszewach, aby umówić się na wizytę.
- Tydzień drugi – wizyta przed komisją, która ocenia moją kondycję i ustala plan ćwiczeń.
- Tydzień trzeci – rozpoczynają się zajęcia, regularnie, dwa razy w tygodniu, ze stałym grafikiem na cały rok.
Czas na dobrą radę – jeśli czekacie na zajęcia w OWI i termin macie na za kilka tygodni lub miesięcy, zadzwońcie do Skarszew 🙂 Jeśli do Skarszew macie za daleko, poszukajcie ośrodka rehabilitacyjnego w innej małej miejscowości w okolicy Waszego miejsca zamieszkania.
A dlaczego chcemy jeździć 50 km w jedną stronę, czyli 200 km tygodniowo, skoro mamy OWI 7km od domu? Głównie ze względu na edukację sensoryczną (SI) – tutaj zajęcia są od zaraz. W Gdańsku jesteśmy na samym końcu dwuletniej kolejki. Po drugie, spodobał nam się sposób, w jaki ustala się tutaj zajęcia – wszyscy razem obserwują, nagrywają, komentują, decydują. No i po trzecie – to miejsce polecili nam inni rodzice (m.in. mama Lenki i mama Amelki).
A w ogóle to muszę Wam powiedzieć, że spotkałem tu Lenkę i jej mamę – Ciocię Beatkę, co bardzo mnie uszczęśliwiło 🙂
Po zajęciach czas na spanie, śpię więc do oporu, a tymczasem Mama wraca do Gdańska. Dojeżdżamy na rehabilitację, ale nie bardzo mi się podoba. W zasadzie, to nie podoba mi się ani trochę i cały czas płaczę. Czasem tak bywa.
Ostatni punkt dnia dzisiejszego to wykład, a w zasadzie warsztat w OWI. Jadę z rodzicami, bo nie mają co ze mną zrobić. Powinni przyjechać tu beze mnie, ale co zrobić? Staram się więc być grzeczny i przez 1,5 h gadam sam do siebie, bujam się w foteliku i obgryzam motyla.