Nowy dzień, nowy tydzień… zaczynamy! Radośnie informuję, że do Świąt zostało już tylko 15 dni 🙂
Mama budzi mnie i Antosia. Wstaję niechętnie, ale z uśmiechem. Szybciutko szykujemy się do wyjścia. O 9:30 zaczynam muzykę w Skarszewach, a jeszcze muszę odwieźć Braciszka do przedszkola. Droga mija nam całkiem nieźle, ale kiedy zaczynamy przejeżdżać przez wioski robi się gorzej. Wielkie fragmenty ulicy pokryte są grubą warstwą podziurawionego lodu. Musimy więc jechać bardzo wolno. Bardzo. Bardzo.Jak co tydzień, zaczynam od grupowej muzykoterapii, na której spotykam moich małych Przyjaciół.
Zaraz potem śmigam do p. Kasi uczyć się segregowania przedmiotów ze względu na kolor. Jak to opanuję zaczniemy naukę kolorów, czyli p. Kasia będzie pokazywała mi np. żółtą piłkę i czerwonego klocka, a ja będę musiał podać to, co jest żółte. Ale najpierw muszę opanować to, że kolory w ogóle istnieją, są różne (a to dla facetów wyższa szkoła jazdy) i że ma to jakieś znaczenie. W każdym razie przyda się w przyszłości… jak mi dziewczyna powie „podaj mi proszę Ty moje najsłodsze Kochanie, zieloną bluzkę”, to ja będę wiedział, że mam podać zieloną, a nie seledynową, czy nie daj Boże turkusową 😉
Na dzisiejszych zajęciach z p. Kasią znalazłem w żółtej misce kaczkę i… powiedziałem kilka razy „kwa kwa kwa” 😀
Ostatnie spotkanie mam z p. Sylwią. Idę do Sali Doświadczania Świata, a tam czeka na mnie „wodna” przygoda. Słychać głosy delfinów, a p. Sylwia robi fale z folii malarskiej. Zabawę przerywa nam najazd Mikołajów. Jest ich chyba z 15. Grają na instrumentach i rozdają łakocie 🙂
Z rehabilitacji uciekam. Muszę pędzić po Antosia i razem z nim, pojadę dziś na ćwiczenia do p. Łukasza, na „Polanki”.
Mam zmienny humor podczas ćwiczeń i raz chętnie i z uśmiechem wykonuję moje zadania, a innym razem obrażam się na cały świat, układam usta w podkówkę i nic a nic nie współpracuję.
Jutro w Skarszewach też będę miał inny plan. Zamiast wagarów mała zamiana. W półgodzinnym okienku będę miał zajęcia z p. Beatką, za to nie pójdę na ostatnie zajęcia do p. Emilki. Dzięki temu powinienem zdążyć z Antosiem na „Polanki”. A jutro do Skarszew jadę z Ciocią Magdą i z Mateuszkiem. Hip hip, hurrra!
Grafik na najbliższe 1,5 tygodnia mam bardzo napięty. Od Mikołaja chciałbym dostać trochę wolnego czasu 🙂
PS Wczoraj prosiłem Was o kciuki za dobrą pogodę i chyba trochę przesadziliście. Miałem iść dzisiaj na sanki, a tymczasem prawie cały śnieg zdążył się w nocy roztopić.
PS2 Pamiętacie moją nową koleżankę Alicję? Kilka dni temu miała operację serduszka, a dzisiaj wróciła już do domku. Trzymajcie kciuki za jej zdrowie i ślijcie jej ciepłe myśli.
A takie zdjęcia po jej operacji przesłała do mnie Ciocia Żanetka, mama Alicji (i Natalki):