Przez dwa tygodnie pierwszego turnusu uczyłem się rozpoznawać przedmioty. Wiem już jak wygląda kubek, miś, łyżka… i wiele innych rzeczy. Przez ostatnich osiem dni codziennie wałkowałem „duży – mały”. Raz zwierzątka, raz naczynia, raz owoce, raz warzywa… dzień w dzień, aż do znudzenia „mała marchewka, duża marchewka”, „mała miska, duża miska”, „mały miś, duży miś”. Niby łatwe, ale jednak trudne. Nie zawsze znałem odpowiedź. Czasem znałem odpowiedz i patrzałem w dobrym kierunku, ale i tak wybierałem źle, tylko dlatego, że to drugie było fajniejsze.
Dziś po raz kolejny uczę się rozpoznawać wielkość pokazywanych przedmiotów. Słoiki, talerze, kubki, miski… wszystkie gotowe są do pomocy. A ja gotowy do zapamiętywania. Najpierw nauka, a potem sprawdzian. Zobaczcie jak mi poszło…
Do końca turnusu zostały mi dwa dni. Skoro opanowałem już wielkość, to jutro rozpoczniemy naukę czegoś nowego. Będziemy ćwiczyć „takie same”. Wystartuję z p. Kasią, a skończę z Mamą w domu. Jak tylko opanuję, będziemy grać w memo 🙂
Kolejne zajęcia mijają w tempie błyskawicznym.
- logopeda
- hipoterapia
Ponieważ mój Przyjaciel Antoś jest dziś bardzo dzielny i wcale nie płacze, nie musi schodzić po 15 minutach. Mój czas już minął, a Antoś jeszcze jeździ. Mam więc chwilę na zapoznanie się z prawdziwą krową!
I z prawdziwym traktorem…
Witam się jeszcze z kurami i królikami, i niestety muszę już ruszać w drogę! Wracam do Skarszew na kolejne zajęcia.
- rehabilitacja
- hydroterapia
I po zajęciach. Ruszamy na spacer. Zasypiam. A po przebudzeniu czeka na mnie miła niespodzianka. Zostawiam śpiącego Antosia z Mikołajek i jadę z Mamą i z Bratem nad jezioro. Wyruszamy punkt piętnasta. To jest tak naprawdę moja pierwsza przygoda w jeziorze. Fakt, w zeszłym roku byłem raz nad jeziorem z zamiarem kąpieli, ale woda była zimna i po zamoczeniu jednego palca od nogi oznajmiłem płaczem, że więcej już nie chcę. Dziś natomiast hulam na całego. Siedzę w płytkiej wodzie, chlapię na wszystkie strony, grzebię w piasku, rozpędzam się i wczworakowuje z brzegu do jeziora. Zabawa prześwietna. W piątek znów przyjdziemy 🙂
Mama nie wie, ile mogę tak siedzieć w tej wodzie, więc czeka aż mi się znudzi. W końcu postanawiam zakończyć kąpiel i maszeruję na brzeg. Tymczasem na plaży pojawia się moja p. Ania, z którą w ciągu roku mam rehabilitację. Siedzimy razem z 40 minut i jest bardzo fajnie 🙂 Pani Ania trochę mnie pilnuje, a Mama idzie poszaleć z Antkiem w wodzie. Wcześniej szalała głównie ze mną, bo kiedy tylko sadzała mnie na brzegu i brała Antka, ja zaraz rozpędzałem się i bez żadnych hamulców wbiegałem na czworakach do wody.
Jest nas coraz więcej. Przyjeżdża p. Aniela, z p. Agnieszką i z dzieciakami. Idę szybko na plac zabaw żeby zdążyć się z nimi pobawić, ale oni śmigają nad wodę. No cóż, pobawię się z Bratem 🙂
Najbardziej lubię zabawy w wodzie i na placu zabaw. Wózek nie jest zły, pod warunkiem, że ruszamy nim na spacer lub gdzieś, gdzie będę się świetnie bawił. Za to powrót z miejsca fajnej zabawy jest w wózku prawie niemożliwy. Złoszczę się, prężę, nie chcę nawet usiąść! Tak jest od kilku dni. Idziemy na plac zabaw – wsiadam do wózka bez problemu. Wracamy – nie ma mowy! Urwis mały jestem i lubię się czasem zbuntować 🙂
Wracamy „do domku” ok 18:30, a mój Przyjaciel Antoś akurat wychodzi. No i kiedy my się pobawimy? Na szczęście wraca szybko. Zdążyliśmy się wykąpać, nie zdążyliśmy zjeść i już są 🙂 Zjadam więc szybką kolację i ruszam do zabawy!
PS Mam już 1900 fanów na facebooku 🙂