Na śniadanie znowu resztki, czyli to, co zostało z otwartej przez Marysię truskawkowo-poziomkowej Jogobelli z całym kubeczkiem naturanego Bio Jogurtu Milbona i łyżeczką HELPY. Może pomyślicie sobie: „Ale jak to? Dlaczego to Staś, a nie Rodzice, zjada resztki?”, ale powiem Wam, że mając tyle dzieci, w takim wieku, Rodzice jedzą resztki codziennie od kilku lat, a ja też chcę być piękny i gładki. A co!Być może nudzą Was już te moje śniadania, w których niewiele się zmienia, w których naturalne jogurty łączą się z owocowymi, a owocowe ze sproszkowaną HELPĄ. Jednak prawda jest taka, że odkąd Rodzice podają mi miksy, każde śniadanie jest inne. Dzisiejsza propozycja, przygotowana przez Tatę jest jaśniejsza niż zwykle, a to oznacza, że więcej w niej naturalnego jogurtu niż owocowych dodatków. I choć dla Was, to niewielka zmiana, dla mnie jest całkiem… ogromna! Na drugie śniadanie jem naleśniki z prosem. Kuleczki są mocno widoczne, ale jakoś daję radę, dopóki jedna z nich, nie zostaje mi na języku. Wtedy pojawia się kłopot, ale w sumie, z nim też sobie szybko radzę. Z języka na palec, a z palca na podłogę. Z pełnym brzuszkiem wsiadam do samochodu i ruszam z Tatą po Babcię Bożenkę. Bardzo się za nami stęskniła, a my stęskniliśmy się za nią. A poza tym chciałaby obejrzeć pasiaste świadectwo Antosia. Wiem, wiem. W tym roku wszyscy głośno mówią o tym, że paski nie mają znaczenia, jednak dla kogoś, kto cały rok się pilnie uczył, brał udział w konkursach, odrabiał prace domowe i przygotowywał do zajęć, ma to wielkie znaczenie. To nagroda za jego wysiłek i docenienie jego talentów. Gdyby średnia była niższa, nikt by nie płakał, nikt by nie narzekał, ani nie wytykał palcami, ale skoro jest taka, jaka jest, to dlaczego mielibyśmy się z niej nie cieszyć?
Babcia już jest. Rodzice korzystają z okazji, że ktoś się nami zajmuje, bawi w ogrodzie, gra w piłkę, czyta książki, gra w kolory i nadrabiają wszelkie zaległości, czyli domowe, syzyfowe, nigdy niekończące się prace.
Czas na obiad. Babcia, Antoś, Mama, Tata i Marysia, jedzą młode ziemniaki z młodą kapustą i gulaszem, a ja mój żółty obiadek. Coś się Mamie sypnęło tych nasionek chia, tak dużo, że nawet po wymieszaniu widać je na kilometr. Zasłania więc okna, żebym przypadkiem niczego nie wypatrzył, ale ja nie chcę jeść w ciemnościach. No cóż… Mama z pewnym lękiem podciąga rolety, a ja bez lęku, jem obiadek pełen czarnych kulek. Mama skończyła robić ciasto, na które wczoraj zabrakło jej czasu. To jest deser dla wszystkich chętnych, czyli dla wszystkich oprócz mnie, bo ja chętny nie jestem. To znaczy jestem, ale nie na ciasto, tylko na serek. Idę do spiżarki, wchodzę na taboret i grzebię w lodówce. Serka nigdzie nie ma. Naprawdę. Przejrzałem wszystkie półki i szuflady. Po chwili przychodzi Tata i wywabia mnie ze spiżarki pod pretekstem dalszych poszukiwań. Zagląda ze mną do różnych toreb w kuchni i w salonie. Szukamy i szukamy, a w tym czasie Mama chowa się w spiżarce.Po chwili woła mnie i mówi, że niby znalazła serek.A ja wiem, że to niemożliwe. Sprawdziłem każde miejsce, każdy zakamarek lodówki i naprawdę, ale to naprawdę wiem, że serka tam nie było. Nie wierzę, nie ufam, nie przyjmuję do wiadomości. Nie mam zamiaru przychodzić do kuchni tylko po to, żeby przekonać się, że to kolejna podpucha, pic na wodę, fotomontaż. Nie i koniec. Tak będę stał. Tak będę siedział. Nie minęło jednak więcej niż dwadzieścia minut, a ja się przełamuję i idę z Mamą do kuchni. Mama sadza mnie na krześle i podaje pierwszą, i drugą łyżeczkę. Próbuję i okazuje się, że serek jest smaczny. Mogę go zjeść, ale pod warunkiem, że Babcia weźmie mnie na kolana.Jest już późne popołudnie. Tata odwozi Babcię, a my zostajemy w domu. Antoś z Mamą grają w piłkę (Mama strzela gole, Antoś broni), Marysia okupuje zamrażarkę, bo ma chrapkę na trzecią porcję lodów, Figa kopie dziury w ogrodzie, a ja czekam aż wróci Tata, żeby wciąż rower i pójść z nim na wieczorny spacer z naszą „psijaciółką”.Już wieczór. Czas na kolację (owsianka + kaszka „7 zbóż” + mleko kozie), siusiu, szybkiego myja (moczenie, mydlenie, spłukiwanie i wychodzenie z wanny), mycie zębów, bajkę i spanie. Dobranoc!
Wszystkie dzieci macie cudne, ale Marynia wymiata! 🙂