Ostatnie dni Majówki

Majówka się kończy, a ja nigdzie właściwie nie byłem. Czas to zmienić! Na dalekie wyjazdy jest już za późno, ale mogę się spotkać tu, na miejscu z moimi Przyjaciółmi i też będzie miło.

W piątek…

…odwiedzam bliźniaków Szymka i Franka, i ich braciszka Damianka. Bliźniaki są młodsze ode mnie prawie o dwa miesiące, ale chodzą już na dwóch nogach, a do tego zjadają pizze, którą zrobił im Wujek. Dzielne zuchy! Ja tak podpatruję i sobie myślę, że jakbym miał takich braciszków w domu, to łatwiej by mi było nauczyć się chodzenia i zjadania różnych przysmaków. Mam co prawda Antosia, ale on jest duuużo starszy i duuużo większy, więc nie jest tak łatwo go naśladować.

Póki co będę wędrował na czworakach. Nie jestem jeszcze taki silny i taki sprawny żeby ogarniać chodzenie. Umiem co prawda stanąć na nóżki, a nawet wytrzymać kilka chwil (bardzo krótkich) bez trzymanki, albo zrobić kroczka lub dwa, kiedy mocno się trzymam, ale do samodzielnego chodzenia mam jeszcze daleko, że hoho (choć cały czas dzielnie ćwiczę)! A jeśli chodzi o jedzenie pizzy… to też nie idzie mi to najlepiej. Ja po prostu wolę zupki, papki i takie tam. Ciasto, chałka, chlebek, pizza… jakoś mi to nie wchodzi i jak tylko dostanę (choć bronię się żeby nie dostać), to zaraz wytaczam to języczkiem na zewnątrz, wycieram o fotel, wygarniam rączką. Walczę ze wszystkich sił. Ptakiem nie jestem, żeby żywić się sucharami 😉

W sobotę…

…nie będę przecież siedział w domu 🙂 Razem z moim Przyjacielem Mateuszkiem, jego siostrą i rodzicami ruszam na spacer, a właściwie ruszamy, bo idzie też moja rodzinka – Mama, Tata i Antoś. Jednak tak długo zbieramy się do wyjścia, że gotowy do drogi… zasypiam na siedząco.

Czekam na spacer i czekam, ale coś się doczekać nie mogę...

Czekam na spacer i czekam, ale coś się doczekać nie mogę…

W końcu wyruszamy do lasu i powiem Wam, że jest wspaniale! Wędrujemy w kierunku Doliny Radości. Ptaszki śpiewają, wiewiórki hasają, słonko świeci… super! A do tego urządzamy sobie mały piknik na polanie. Wciągam ze smakiem melona z jabłuszkiem, którego przygotowała mi Mama. Pychotka! Wczoraj jadłem miks jabłkowo-melonowo-mangowo-bananowy i drugi miks jabłkowo-melonowo-kiwiowy. Mniam. Takie kulinarne urozmaicenia bardzo mi smakują.

Tak dawno nie widziałem się z Mateuszkiem, że spacer to za mało. Jadę do Mateuszka do domu i bawię się z nim w najlepsze. W końcu zasypiam w jego łóżeczku. Miły z niego kumpel, że mi swoje legowisko odstąpił 🙂

Ostatni dzień majówki…

…spędzam u Babci i Cioci Gosi. Staram się jak mogę żeby jak najwięcej skorzystać z pogody (bo naprawdę zrobiło się przepięknie, przeciepło, przewiosennie, przesłonecznie), więc cały czas siedzimy na podwórku. Jak nie spacer po lesie, to piaskownica.

W ramach podsumowania… co smakuje mi najbardziej z nowości poznanych w ten długi weekend? Muszę powiedzieć, że wygrywają owoce musy, które robi mi Mama – melon, mango, kiwi, banan, jabłko… cud, miód, pychotka. Na drugim miejscu ex aequo (rety!, co ta za dziwne słowo!) pizza i szyszka (chociaż Rodzice twierdzą, że pizza była o wiele smaczniejsza).

No i tyle. Już po Majówce. Ale nie ma co się martwić, bo jutro też będzie fajnie… w końcu jadę do Skarszew! I znów będzie p. Sylwia! Hurra!


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *