Jakiś czas temu poszedłem na zajęcia. Często na nie chodzę. Tak już mam. Żeby nadrobić to, czego nie dostałem na starcie, zamiast spędzać czas na beztroskiej zabawie, zakuwam. Nie po to, żeby wiedzieć wszystko, umieć wszystko, być najmądrzejszym i najlepszym, nie dlatego, że się nudzę i nie potrafię wypełnić sobie czasu czymś zabawnym i ciekawym, ale po to, by zrozumieć to, co dla innych jest proste, by dogonić rówieśników i mieć z nimi wspólny język, by w przyszłości być nie tylko dorosłym, ale i samodzielnym mężczyzną.
Kiedy Maniuty nie było, albo kiedy siedziała jeszcze w brzuchu, Mama chodziła na zajęcia ze mną. Nie tylko po to, żeby mieć kontrolę nad tym, co się dzieje, ale także po to żeby wiedzieć, co robię i jak robię i po to, żebyście i Wy wiedzieli. Teraz jest inaczej. Maniuta się nudzi, gada, kręci, wspina, ścigą rzeczy z półek, płacze i rozprasza. Zachowuje się, jak każda dzidźka w jej w wieku – chce 100% uwagi. Żeby Marysia się nie męczyła, a zajęcia nie marnowały, zostaję sam, a moje dziewczyny – Mama i Siostra – wychodzą na spacer.
Jakoś nigdy nie myślałem, że do tego, by zostać z terapeutą sam na sam potrzebne jest jakieś …Przeczytaj cały wpis