Lewe ucho, trochę głucho

Kiedy byłem zupełną świeżynką, jak każdy nowo narodzony dzidziuś, miałem w szpitalu przesiewowe badanie słuchu. W pierwszej dobie wyszło słabo, w trzeciej prawie dobrze – lewe ucho do kontroli. Jak byłem nieco większym dzidziusiem pojechałem na badanie ABR do Akademii Medycznej i tam, po przeprowadzeniu dwóch prób okazało się, że wszystko jest dobrze, że moje uszy wszystko słyszą.

A jak raz wyjdzie dobrze, to podobno nie ma się już czym martwić i więcej badać nie trzeba. A skoro nie trzeba, to nie badałem, bo nie warto się męczyć.

Nigdy zresztą nie miałem z uszami żadnych kłopotów. Nic mnie nie bolało, nic się nie zatykało, nic nie swędziało, nigdy do ucha nic nie wepchnąłem, nic mi do niego nie wpadło, ani nie wleciało, więc nie było też potrzeby żeby iść po raz kolejny do audiologa, czy po raz pierwszy do laryngologa.

Ale dzisiaj nadarzyła się okazja, żeby laryngologa jednak odwiedzić. Moja koleżanka Lena pojechała na turnus i odstąpiła mi swój termin wizyty u dr Urbańskiej. Z jednej strony nie mam po co, bo wszystko ze mną dobrze, ale z drugiej strony…

  • dzieci z zespołem Downa mają węższe i bardziej kręte kanaliki uszne, więc bardziej podatne są na infekcje, dlatego warto po każdej chorobie, udać się na kontrolę do laryngologa. Podobno zwykłe badanie w gabinecie pediatry nie pokaże tego, co specjalistyczny sprzęt znajdzie bez problemu,
  • zgrzytam zębami i nikt nie potrafi mi z tym pomóc. A nuż laryngolog coś poradzi!,
  • chrapię, jak stary, chociaż jestem młody,
  • zatykam czasem uszy, kiedy jest za głośno, chociaż inni uważają, że głośno wcale nie jest,
  • kiedy oglądam bajkę patrzę prawym okiem!*

* A co oko ma wspólnego z laryngologiem? Ano to, że jak byłem kilka razy u okulisty, to ten nigdy nie widział problemu z moimi oczami. Lewe oko zawsze spoko i prawe też. Kiedyś powiedzieliśmy o tym mojemu Wujkowi, co też jest lekarzem, że dlaczego ja tak patrzę prawym okiem, skoro lewe też wszystko widzi, a Wuj na to, że może ucho nastawiam, a nie oko. No i faktycznie! Ale o tym za chwilę.

Dzisiaj jestem w przedszkolu tylko trzy godzinki. O 12:30 odbiera mnie Mama i jedziemy do Pomorskiego Centrum Słuchu i Mowy MEDINCUS. Gdy tylko wchodzimy do środka, Pani z rejestracji mówi: „O! A to chyba jest Staś” i bardzo miło się ze mną wita, chociaż wcale mnie nie zna. Druga Pani też mnie od razu zagaduje i posyła uśmiechy. Bardzo mi to pasuje. Lubię jak ludzie mnie lubią i są dla mnie mili. Od razu czuję się jak u siebie. Siadam, gadam, czytam książeczki i trochę się popisuję.

Przychodzi Pani doktor i razem idziemy do jej gabinetu, w którym jest mnóstwo fajnych sprzętów. Mama siada na fotelu, a ja Mamie na kolanach. Pani doktor zagląda mi w gardło i w uszy, a ja siedzę bardzo spokojnie. Pani doktor nie może się nadziwić, że tak dzielnie znoszę wszystkie badania, a Mama pęka z dumy, że taki ze mnie grzeczny chłopak. Ale tak naprawdę nie ma co się dziwić i nie ma, co pękać, bo po pierwsze ja bardzo lubię chodzić do lekarzy. Serio, nie wiem czemu, ale mam do nich wielkie zaufanie i czuję do nich wielką sympatię. Może dlatego, że sam mam w Rodzinie trochę doktorów, a może dlatego, że tak się troszczą i opiekują, i dbają o to, żebym był zdrowy? Po drugie, kiedy Pani doktor zagląda mi do ucha różnymi końcówkami, to wszystko widzę na ekranie komputera i to jest strasznie ciekawe. Najpierw moją uśmiechniętą buzię, a potem moje małe uszko. I widać wszystko, co jest hen daleko w środku! Naprawdę, niezła zabawka! Widać zakręty w uchu i włoski, i błonę bębenkową, podobno bardzo ładną. Pani doktor mówi, że jestem całkiem fajny, ale że chyba nie będę jej pacjentem, bo wygląda na to, że jestem okazem zdrowia i na uszy nie będę chorował. No i wtedy Mamie się przypomina o tym nastawianiu oka, bądź ucha do bajki, więc Pani doktor na wszelki wypadek, wysyła mnie na badanie – otoemisję akustyczną.

Siedzę z Mamą w takiem małym pokoiku wyłożonym dużymi foremkami od jajek, a Pani Małgosia wkłada mi w uszy zatyczki z kabelkami. Potem siada za szybą i wysyła do moich uszu różne sygnały. Moje uszy je odbierają, albo i nie, a wszystko zapisuje się w komputerze. Dźwięki, które wysyła p. Małgosia, to podobno nic konkretnego, ale ja wiem lepiej, w końcu to ja mam słuchawkę w uchu. I zdradzę Wam, co było tam słychać… małpy i helikopter!badanie-sluchu-customWykresy, które dostałem po badaniu, nic mi nie mówią, ale podobno nie jest najlepiej.

Ucho prawe całkiem żwawe, wyłapało dźwięki, które spływały po kabelku. Lewe ucho, trochę głucho i póki co nie zdało egzaminu. Na razie mam się nie martwić i czekać. Pod koniec stycznia przyjdę tu na prywatną wizytę (niestety miejsce na NFZ jest dopiero na czerwiec) i wtedy powtórzymy całe badanie i zobaczymy, co dalej. Jak będzie dobrze, to dobrze, a jak nie, to dostanę skierowanie na badanie ABR we śnie, w Akademii Medycznej. Mam nadzieję, że nie będzie trzeba go robić, bo jakoś nie wyobrażam sobie zasnąć w środku dnia, w obcym miejscu, z zatyczką w uchu. A jeśli jednak będzie trzeba, to mam nadzieję, że dobrze wypadnie, i że nie będę musiał mieć aparatu. A jeśli jednak będę musiał, to mam nadzieję, że będzie ładny i wygodny.

PS Istnieje prawdopodobieństwo, że św. Mikołaj mógł ostatnio sobie pomyśleć, że jestem trochę niegrzeczny i trochę nie słucham się Taty. Jakbyście go gdzieś spotkali, to przekażcie mu proszę, że jestem bardzo grzeczny, a fakt, że czasem nie słucham wynika tylko z tego, że lewe ucho, trochę głucho… 😉


Jeden komentarz do wpisu “Lewe ucho, trochę głucho

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *