Całkiem nowe okulary

Każdy wie, że okulary trzyma się na nosie, bo nos jest od tego, żeby je nosić. Jednak kiedy ma się mały nos, to ma się duży kłopot. Nie jest łatwo znaleźć okulary, które będą na nim dobrze siedzieć. Moje pierwsze okulary były niestety niewypałem. Choć sprawdzają się u wielu dzieci, u mnie nie zdały egzaminu. Mimo poprawiania, mimo naginania, ciągle zjeżdżały z mojego filigranowego nosa (swoją drogą nie wiem jak to możliwe, że był on widoczny na prenatalnym badaniu USG, skoro teraz ledwo go widać) i zatrzymywały się na jego koniuszku, albo jeszcze niżej. Kiedy tak wisiały, to mi przeszkadzały, więc zwykle lądowały na czole, na szyi, albo gdzieś poza mną. Drugie okulary, również Miraflexy, były o niebo lepsze. Miały ze 100 lat, ale plastik z którego były zrobione był o wiele lepszy niż ten współczesny. Do tego szkła były większe, więc nawet jeśli okulary się trochę zsunęły, to nadal coś niecoś widziałem. Zresztą zsuwały się zdecydowanie rzadziej, niż te pierwsze. Ten plastik był jakiś taki sztywniejszy, mniej elastyczny. Niestety… gdzieś przepadły. Ostatni raz miałem je na sobie 21. stycznia, kiedy jechałem do Gdyni na Dzień Babci. Potem słuch o nich zaginął. Albo wypadły z samochodu, kiedy wysiadałem, albo wrzuciłem je gdzieś na szafę, kiedy odwiedzałem Prababcię, albo już nie wiem. Fakt jest taki, że mój Wujko-Dziadek szukał ich w domu, szukał na dworze, a nawet pytał o nie w OWI, które jest niedaleko. Nikt ich nie widział, nie znalazł, nie oddał. Nadal liczę na to, że się znajdą, ale zanim to się stanie…

…potrzebne mi są całkiem nowe okulary. Takich fajnych, ze starego plastiku, co trzymają się nosa i głowy już nie znajdę, także na Miraflexy nawet nie patrzę. Idziemy szukać w nowym miejscu, tam gdzie wybór okularów dziecięcych jest przeogromny. Optyka – „Galerię Wzroku” poleciła mi Lenka, koleżanka z zespołu, która niedawno kupiła tu swoje nowe oprawki.

Wchodzę do środka i od razu dobrze się czuję. Brakuje mi co prawda bransoletki, którą bawiłem się w salonie na Żabiance i szafki wypełnionej grami, i przemiłego pana, który tam pracuje, ale tutaj też mi się podoba. Zdejmuję czapkę, kurtkę i komin, i siadam przy stoliczku z kredkami i klockami. W tym czasie Mama opowiada dwóm paniom (Kamili i Oli) czego szukamy i czego unikamy. Jaki jest problem z moimi aktualnymi oprawkami i co możemy zrobić żeby go uniknąć.

Tutejsze gabloty są pełne dziecięcych oprawek, także mam z czego wybierać. Tym razem bez Marysi (zabranie jej na pierwsze okularowe zakupy okazało się być wielkim błędem, bo Maniuta strasznie płakała i nie mogliśmy się porządnie zastanowić i na spokojnie wybrać), bez pośpiechu i bez nerwów. Przymierzam wszystko, co ma szansę spełnić moje oczekiwania i wszystko co mi się podoba. W sumie wkładam na nos 8-9 par. Cienkie i grube, plastikowe i metalowe, jasne i ciemne, jedno- i wielokolorowe. W końcu znajduję te, w których dobrze się czuję, w których dobrze wyglądam i co najważniejsze, które mi nie spadają! Nie zjeżdżają mi z nosa, kiedy rysuję, kiedy zapinam i rozpinam buty, kiedy się schylam, i kiedy się podnoszę. Nie spadają, kiedy tańczę i nie spadają kiedy skaczę. Nie spadają, kiedy naciągam komin i nie spadają, kiedy nakładam czapkę! Cały czas trzymają się na swoim miejscu. Pani optyk kilka razy zagina nauszniki tak, aby pasowały do moich uszu, do mojej głowy i do mojego nosa. Do całego mnie! Aż w końcu jest idealnie.Pani optyk sprawdza jeszcze odległość między moimi źrenicami, tak aby dobrze patrzało mi się przez nowe okulary……i specjalnym aparatem sczytuje ze starych okularków jakie są w nich szkła. Normalnie wystarczyłaby recepta, na której wszystko było już zapisane, ale moja została w domu na stole. Dla pewności, że wszystko się zgadza, wyślemy ją jeszcze mmsem. A tymczasem składamy już zamówienie…

…które odbieram dwa dni później, w moje szóste urodziny (o których Wam jeszcze opowiem). Ostatnie przymiarki, ostatnie poprawki i gotowe! Płacę 280zł (160zł za oprawki i 120zł za plastikowe szkła) i w okularach na nosie wracam do domu. Bez ściągania, bez zrzucania, bez marudzenia! Jest mi w nich wygodnie, nic mi nie przeszkadza, nic nie uwiera, nic nie zjeżdża. W końcu są tam, gdzie powinny – na nosie!Do moich nowych okularów Orange by Bergman dołączony jest futerał i szmatka do czyszczenia szkieł Oculino. Przemiłym Paniom, które pomogły mi w tym ważnym zakupie, doradziły w wyborze, rozmawiały ze mną i bawiły się przy stoliku, bardzo dziękuję! Jestem zadowolony. A klient zadowolony, to klient szczęśliwy!


Wpis “Całkiem nowe okulary” został skomentowany 2 razy

  1. Baaaardzo pozytywny wpis, cudne te zdjęcia i ta radość Staszka! Oby tak dalej, pięknie wygląda w nowych oprawkach 🙂

  2. Bardzo gustowne, twarzowe, idealne. Jaki przystojniak w tej muszce. Staś jest bardzo ładnym chłopcem. I to jest twoja mamo zasługa jak się fajnie rozwija. Serdecznie Was pozdrawiam. Wasza fanka:) i podglądaczka;)

Skomentuj Kamila Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *