Bardzo lubię włosy. Przede wszystkim dotykać, głaskać i czesać. Takiego mam bzika i już. I nie żebym zamieniał się w szkolną pielęgniarkę, ale od dziś lubię też kontrolować, sprawdzać i czujnym okiem zaglądać w czuprynę. Na pierwszy ogień idzie Mama. Podchodzę, patrzę i pytam:
– Kto tu mieszka?
– ?! – Mama zupełnie nie wie, o co mi chodzi.
– Robaki! Tak! – mówię zadowolony – Robaki we włosach!
– Nie mam robaków we włosach. – mówi Mama.
– Tu są robaki. – dodaję, zupełnie ją ignorując.
A potem, na pocieszenie, przytulam ją i dodaję:
– Moja Mama. Kocham.
Skoro miłość nie liczy chromosomów, to tym bardziej robaków, no nie?
A potem Mama sprawdza moje włosy i z wielką powagą stwierdza, że robaki są u mnie, ale ja nie dam się tak łatwo oszukać. W moich włosach mieszka ptaszek. A wiadomo, że jak jest ptaszek, to nie ma robaka.
Styczeń leci jak szalony, a ja przecież postanowiłem, że kilka razy w tygodniu będę z Mamą czytał po krakowsku. Skoro postanowiłem, to idziemy. Tata pojechał z Antosiem na basen, więc nie ma wyjścia, Marysia idzie z nami. Z jednej strony będzie trudno, bo jak Marysia płacze, albo gaworzy, to mnie rozprasza. Z drugiej przygotowuje do pracy w trudnych warunkach, no i motywuje. Nie będę leniuchował, kiedy młodsza Siostra patrzy. A poza tym, może też się czegoś nauczy. Może ja ją nauczę!
Nie wiem jak to się stało, ale naprawdę lubię pracować z Mamą. Robię wszystko, co mi zada, nawet jeśli jest to czytanie, którego odmawiam podczas zajęć z Magdą. Wszystkie zadania wykonuję równie chętnie i zazwyczaj jestem na nich skupiony. Wyjątek stanowią te momenty, kiedy skupiam się na zgrzytaniu. Kiedy zgrzytam, wyłączam myślenie i działanie.
O dziwo, najchętniej pracuję, kiedy obok mnie jest Marysia. Wtedy zamiast być uczniem, staję się nauczycielem (co jest miłą odmianą) i uczę moją Siostrzyczkę sylabek. Czasem się pomylę i zamiast całej sylabki podam tylko samogłoskę, ale wiem, że już niedługo to ogarnę. Najważniejsze, że zacząłem chcieć czytać i zacząłem próbować. Dzisiaj jestem jeszcze nielotem, ale za jakiś czas… będę orłem, albo chociaż wróblem. A tymczasem… Marysiu ucz się!
To tyle, jeśli chodzi o naukę. A teraz kilka innych ważnych spraw…
- Na moim facebooku jest już 9442 fanów! To jest naprawdę jakiś kosmos, zwłaszcza że cztery dni temu było Was 8917. I nie chodzi tu tylko o liczby, bo z samych liczb niczego nie mam. Niczego nie dostanę, ale… przecież pod każdą kolejną cyferką kryje się osoba, która chce mnie poznać, która kliknęła dla mnie „lubię to”, nie patrząc na to czym mam zespół Downa, czy nie. Kto się oswoi, ten się nie boi! Im więcej osób mnie pozna, tym więcej osób oswoi się z zespołem Downa, pozbędzie się stereotypów, zrozumie, że można mieć zespół i być spoko gościem. A jak już do tego dojdziemy, to moja radość będzie wielka, bo radosny jest ten, kto ma swoje miejsce w społeczeństwie, kto nie jest wytykany palcami i skreślany z góry za swój dodatkowy chromosom, kto znajdzie pracę dlatego, że potrafi coś zrobić, a nie dlatego, że idealnie wygląda. Staram się zmieniać świat na lepsze, ale przecież sam nie dam rady! To dzięki Waszej obecności i Waszym udostępnianiu jest to możliwe! Dziękuję!
- W tym tygodniu czeka mnie pierwszy w tym roku bal przebierańców! Już we wtorek w moim przedszkolu… będzie się działo!
- A w środę będzie się działo jeszcze więcej, bo w przedszkolu będzie Dzień Babci i Dziadka. Mam nadzieję, że moi mnie nie zawiodą i stawią się na widowni 🙂
- Zaczął się rok rozliczeniowy, a wraz z nim wielka szansa na wielką pomoc! Wszystkich Was mocno zachęcam do podzielnia się ze mną 1% podatku. Dzięki Wam będę miał możliwość skorzystania z turnusów logopedycznych i z codziennej terapii. Będę mógł też kupić materiały potrzebne do pracy w domu, a także poszukać pomocy u specjalistów od gryzienia i przeżuwania. Dzięki Wam pokryję koszty wizyt lekarskich, badań laboratoryjnych i suplementów. Za każdy, nawet najmniejszy procent, z całego serca Wam dziękuję!
* Żarty żartami, ale prawda jest taka, że nikt z nas robaków nie posiada. Po dłuższych oględzinach uznałem, że w Mamy włosach też mieszka ptaszek. A wiadomo, że jak jest ptaszek, to nie ma robaka 😉
Obejrzałam dziś jeden z filmików z ćwiczeń Stasia z panią, na metodzie krakowskiej. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden szczegół – nie chcę być źle zrozumiana, ja naprawdę nie mam zamiaru się czepiać! Chcę tylko zwrócić uwagę na jedną NAPRAWDĘ ważną, ale bagatelizowaną rzecz, a to tylko dla dobra Staszka.
Otóż ta pani chciała, żeby Staś powtarzał po niej samogłoski. I mówiąc [e] … wyciągnęła język z buzi. Powtarzała [e] z językiem na zewnątrz. To jest absolutnie niedopuszczalne, błagam o zwrócenie tej pani uwagi 🙁 bo uczy dziecko wady wymowy! Szczególnie, że dzieci z ZD najczęściej mogą poszczycić się makroglosją, więc dawanie im przykładu wywalania języka przy mówieniu to baaardzo niedobra sprawa..
A tak w ogóle to Staś coraz piękniejszy i zdolniejszy, brawo! 🙂
Staszek jest cudowny.a zdjecie w tym poscie jest wprost genialne!!!!! mysle,ze wygralby nim nie jeden konkurs na najwiekszego małego slodziaka 🙂
Podgladam Wasz blog od tyg i jestem oczarowana. czytam pierwsze wpisy i ciagle sie wzruszam.
Mysle,ze Staś jest bardzo szczesliwym dzieckiem,a Wasza rodzinka wspaniala.
Ściskam Cie Stasiulku. i Twoja mamę tez!!!!!