O dwóch dniach wolnego i dwóch godzinach w przedszkolu

Po dwóch dniach leniuchowania, powracam.

W środę…

…wcale nie miałem odpoczywać, ale zadzwonili do mnie z OWI i odwołali środkowe zajęcia. Od 8:00 do 9:00 miałem się bawić z psychologiem, od 9:00 do 9:30 z logopedą, a od 9:45 do 10:30 miałem brykać po torze przeszkód. Odwołanie środkowych zajęć zburzyło mój misternie ułożony plan, więc pozostałe zajęcia też odwołałem i razem z Mamą cieszyłem się wolnością. Takie wolne to niezła gradka dla tak zalatanego człowieka jak ja. Drzemka w domu, zabawa, czytanie książeczek, rysowanie. Gdyby nie segregowanie kolorów, to w ogóle by było idealnie. Po południu jadę z Mamą po Antosia i razem idziemy na spacer. Wszyscy na nóżkach!

Antoś tak czasem ma, że jak wraca z przedszkola, to zasypia. A jak zasypia, to trzeba wnieść go z parkingu po schodach pod dom, a potem jak dojdziemy już do domu, to dalej po schodach na nasze piętro. Jak Tata jest w domu, to wychodzi nam naprzeciw, ale dzisiaj go nie ma, więc ja muszę pomóc. Mama niesie Antosia, a jak idę pięknie na nóżkach. Po schodach nie daję jeszcze rady, więc na te pierwsze, na dworze, Mama wnosi nas jednocześnie, a na te drugie, na klatce wnosi nas na raty. Najpierw śpiącego Antosia (a wtedy ja grzecznie czekam), a potem mnie. Antoś śpi i śpi, i śpi, i nie mam się z kim bawić. Dobrze, że jest chociaż Mama i mogę z nią porysować.

W czwartek…

…też nie mam za wiele do roboty. Normalnie to z rana przychodzi Magda i ćwiczymy po krakowsku, a po południu jadę do Kariny na Rotmankę. Dzisiaj obie mają wakacje, więc ja też odpoczywam. Tylko hipoterapia mnie czeka, bo przeniosłem sobie jutrzejsze zajęcia na dziś, żeby jutro móc pojechać do Skarszew.

Ten cały początkowy stres związany z hipoterapią w nowym miejscu, z nowymi ludźmi, z nowymi końmi i po kilku miesiącach przerwy, już dawno mi minął. Teraz, pod warunkiem, że dobrze się czuję, wcale się nie boję. Jestem odważny jak lew i dzielny jak rycerz. Wsiadam na nieswojego konia (bo mój to jest teraz Józek) i gnam…, no trochę mnie może poniosło, jeżdżę sobie powolutku na Murphy. A musicie wiedzieć, że Murphy to nie taki zwyczajny koń, tylko taki dla wprawionych i zaprawionych jeźdźców. Jeździmy sobie po podwórku (mimo, że błoto, mimo że Murphy go nie lubi) żeby nic nie zapyliło mojego oczka. Jest już całkiem zdrowe, ale to zapalenie spojówek było tak okropne, że wolę chuchać na zimne.

Wracamy do domu i akurat robi się moja pora na spanie. Zazwyczaj zaczynam drzemkę między 12:15, a 13:15. Idę spać i Mama też. Śpimy więc jak susły, ale trzeba powoli już wstawać. Ja oczywiście wstaję pierwszy i budzę Mamę. Muszę pilnować swoich interesów – zjeść obiadek, pójść na nocnik, ubrać się pojechać po mojego Antosia, żeby mieć się z kim bawić.

