No i się zaczęło. Z jednej strony pędzę jak szalony, z drugiej strony cichutko sobie czekam. Pędzę. Czekam. Pędzę. Czekam. Udało się! Zwycięstwo! Hurra! Jesteśmy razem i już zawsze będziemy! To znaczy będę. Jestem. Jestem człowiekiem, chłopcem…, oj chyba coś jeszcze. No to klops. Jestem pewien, że miało ich być 46 i nie wiem jakim cudem jest 47. Liczę i liczę, ale uparcie jest ich więcej niż powinno. Nie dużo więcej, ale jednak. Sprawdzę jeszcze raz. Nadal za dużo. Bez względu na to, od której strony i który raz z rzędu ciągle się nie zgadza. Jest o jeden za dużo. Mam 47 chromosomów. Wszyscy lubią gratisy, ale nie jestem pewien, czy dotyczy to również spraw związanych z genetyką. Ja w każdym razie zachłanny nie jestem. 46 wystarczyłoby w zupełności. Tymczasem jedna z 23 par nie jest wcale parą, tylko trójką. Mam trisomię 21.
Skąd się wziąłem
18