W poniedziałek…
…budzik dzwoni od 6:35, ale jakoś nikt nikt nie wstaje. O 6:59 z łóżka wyskakuje Mama, bo przecież dziś nasza kolej żeby jechać po Mateuszka. Nie możemy się spóźnić! Szykujemy się w pośpiechu, wszystko na wariata. Mieliśmy odwieźć jeszcze Antosia do przedszkola, ale nie zdążymy. No trudno, pojedzie z Tatą. My już pędzimy do Cioci. Korków nie ma, dziwna sprawa. Mama daje Cioci znać, że zaraz będziemy, a Ciocia odpisuje mocno zdziwiona, że to już. Mama nic nie kuma, jedzie dalej. Jesteśmy już na miejscu i wreszcie wszystko się wyjaśnia – brak korków i pytające SMSy od Cioci. Jesteśmy 40 minut za wcześniej! Nie mam pojęcia, jak to się stało, Mama tym bardziej. Ciocia się szykuje, Mati lata na piżamie, tylko Wujek jest gotowy. No to skoro mamy tyle czasu, to się jeszcze pobawię i zjem banana na śniadanie.Jest 8:30, teraz możemy już jechać do Skarszew. Godzina na dojazd w zupełności nam wystarczy.Zaczynamy od muzyki. Jest p. Mateusz, jest gitara, jest bęben. Będzie dobrze. Dzisiaj na muzyce jest nas jakoś tak mało – tylko Aguta, Adaś i ja. Za to broimy za dziesięciu. Latamy po całej sali, przestawiamy krzesła, uciekamy, a Adaś to nawet na stół się wdrapuje. Mówię Wam, ekstra zabawa!
Po muzyce czas na… kto zgadnie?, kto pamięta? Tak, czas na kolor czerwony. Wczoraj Mama dostała SMSa żebym wziął ubrania do brudzenia, bo będę malował. Jestem gotowy! Na początku pełna kultura, oglądam czerwone przedmioty i czerwone obrazki, przewlekam czerwony sznurek przez czerwone serce i takie tam.A potem zaczyna się prawdziwa zabawa! Malujemy wielkie serce, a przy okazji śpiewamy piosenkę „Tu mam serce”. Od dawna śpiewamy ją na muzyce, więc dobrze wiem gdzie co mam i nie omieszkam pokazać.
Po zajęciach idę na szybką kąpiel. Na szczęście w naszym ośrodku jest hydroterapia, więc są też wanny 🙂
Następne zajęcia mam z p. Sylwią. Jesteśmy w Sali Doświadczania Świata.
Krótka przerwa i idę dalej. Kto zgadnie dokąd tak pędzę?No przede wszystkim do moich ulubionych królików, ale nie tylko. Na mojej trasie zobaczyłem wielką górę piasku, a ja uwielbiam się w nim bawić. Pokazuję więc go Mamie i wołam „baba”, bo chętnie bym baby porobił 🙂 No ale czasu nie mam, bo muszę pędzić do Wiejskiego Zakątka.
Już po zajęciach…
…ale do domu jeszcze nie wracam. Dziś w Skarszewach, za 3 godziny jest zebranie z rodzicami. No to razem z Adasiem, Matim i Szymkiem idziemy na spacer.
Trzy godziny szybko zleciały i zebranie w końcu się zaczęło. Aby czas zebrania zleciał równie szybko jak ten przed, trzeba znaleźć sobie zajęcie 🙂
W zasadzie to lepiej by było jakbyśmy zostali tu na noc. Bo przecież…
…we wtorek…
…rano znów mamy tutaj zajęcia. Odwozimy Antosia do przedszkola i ruszamy dalej.Zgadnijcie, co p. Mateusz przyniósł dzisiaj na muzykę! Klarnet? Nie! Bęben? Nie! Uwaga, uwaga… gitarę elektryczną! Taką prawdziwą, na której gra na koncertach. Mówię Wam, ekstra! Możemy na nią popatrzeć, a nawet jej dotknąć! Serio. Musimy tylko uważać na struny, bo są metalowe. No i oczywiście możemy też posłuchać, jak p. Mateusz na niej gra, chociaż gra bardzo cichutko, bo zapomniał (albo nie miał siły przynieść) wzmacniacza. Ale i tak jest super. W sensie, że gitara 😉 Jak chcecie posłuchać i popatrzeć, to odpalcie filmik:
A po strasznie długiej przerwie, idę na zajęcia do p. Magdy. Puzzle, które układałem w zeszłym tygodniu po raz pierwszy, dzisiaj nie są już takie łatwe. Ale jakoś daję radę. Układam też inne – dopasowuję przedmioty do dziurek, a niektóre z tych przedmiotów nazywam (np. gitara, bałwan), a na obrazek ze świeczką dmucham 🙂
W nagrodę za dokończenie zadania, mogę nakarmić lwa. Ciekawe na co ma ochotę… może na bułę?
Na kolejne zajęcia idę do p. Kasi (psycholog). Dzisiaj dostaję zadanie aby nakarmić pieska na zdjęciu. Dostaję worek kości i trzy zdjęcia. Gdybym był całkiem zdrowy i całkiem sprawny, pewnie nikt by nie zwrócił na mój wyczyn uwagi, ale ponieważ tak do końca nie jestem, to wszyscy są przy mnie bardziej uważni i dzięki temu wyłapują każdy, nawet najmniejszy sukces. I tak p. Kasia rozkłada przede mną trzy zdjęcia i pokazuje żebym dał pieskowi kość. Kładę więc kość na pierwszym zdjęciu, na pierwszym piesku. A dalej, już bez polecenia karmię pozostałe pieski. Ale zaraz, zaraz… na drugim zdjęciu są dwa pieski, kładę więc dwie kostki. Na trzecim są trzy i tutaj też będzie sprawiedliwie – każdy piesek dostaje swoją kość. Tadam! To właśnie ten sukces, o którym mówiłem. A najfajniejsze jest to, że p. Kasia nawet nie pomyślała o tym, że tam jest więcej psów, więc należy im się więcej kostek. Sam to odkryłem i jako pierwszy! Nie wiem, jak Wy, ale ja się cieszę!
Powiedziałbym Wam, co nieco o zajęciach u p. Patrycji, ale wszystko zapomniałem, a Mama mi niestety nie podpowie, bo poszła na wagary, na huśtawkę, nad staw, beze mnie. Co za Mama!
Jakoś wracać nam się nie chce, więc mimo, że zajęcia skończyły się już 1,5h temu ja dalej siedzę na korytarzu z Nastką i jej rodzicami, i podjadam jej serek z tęczą 🙂
Jutro (czyli w środę) mam prawie wolne. Tylko Metoda Krakowska z Magdą, a potem słońce i plaża. Byle do weekendu!
Uwielbiam tego szkraba !