Powiem Wam w sekrecie, że takie przedszkole to fajna sprawa. Zanim Antoś się ubierze, wchodzę do jego sali, zaszywam się w tłumie i bawię do woli. Dzieci mnie obskakują z każdej strony i mówią, że jestem fajny, na to Antoś mnie przytula, odgania dzieci i mówi, że jestem jego i że musi mnie bronić, a do tego bawię się jeszcze z panią. Mama czeka, Antoś czeka, a ja udaję że ich nie słyszę. Dobrze mi tu i nie zamierzam się stąd nigdzie ruszać. I serio, gdyby pani mnie w końcu nie wyniosła, to sam bym nie wyszedł.

Piątek 🙂

Po dwóch dniach laby, wracam do pracy i jadę z Mamą do Skarszew. Pierwsze zajęcia zaczynam o 11:30, więc nigdzie nie muszę się spieszyć. Nawet pobawić się rano mogę. Wyruszamy dopiero o 10:30.Droga do SkarszewW Sali Doświadczania Świata zaczynam przygotowania do lata i grzebię się w piasku. Takim sypkim i gładkim, jaki można znaleźć na plaży.

Wcale nie chcę kończyć tej zabawy i na dowód tego włażę do naszej małej piaskownicy. Jednak p. Sylwia ma sposoby mnie zachęcić do innych działań. Będziemy wrzucać kulki do dziury i toczyć je w środku rury. Sala Doświadczania ŚwiataNa następne zajęcia idę do p. Kasi – psychologa. Przypominam sobie zabawki, którymi już dawno się nie bawiłem np. pieska z budą i z kostkami. Muszę wybrać dwie takie same kostki, a potem go nakarmić. Łatwizna.Zajęcia z psychologiemPotem dopasowuję jeszcze kształty puzzli – koło, kwadrat i trójkąt. To, co ostatnio trochę mi się myliło, dzisiaj wychodzi mi bardzo dobrze. Nawet wtedy, gdy wszystko jest pomieszane i puzzel z kwadratem leży przed kołem, a puzzel z kołem, przed kwadratem.

Czas na zajęcia logopedyczno-pedagogiczne. Ostatnio popisałem się dmuchaniem banieczek, więc dzisiaj nie będę się nadwyrężał. Zajęcia logopedyczno-pedagogiczneCzas się rozstać. Mama idzie na warsztaty z klocków Numicon – to takie cudo do nauki liczenia i Mama chce sprawdzić, czy naprawdę jest cudowne. A ja tymczasem idę do p. Kasi – tym razem pedagoga. Znów wałkujemy kolory i muszę się przyznać, że orłem w tym nie jestem, ale który facet jest? To, że kobieta rozróżnia 50 odcieni różu, to nie oznacza, że mężczyzna też musi, no nie? Ja, co prawda ćwiczę dopiero żółty, czerwony, niebieski i zielony, ale jestem na razie małym mężczyzną i mam taryfę ulgową, a poza tym od czegoś trzeba zacząć. Na przedmiotach idzie mi prawie idealnie, za to na obrazkach zupełna klapa. Jedyny plus jest taki, że siedzę skupiony i nie uciekam.

Pani Kasia odprowadza mnie do przedszkola, żeby Mama mogła dalej się szkolić. Jest trochę moich Przyjaciół, a do tego panie, które znam z zajęć, więc nie ma powodu do stresu. Nie ma powodu, więc się nie stresuję i prawie dwie godziny spędzam na zabawie! Dacie wiarę? Dwie godziny w przedszkolu, bez Mamy. Tego jeszcze nie było.

A wiecie, że mówię już zdaniami? No może nie jest to prawdziwe mówienie i prawdziwe zdania, ani nawet prawdziwe słowa, ale jednak „amam baban” 🙂 Mała rzecz, a cieszy.Amam baban


Jeden komentarz do wpisu “O dwóch dniach wolnego i dwóch godzinach w przedszkolu

  1. taka mama silacz to skarb
    pudzian moze sie przy niej schowac

    przedszkole fajna sprawa, w koncu tyle zabawek
    jakbym byla twoim starszym bratem to tez bym dumna byla i bym cie bronila bo fajny z ciebie chlopak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *