Mam góry zaległości, a strasznie tego nie lubię. Ale czasem tak jest, że te dwa dni w Skarszewach tak mnie wykończą, że serio na nic nie mam już siły. I to nawet nie chodzi o te zajęcia, których mam tam dużo, ale o tę odległość. W dwa dni 200 km, to całkiem sporo, a do tego wczesna pobudka. I tak w każdy poniedziałek i wtorek roku (nie licząc świąt, chorób i wakacji). Nie narzekam, bo strasznie lubię te moje Skarszewy, ale jakby tak się dało złapać je na lasso i przyciągnąć pod mój blok, to byłoby ekstra. Przynajmniej dla mnie.
Tak czy inaczej byłem i ćwiczyłem. Najpierw w poniedziałek, wstaliśmy wcześnie rano…
…i wyruszyliśmy z domu, żeby odwieźć Tatę do pracy i Antosia do przedszkola, a sami (Mama i ja) pojechaliśmy po Ciocię Magdę i Mateuszka. Po tygodniu przerwy znów jeździmy razem do Skarszew.Żeby nie było tak ciężko, każdy poniedziałek zaczynam muzykoterapią. To miłe rozpoczęcie tygodnia i miłe odprężenie przy tych wszystkich naukach i wymaganiach jakie szykują dla mnie pozostali terapeuci.
Po relaksie zaczynają się ciężka praca. Ta sama od kilku miesięcy – segregowanie kolorów. Pani Kasia zauważyła duży postęp i uważa że jest szansa, że to przedostatnie zajęcia z segregowania kolorów. Mama chyba nie jest do końca przekonana i uważa, że nadal nie za bardzo je kumam. Bo to fakt często uda mi się pięknie wszystko dopasować, ale zaraz potem robię wszystko na opak i wtedy Mamie ciężko jest uwierzyć, że ja naprawdę to wiem. Za tydzień na pewno jeszcze to poćwiczymy, a może też za dwa, za trzy i za cztery. Wszystko zależy od tego jak się spiszę na kolejnych zajęciach. Dzisiaj, jako pomoc do segregacji, przyszło do nas jabłko i „baban”. Jabłko niespecjalnie mnie zainteresowało, za to żółty owoc obudził we mnie wielki głód. Nie było mowy o dalszej pracy. Odwróciłem się tyłem do p. Kasi, a przodem do Mamy i powtarzałem „amam”, „baban”, „to!”. Zjadłem pomoc naukową i wróciłem do segregacji 🙂
Po ciężkiej pracy, znów chwila relaksu. Z radością uciekam do p. Sylwii. Dzisiaj mam mnóstwo atrakcji, ale zamiast z nich korzystać latam z kąta w kąt i co chwilę wymyślam coś innego. Pani Sylwia przygotowała mi wielkie malowanie, ale zamiast pomalować kartkę rzuciłem pędzel na Mamy spodnie i zrobiłem jej kleksa. Ale żeby nie było, że jestem tylko łobuz, gałgan i ladaco, to najpierw kredą malowałem coś jakby koła 🙂 Ha! Rysowanie idzie mi naprawdę coraz lepiej. Zacząłem od dziobania kartki kredką i rysowania kropek, potem doszły kreski, a teraz są już zawijasy i (prawie) koła.Na rehabilitację idę sam. Tzn. wchodzę z Mamą, ale Mama zaraz wychodzi na śniadanie i ploteczki, musi trochę odpocząć, bo przed nami długa droga do domu.
Wtorek…
…zaczyna się jeszcze szybciej niż poniedziałek. O 7:30 siedzimy już w aucie Cioci Magdy i pędzimy w stronę Skarszew.Rzadko jem we wtorki śniadanie, bo wolę dłużej pospać, ale dzisiaj od rana wiszę na lodówce wołając „amam gogu” i nie odpuszczę dopóki mnie nie nakarmią. Jogurty są ostatnio moim najulubieńszym przysmakiem i strasznie się cieszę, kiedy okazuje się, że na zajęciach z p. Patrycją będę ćwiczyć picie z kubeczka na jogurcie (dzisiaj to już drugi). W zasadzie moja dieta mogłaby się składać wyłącznie z jogurtów, naleśników z jabłkami, bananów, wody i obiadków (najlepiej spaghetti).
Jestem najedzony jak bąk, więc półgodzinną przerwę spędzam na „nic nie robieniu”, ale do czasu. Lenki nie ma, Aguty też nie, a p. Sylwia ma pusty pokój. Idę tam szybko, zanim znajdzie sobie kogoś innego do pracy. A zaraz potem maszeruję na muzykę.
Rozbudzony i szczęśliwy mogę iść na kolejne zajęcia. Tym razem do p. Magdy, ale zanim pójdę czeka mnie 15 min. przerwy. Dzisiaj zajmuję się dmuchaniem banieczek…
…i poznaję dzikie zwierzęta. Wyjmuję je z wielkiego wora i układam na planszy, czyli dopasowuję figurki i maskotki do rysunków.
Od p. Magdy idę do p. Kasi. Pani Kasia wymyśliła, że posadzi lalę na stole, a ja będę tej lali przywoził klocki. Ale ja mam swój pomysł na zabawę. Z klocków ustawiam wieżę, a autem podwiozę gdzieś lalę 🙂 Pani jednak mnie przechytrzyła. Małą lalę zamieniła na dużą, która w aucie już się nie zmieści.Dzisiaj uczę się ustawiać też klocki w rzędzie. Jeden za drugim, jeden obok drugiego. Powiem Wam szczerze, że jest to o wiele trudniejsze niż budowanie wieży.
Na samym końcu mam zajęcia z p. Emilką.
Wracamy do domu i mamy już wolne. Koniec zajęć na dziś. Można odpoczywać. A żeby dobrze odpocząć, trzeba sobie wygodnie usiąść 🙂
A dzisiaj jest już środa…
…i mamy z Mamą wielkiego lenia. Strasznie nie chce nam się wychodzić z domu. Tak strasznie, strasznie, ale że już tydzień i dwa tygodnie temu mieliśmy odwołane OWI, to dzisiaj jedziemy. Jak się okazuje na próżno. O 9:45 mieliśmy mieć grupowy tor przeszkód, ale na miejscu dowiadujemy się, że tych zajęć już nie ma i nie będzie. Szkoda 🙁 Zaraz potem, o 11:00 miałem się spotkać z panią psycholog, ale perspektywa tak długiego czekania przy tak dużym stężeniu lenia to zbyt wiele, więc idziemy na wagary. Wracamy do domu. Ja zasypiam w drodze i przeniesiony kontynuuję swój sen w łóżeczku, a Mama też idzie spać. Jednak dzisiejsze ćwiczenia nie były nam pisane.
Coś do pochwalenia. Bawię się klockami Duplo! Najchętniej z kimś (dzisiaj mam do dyspozycji Antosia, bo znów jest chory i nie poszedł do przedszkola), ale sam z sobą też potrafię. I wcale nie mam na myśli rozrzucania ich po pokoju, a wczepianie klocków w planszę 🙂
PS Przy ostatnim wpisie zapomniałem napisać co już potrafię, a akurat stuknął mi kolejny miesiąc, więc jeśli ktoś jest ciekawy, niech zajrzy tam jeszcze raz.
PS 2 A teraz to już mi wychodzą naraz dwie górne piątki!
PS3 Jutro, po dwóch tygodniach przerwy (związanych z urlopem p. Kariny) miałem mieć zajęcia na Rotmance, ale niestety zostały odwołane, więc jedyne co mnie czeka to zajęcia z Magdą i „nauka czytania po krakowsku”. Na szczęście Magda przyjedzie do mnie, więc nie muszę nigdzie jeździć. Zresztą i tak bym nie mógł, bo muszę pilnować mojego chorego Antosia.
PS4 A pojutrze mam Metodę Krakowską, terapię ręki i hipoterapię.
fajny ten staszek ja też mamsynka w jego wieku
Wyobrażam sobie jak mamę cieszą postępy synka!
Pozdrowionka!
Jejku, Stachu wygląda tak jakoś całkiem inaczej w tej fryzurce. Może doroślej…? 😉 Ładny z niego chłopak jak nie wiem (i brat też!). :*
Jeeeeeju, jakie ciacho z tego Staszka! W nowej fryzurze, eleganckiej koszuli i stylowym sweterku z łatami zdecydowanie zadaje szyku 😀 Jeśli w przyszłości zdecyduje się kontynuować współpracę z Mamą-Stylistką, to przeczuwam tłumy fanek! 😉