Już dzisiaj wracamy do domu, ale zanim to nastąpi mam jeszcze kilka zadań do spełnienia.
- o 8:30 idę na terapię z edukacją,
- o 9:00 na rehabilitację; dzisiaj jest mój szczęśliwy dzień i skaczę na pająku,
- o 10:00 na hipoterapię,
- o 10:35 na masaż,
- o 11:00 do Sali Doświadczania Świata,
- o 12:00 na kinezjologię (to zamiast zajęć logopedycznych)…
I tyle. Koniec. Wracam do domu, do Taty i do Antosia. Hip hip hurrra! A do Zabajki wrócę za rok, w listopadzie, razem z moją zespołową paczką. Jestem już zapisany i mam nadzieję, że nic się nie zmieni.
Wszystkim moim zabajkowym terapeutom – Paniociociom i Panowujkom dziękuję za udaną współpracę! Do zobaczenia!
I jeszcze małe podsumowanie:
- Podczas turnusu miałem bardzo dużo zajęć. Każdego dnia od sześciu do dziewięciu, a po południu czasem jeszcze jedne zajęcia grupowe, dodatkowe, dla chętnych.
- Zaczynałem zawsze tak samo: od 8:30 do 9:00 miałem terapię z edukacją, od 9:00 do 9:45 rehabilitację i od 10:00 do 10:30 hipoterapię. Reszta się zmieniała, przesuwała, znikała i pojawiła. Kończyłem zwykle o 15:15, ale nie zawsze (bywało też wcześniej, bywało też później).
- Większość zajęć trwała 30 minut, ale były też takie które trwały zaledwie 15. Najdłuższa była rehabilitacja, która trwała 45 minut.
- Bałem się, czy dam radę pracować tyle godzin dziennie, ale okazało się, że dałem radę bez problemu. W ciągu dnia miałem jedną długą przerwę (2h10min) i w tym czasie zawsze spałem, dzięki czemu mogłem się zregenerować.
- Na turnusie miałem kilka zajęć, z którymi wcześniej się nie spotkałem – rehabilitacja na pająku, rehabilitacja w kombinezonie DUNAG – 02, Terapia Funkcjonalna (czyli samoobsługa), Chiropraktyka, felinoterapia (zajęcia z kotami) i kinezjologia (to ten masaż, który miałem jeden raz, właśnie dzisiaj).
- Najtrudniejsza okazała się dla mnie Terapia Funkcjonalna. Mimo, że zwykle lubię być samodzielny, to bycie samodzielnym wtedy kiedy trzeba, a nie tylko wtedy kiedy ma się na to ochotę, okazało się dla mnie trudne, zwłaszcza kiedy Mama była obok. W związku z tym na późniejsze zajęcia z samoobsługi chodziłem już bez Mamy i wtedy współpracowałem jak należy.
- Obok Terapii Funkcjonalnej, najtrudniejsze było chodzenie w kombinezonie DUNAG – 02.
- Przez dwa tygodnie turnusu jeździłem samodzielnie na koniu z czego jestem bardzo dumny. Tak już zostanie. Prawdziwy ze mnie gaucho.
- Bardzo mi się podobało, że Paniociocia Karolina zawsze dopasowywała kuca do mojego wzrostu, tak aby plecy były podparte, a stopy leżały prosto na podłożu, a nie wisiały w powietrzu.
- Najprzyjemniejsze były dla mnie masaże, zarówno te na sucho, jak i te w wodzie (hydroterapia w ogromnej wannie, w której pływałem, skakałem i śpiewałem).
- Największą frajdę sprawiło mi skakanie w pająku. To cudowne uczucie, kiedy ciało przestaje ciążyć, mięśnie zaczynają współpracować, grawitacja przestaje działać.
- Obok masażu i zajęć na pająku świetnie bawiłem się ze zwierzętami – na dogoterapii, felinoterapii i hipoterapii. Początkowo bałem się dużej Moli (berneński pies pasterski) i Miki (golden retriver i labrador w jednym), ale potem, kiedy się oswoiłem, mogłem karmić je z ręki i przytulać.
- Mój turnus kosztował 5000zł. Dzięki dofinansowaniu z PFRONu, Waszym darowiznom i 1% z Waszych podatków mogłem tam być. Z całego serca Wam za to dziękuję!