Hipoterapia, czyli terapia nie na hipopotamie

Dziś niedziela dzień wesoły! Idę z Antkiem i z Rodzicami na Mszę św. dla przedszkolaków. Jest bardzo wesoło, dzieci pięknie fałszują i tańczą, a s. Ewa gra na gitarze i śpiewa, super.

Zaraz po wyjściu z kościoła jedziemy na piknik do Duńcówki. Jak zwykle błądzimy. W końcu natrafiamy na panią Honoratę – moją logopedkę z OWI, która prowadzi nas na miejsce. Pogoda się zmienia i zamiast słońca są chmury i deszcz, ale i tak jestem zadowolony. Obija mi się o uszy, że czeka mnie tutaj hipoterapia. Strasznie się cieszę, bo zawsze chciałem się przejechać na hipopotamie. Widziałem takie we wrocławskim zoo i bardzo mi się spodobały. Czekam i czekam, rozglądam się na wszystkie strony, ale hipciów nie widać. Za to pojawiają się konie. Pani mówi, że to właśnie będzie hipoterapia. Albo się nie zna, albo chce mnie nabrać. Hipopotamy się nie pojawiają więc póki co, wsiadam na konia.

hipoterapia - zespół Downa - Down syndrome - Staszek-fistaszek

Wio koniku!


Wsiadam, to może dużo powiedziane… takie maluchy jak ja, jeżdżą na koniku na leżąco, na brzuszku, przodem do tyłu, czyli swoją główką w stronę końskiego zadu 🙂 Najpierw sobie leżę i oswajam się z konikiem, który spokojnie stoi. Ponieważ jestem dzielny i nic, a nic się nie boję, jedziemy na krótką przejażdżkę.

hipoterapia - zespół Downa - Down syndrome - Staszek-fistaszek

Jeździec z głową to ja!

Mimo, że zad mam pod głową, muszę przyznać, że taka jazda i taki zwierz bardzo mi się podobają. Przy drugim okrążeniu konik się trochę zachwiał, bo nie patrzał pod kopyta i wlazł w jakąś dziurę. Od tego momentu mniej mi się podoba, więc na pocieszenie siadam na chwilkę jak profesjonalista i gładzę konia po grzywie.

hipoterapia - zespół Downa - Down syndrome - Staszek-fistaszek

Aja konik, aja…

Jednak na jeżdżenie w takiej pozycji jest jeszcze za wcześnie, bo nie potrafię sam siedzieć, a mój kręgosłup jest zbyt słaby. Zanim będę mógł tak jeździć, muszę m.in.:

  • urosnąć,
  • samodzielnie siadać,
  • wzmocnić kręgosłup,
  • zrobić zdjęcie kręgosłupa, aby sprawdzić, czy nie grozi mi niestabilność szczytowo – obrotnikowa.

Okazuje się jednak, że hipoterapia naprawdę dotyczy koni i nie mam co liczyć na hipopotamy. Myślę, że to oszustwo i nie mam pojęcia, kto wymyśla takie nazwy. No chyba, że koń w jakimś języku to hip, ale nic mi o tym nie wiadomo.

 


Wpis “Hipoterapia, czyli terapia nie na hipopotamie” został skomentowany 2 razy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *