Nie ma tak dobrze, żeby Mama mogła spać tyle, co śpi budzik. Skoro ja wstałem, to Mama też musi. Wstajemy, szykujemy się i ruszam na śniadanie z własnym jogurtem. Trochę marudzę, bo co innego jeść samodzielnie serek waniliowy, a co innego jogurt, a poza tym to tak właściwie nie wiem, czy nie wolałbym banana… w końcu jednak zaczynam jeść to co jest, a Mama może zjeść w spokoju śniadanie.
Od 8:30 do 9:00 mam Terapię z edukacją. Dzisiaj mam do dopasowania górę kształtów.
A od 9:00 do 9:45 rehabilitację…
Po rehabilitacji mam 15 minut przerwy – w sam raz, żeby wrócić do pokoju, przebrać się i ubrać, bo zaraz idę na hipoterapię.
Konie na których jeździmy to fiordy. Są bardzo spokojne i nie gryzą. Codziennie, przez pół godziny śmigam na oklep na Nergalu, całkiem sam! W ogóle się nie boję! A dzisiaj to nawet tańczę, bo w tle lecą dziecięce hity, które znam z muzykoterapii w moich Skarszewach. Mati też rozpoznaje dobrą nutę i tańczy razem ze mną.
Po hipoterapii mam tylko chwilkę przerwy, więc zamiast pójść do pokoju żeby się wysiusiać, umyć i przebrać, zostaję na dole z Amelką i czekam na masaż.
Jedna „Paniociocia” masuje Amelkę, a druga mnie, ale co mnie posmaruje olejkiem to ja zaraz wycieram. Nie jestem w końcu dziewczyną, żeby chodzić takim pachnącym i błyszczącym.
Z masażyku idę na Terapię funkcjonalną. Zwykle lubię być samodzielny, ale nie wtedy kiedy muszę, więc tutaj się buntuję. Adaś pracuje, ja rozrabiam.
- Myjemy rączki…
- …myjemy buzię…
- …i wycieramy.
- Zdejmujemy skarpety…
- …myjemy nogi…
- …wycieramy…
- …zakładamy skarpety…
- …i kapcie… albo i nie.
Ostatnie zajęcia przed przerwą do grupowa Sherborne…
- Lenka
- Amelka
- Majka
- ja
- Mati
Czas na spanko. Mama zasłania okna, zasłania całe łóżeczko i kładzie się obok mnie. Robimy tuli tuli i zaraz zasypiam.Tuż przed 14:00 trzeba wstać, zrobić siusiu do nocnika, umyć rączki i pójść na zajęcia z logopedą.
Prosto z zajęć z p. Karoliną idziemy na obiadek. Mam ze sobą swoją paszę, ale nie chcę jeść samodzielnie, więc Mama mnie karmi i przemyca dwie łyżeczki swojej pomidorówki. Nie jestem zachwycony tym smakiem (raz zaczynam nawet płakać), ale jednak zjadam. Kilka łyżeczek zupy Mama przekłada też do mojego obiadku. Nie smakuje to najlepiej i trochę pluję, ale… mimo, że podstępem, to jednak nowy smak wskoczył mi do buzi.
Po obiedzie prawdziwy hit i prawdziwa nowość – zajęcia z dogo- i kototerapii. Kiedyś, dawno temu miałem już dogoterapię, ale nie można było dotykać psów, kiedy się chciało, a jak już było można, to mi się nie chciało, więc niewiele mi to dało. Teraz można dotykać i jest fajnie. Chociaż muszę powiedzieć, że koty bardziej mi się podobają. Są dwa – Bródka i Tytus, pers i kot brytyjski. Głaszczę je, karmię i czeszę. Do psów mam większy dystans, zwłaszcza do wielkiej goldeno-labradorki Miki. Mniej się boję cavaliera Lenki, ale jak zaczyna biegać, to włażę Mamie na kolana.
Koniec zajęć, idę na chwilę do pokoju i wychodzę na dwór, też na chwilę, bo pada…
…a poza tym za chwilę zaczynamy zajęcia z odwrażliwiania rączek, buzi i nóg. Są tacy, co zjadają wszystko – ze swoich tacek, z cudzych tacek, z podłogi, świeże porcje i takie pomemłane, a ja… ja, jak to ja, kiedy pojawia się nowe jedzenie, podchodzę do niego z dystansem. Bitą śmietanę dotykam dobrowolnie, bo przypomina piankę do golenia, którą się bawię z p. Sylwią w Skarszewach. Reszta mnie nie interesuje, a nawet brzydzi. Galaretka fe, dżem fe, nutella fe. Mama wkłada mi trochę czekolady do buzi, ale kończy się to jęczeniem. Zresztą co tu mówić o jedzeniu i dotykaniu językiem, skoro ja nawet ręką i nogą dotykać nie chcę?
Po tym całym odwrażliwianiu wskakuję do wanny (bo choć niczego nie chciałem dotykać, to jestem brudny od stóp do głów) i w piżamie śmigam na „przedkolację”, czyli serek waniliowy. Ja jem, Mati sprząta.
Zmieniam piżamę (bo ta jest cała w serku waniliowym), jem kolację, myję zęby, czytam z Mają bajkę……i idę spać, a tymczasem Mamuśki znów zamieniają się z nami na miejsca i idą na relaks do Sali Doświadczania Świata. Łóżko wodne, walec z bąbelkami, świetlne makarony. Ja jeszcze nie byłem (będę jutro!), ale Mama i Ciocie już korzystają…
PS Jasiek Król! 🙂
Weszłam na tą stronkę przypadkiem i z zaciekawieniem , z uśmiechem na twarzy pooglądałam zdjęcia na niej.
Pozdrawiam autorkę tej stronki i jej synka!