W telegraficznym skrócie…
Sobotę, zgodnie z nową tradycją, spędziłem w towarzystwie Przyjaciół. Mama z Ciocią Anią pojechały na swój hiszpański, a ja z Blanką, Malwinką, Antkiem, Tatą i Wujkiem Michałkiem zostałem, żeby ugotować obiad. Na wejściu Blanka (lat 4) mówi mi, że Malwinka (10 m-cy) chce ze mną zatańczyć. Zapowiada się niezła impreza.
Niedzielę też spędzam z Przyjaciółmi. Z Poznania (z Marcińskimi Rogalami) przyjechała Ciocia Basia i Wujek Radzio. Wujek świetnie śpiewa i gra na gitarze. Występuje specjalnie dla mnie, co sprawia mi ogromną radość. Aby się zrewanżować też daję koncert. Moje występy trwają z 20 minut. Dla Was niespełna trzyminutowy wycinek. Autografy rozdam później 😉
I zaczął się kolejny tydzień…
Poniedziałek zaczyna się o 6:00 rano. Dzisiaj Tata wyjeżdża w delegację, a my goniąc świt wieziemy go na lotnisko. „Kiss and fly” i musimy jechać z powrotem. Kierunek przedszkole. Korek na 100km. No może prawie. Ale z lotniska, do centrum „jedziemy” z 40 minut. Antek zdążył nawet zasnąć, więc kiedy dojeżdżamy pod przedszkole i Mama go budzi, nie jest w najlepszym nastroju. Buziak, przytulak, papa i jedziemy dalej. Zgarniamy Ciocię Magdę i Mateuszka i ruszamy w stronę Skarszew.Zaczynamy pełną parą, czyli od muzyki. Cieszę się, że są to zajęcia grupowe, bo mogę spotkać moje kumpelki (Aguta) i kumpli (Szymek, Jasiek, Adaś i Maksio), ale gdybym miał z p. Mateuszem zajęcia indywidualne, wcale bym nie narzekał. Jestem jego największym i najwierniejszym fanem. I bardzo bym chciał żeby mnie nauczył grać na gitarze tak, jak sam potrafi. …Przeczytaj cały wpis