W środę…
…miałem napięty grafik. Najpierw wizyta u logopedy w Gdyni, potem rehabilitacja w Gdańsku. Chwila oddechu i wyjazd do lekarza. Ale po kolei!
Na 10:00 mam zajęcia z p. Małgosią. Ostatnio się spłakałem, ale nic złego już nie pamiętam i z uśmiechem na twarzy zaczynam dzisiejsze spotkanie. Wszystko wiem. No może prawie wszystko. Rozpoznaję przedmioty, rozpoznaję obrazki. Pod warunkiem, że uważam i przed wskazaniem spojrzę. Bo czasem wychodzi ze mnie leniwiec i wtedy wskazuję nie patrząc, nie myśląc, źle. Na koniec intensywny masaż buzi i klaty. Poprzednio uciekałem, dzisiaj wrzucam na luz i się relaksuję. I jest nawet przyjemnie. Dostaję pracę domową. Kilka karteczek z przedmiotami na „A”, na „I” na „O” i na „U”. Najpierw przed mój nosek ma pójść literka z Mamy głosem „to jest A”. W tym momencie Mama ma też uformować mój dzióbek na kształt danej literki (tj. odwzorowanie układu buźki przy wymawianiu danej samogłoski). A potem obrazek „A jak autobus”, a nawet „aaaaaautobus”. Na następne zajęcia przyjdę ze szczoteczkami do masażu i z jedzeniem. Będziemy ćwiczyć! Aj i jeszcze jedna samochwała. Pani Małgosia powiedziała „baba, mama”, a ja powtórzyłem „baba, mmamm…” 😀 A potem jak Mama opowiadała to Tacie (a ja przy tym byłem), to znów powtórzyłem! I kto jest królem, no kto? 😉
Pakujemy się do auta i jedziemy do OWI w Gdańsku na rehabilitację. Lubię ćwiczyć na dużej sali. Czeka tu na mnie tor z przeszkodami i bardzo mi to pasuje. O wiele bardziej niż ćwiczenia w uścisku, które ograniczają mi swobodę ruchów.
Do wizyty u lekarza mam prawie dwie godziny. Jedziemy do domku. Zasypiam w drodze. Mama przenosi mnie do łóżeczka, a ja śpię dalej. Normalnie takie cuda się nie zdarzają. Tym bardziej ciężko jest Mamie mnie budzić, kiedy przychodzi pora na wyjście z domu. Jedziemy na szczepienie! Tak, ja jestem z tych co się szczepią 🙂 Dzisiaj przeganiamy straszne stwory – odrę, świnkę i różyczkę. Sio! Przy okazji dowiaduję się ile ważę i jaki jestem (nie)duży. 10,030 kg (od maja przytyłem zaledwie 130 g.) i mam 75,5 cm (zupełnie niedużo). Pani doktor proponuje, abym za 6 tygodni zaszczepił się także na ospę. Skonsultujemy z neurologiem i zobaczymy. Sama ospa nie jest taka zła, ale powikłania owszem. Dodam oczywiście, że w czasie szczepienia jestem bardzo dzielny. Zabieram dwie naklejki „dzielnych pacjentów” – zawsze udaje mi się wycyganić jedną dla Antosia i jedziemy do przedszkola. Odbieram mojego Braciszka i wracamy do domku.
A dzisiaj jest czwartek…
…i nic nie muszę, tzn. niczego. Rano bawię się z Mamą w chowanie piłeczki, którą wywiozłem ostatnio ze Skarszew (oddam w poniedziałek). To jest świetna zabawa. Mama chowa, ja podglądam, potem szukam i oczywiście znajduję. Mama bije brawo i oboje mamy powód do radości. I tak z milion razy. Za drzwiami, pod szafką, na taborecie, na huśtawce, w bucie, w kieszeni, w termosie. Ubaw po pachy. Ja potem też chowam! Mówię Wam, Bomba! Piłka w końcu mi się znudziła, więc zaczynam kolejną zabawę, którą bardzo lubię. Karmienie. Dzisiaj głodna jest żaba.Spotkania z Przyjaciółmi to jest to, co lubię najbardziej. Jadę więc z Mamą do Cioci Moni i Adasia. Po drodze zgarniamy Szymka i Ciocię Anetkę. Śmigamy hen daleko… kierunek Łęgowo. Najpierw zabawa!
Spodobały nam się wtorkowe zajęcia w Klubie Malucha Nadzwyczajnego i próbujemy zrobić coś podobnego. Mamy przygotowują i liczą na to, że my będziemy jeść. Amelka i Szymek wciągają, aż im się uszy trzęsą. Mateuszek siada najdalej jak może, jedzeniem nie jest zainteresowany. Jasiek wtula się w swoją mamę, chyba niczego nie skosztuje. Dasiek ciut lepiej. Próbuje najpierw stopą, a potem powoli, powoli… i nawet coś tam zjada. Ja natomiast biję rekordy. Nie tylko niczego nie próbuję, ja nawet nie chcą siąść przy tym jedzeniu. Płaczę, uciekam, gramolę się na Mamę. Ratunku! Pomocy! Jedzenie w kawałkach!
Nie zjadłem niczego nowego, na nic się nie skusiłem. Udało się Mamie przekonać mnie do mojej papki, ale musieliśmy wyjść do drugiego pokoju. Kiedy wróciliśmy z jedzeniem do dzieci, znów przyszedł bunt. Uspokoiłem się dopiero na huśtawce, gdzie leżąc na Mamy brzuchu, mogłem się do niej przytulać.
Muszę Wam coś powiedzieć od Mamy. Dużo Was do nas pisze i Mama bardzo się z tego cieszy, ale czasem nie wyrabia się z odpisywaniem. Na pewno odpisze Wam wszystkim, ale trochę to potrwa. Sami widzicie ile ja mam zajęć, a do tego dochodzą jeszcze prace domowe, czas dla Antka i dla Taty, i z milion innych ważnych rzeczy. Bądźcie cierpliwi. Jak Mama nie odpisuje to nie dlatego, że nie chce, a dlatego, że nie ma czasu, albo siły, albo jedno i drugie. Powoli nadrabia, odpisuje na zaległe maile i wiadomości na facebooku, więc wkrótce każdy z Was otrzyma swoją odpowiedź 🙂 W razie czego możecie też dzwonić (o przyzwoitych porach). Mama dodała swój numer do zakładki „Napisz do nas!„.
Mama nie musi odpisywać 🙂
Tak, tak. To taki mały pomysł na to, jak zmniejszyć kupkę czekających maili 🙂 Ale powoli nadrabiamy i Mama na pewno każdemu z Was odpisze, więc jak ktoś woli pisać niż gadać, to śmiało! 🙂
Jej, mój Maciek to grubas! 13 kg, 19 miesięcy. Trochę nas przeraża jego apetyt. A Staś jak mój pierworodny, też taki drobny był. Buziaki Stasiu w Twoją pogodną twarzyczkę.
A może Maciek jest większy ode mnie? Bo ja to dość niewysoki jestem, a okrągły jak najbardziej! Drobny byłem chyba przez pierwszy miesiąc, potem wszystko nadrobiłem, nawet z górką i teraz jestem chłop jak dąb, przynajmniej wagowo 😉
Buziaki!