Jak szaleć, to szaleć. W końcu od tego są weekendy. Cały tydzień ciężko pracuję, to cały weekend ostro baluję 😉
W sobotę…
…czeka mnie jeszcze „praca” – idę na basen. Ale tak naprawdę nie jest to dla mnie praca, tylko wielka przyjemność. Tydzień temu było święto, więc nie było zajęć, ale dzisiaj na szczęście basen mi nie przepada.
Zaraz po basenie ładujemy się do samochodu i pędzimy w siną dal, a dokładniej do Starego Lasu. Dzisiaj jest tam festyn i koncert, o których Wam wczoraj wspominałem. Pogoda nie jest idealna, chmury krążą nad nami, ale co jakiś czas wychodzi słońce i wtedy jest naprawdę pięknie. Zobaczymy jak będzie na miejscu. A na miejscu jest podobnie. Festyn wita nas deszczem, ale zanim wystaliśmy w kolejce na parking, chmury się rozchodzą i przestaje padać.
Czas poszukać atrakcji dla mnie. Najpierw popatrzę z Antosiem na sowę…
…a teraz wykąpiemy się w strażackiej pianie.
Pływa się fajowo, ale niestety w czasie kąpieli gubię moją pluszową krowę 🙁
Przez padający co jakiś czas deszcz, większość atrakcji dla maluchów jest mokra. Nie poskaczę w dmuchanym zamku, ani nie pozjeżdżam ze zjeżdżalni, ale za to mogę popatrzeć jak Antoś tańczy na scenie…
…i wypuszcza dla mnie ogromne banieczki…Zobaczyliśmy wszystko co chcieliśmy, teraz czekamy na najlepsze, czyli koncert zespołu Underdub (to ten, w którym na gitarze gra p. Mateusz). Ale mi się podoba! Mówię Wam! Większość czasu tańczę z Mamą jak szalony, chichram się i skaczę. Kiedy nie tańczę z Mamą, to tańczę z Tatą. A jak oni nie mają już siły mnie nosić, to słucham koncertu z wózka, tańczę na własnych nóżkach lub biegam. Pogoda jest zupełnie kiepska, pada i pada, ale muzycy grają tak wesoło, że słońce postanowiło wyjrzeć zza chmury i też posłuchać 😉
Teraz już naprawdę zobaczyliśmy wszystko, co chcieliśmy i możemy wracać do domu, bo ten Stary Las jest strasznie daleko od naszego domu. Zanim dojedziemy będzie już pewnie ciemno.
PS A wiecie, że oprócz p. Mateusza, którego widziałem tylko z daleka, spotkałem tu też moją p. Magdę (logopedę, pedagoga) ze Skarszew? Przyszła się ze mną przywitać akurat wtedy, kiedy byłem zły jako osa i strasznie głodny.
A dzisiaj już niedziela i kolejna impreza – urodzinki Maksia i Mateuszka
Żeby dobrze się bawić, najpierw trzeba się dobrze wyspać. Czas na drzemkę!
Wstaję w złym humorze i zamiast szybko zjeść, ubrać się i pojechać na urodzinki, marudzę. I przez to moje marudzenie przyjeżdżamy trochę spóźnieni. Zabawa odbywa się w przedszkolu, do którego czasami chodzi Mateuszek po to, żeby powoli przyzwyczaić się do bycia przedszkolaczkiem. Jak zawsze (nie słodzę, naprawdę tak jest) spotkanie było fantastyczne. Uwielbiam moją wesołą paczkę 🙂