Dziś jest taki dzień, kiedy strasznie dużo rzeczy mam do ogarnięcia. Aby się ze wszystkim wyrobić wstaję tuż przed 6:00 i zachęcam Rodziców do tego samego. Początkowo idzie mi całkiem dobrze. Tata wstał i przyniósł mnie do tzw. „dużego pokoju”. Okazuje się jednak, że Rodzice są odporni na moje zaczepki i po godzinie prób (i na 5 minut przed dzwonkiem budzika) uznaję ich zwycięstwo i przytulony do Mamy zasypiam. Śpię sobie smacznie i piękne mam sny, a Rodzice… mnie budzą! Serio. Nagle im się spanie odwidziało i to akurat wtedy kiedy ja znów jestem zmęczony. Nie ma spania, trzeba wstawać, euthyrox, siusiu, śniadanko i wio!Zaczynam od zajęć na „Polankach”. W kwietniu ćwiczyłem z p. Agatą, w maju ćwiczę z p. Karoliną. Znamy się trochę z bąbelkowych kąpieli, które miałem w sierpniu i we wrześniu ubiegłego roku. Dobrze nam się razem ćwiczy 🙂 Aby to udowodnić robię nawet kilka kroczków podtrzymując się wieży ułożonej z materacy. Taki ze mnie zuch nad zuchy! Niestety moje ćwiczenia na „Polankach” już się kończą. Ostatnie będę miał w czwartek rano, a potem koniec, finito aż do sierpnia. Antek kończy już dziś. Szkoda. Dobrze ćwiczy mi się z Bratem.
Zostawiam Antka i Tatę, i pędzę do Gdyni na kolejne zajęcia. Niby ładnie wstaję, ale…, tak jak zauważyła już p. Karolina, robię to tylko z lewej nogi. Prawa się leni i muszę ją przekonać do pracy. Póki co, nie jest łatwo. Noga jest uparta. Za to mogę pochwalić się małym sukcesem, bo udało mi się nałożyć 2 lub 3 kółeczka na kijek! 😀 Mam jeszcze jeden powód do radości. O tej samej porze co ja, ćwiczenia zaczął Mateuszek, więc po ich zakończeniu idziemy razem nad morze. Powietrze mi służy i prawie cały spacer przesypiam.
Po spacerku jadę z Mamą na działkę do Babci Tesi i wypoczywam na trawie. Jednak po tym długim wędrowaniu, nie mam zbyt wiele czasu i zaraz muszę zmykać.
A zmykam dlatego, że dziś u Antosia w przedszkolu jest robienie kanapek. Nie możemy się spóźnić! Zabieramy Tatę z pracy i jedziemy!
Pokazałbym Wam jeszcze Malwinkę, ale zapomniałem zapytać jej rodziców, czy mogę 🙂 A ta Tosia, która jest na zdjęciu, to jest właśnie ta, która narysowała mój uśmiechnięty portret 🙂
Mnie tym razem gotowanie nie wciąga i zamiast szykować kanapki, bawię się klockami.
Idę już spać. Jutro muszę wstać jeszcze wcześniej. Dziś o 9:00 zaczynałem rehabilitację na „Polankach”, czyli rzut beretem od nas. Jutro o tej porze zaczynam ćwiczenia (z p. Anią!) w Skarszewach, a jeszcze po drodze muszę zawieść Antka do przedszkola. Wychodzi na to, że z domu wyjdziemy, jak będzie jeszcze ciemno.
PS Niestety do smutku też mam jeden powód. Zmarła p. Anita, z którą ćwiczyłem w Gdyni, kiedy byłem jeszcze małym dzidziusiem. Okropnie jest nam wszystkim przykro 🙁
nie mam połowy palca, a Antka kanapki – kanapy! były absolutnie wyjątkowe, co na pewno potwierdzi Pan Tata Chłopaków, który spałaszował bardzo apetyczną kromkę z Antkowego talerza.
Potwierdzam, kanapeczki były wspaniałe!
Staśku na tym zdjęciu jak spisz z Mama , wyglądasz super słodko. W kategorii nie-moje dziecko do lat 2, wygrywasz zdecydowanie!
Dziękuję 🙂 Mamie bardzo się dobrze leżało ze mną wtulonym do siebie i wcale, a wcale nie chciało się jej wstawać. Mi zresztą też było bardzo przyjemnie.
Trafiłam tutaj przez przypadek. Ale z chęcią będę zaglądać ponownie. Jest tutaj bardzo sympatycznie! 😉
Dziękuję i całego serca zapraszam!
Bardzo sympatyczny blog, napawa optymizmem. Nie wiem, czy w analogicznej sytuacji potrafiłabym tak dobrze odnaleźć się w sytuacji. Trzymam kciuki za Stasia i mam nadzieję, że zawsze będą go otaczali dobrzy ludzie. Całej, cudownej rodzince, życzę wszystkiego najlepszego!
Dziękuję bardzo za te miłe słowa i za kciuki! Wszystkiego dobrego!
Pozdrawiam serdecznie!