Zaczynam dzień od odwiezienia Antosia do przedszkola. Potem jadę z Mamą do ortodonty. Czekam w krótkiej, ale niekończącej się kolejce do rejestracji, aby potwierdzić, że przyjechałem i pokazać dowód ubezpieczenia. W końcu moja kolej. Wchodzę na dużą salę i bada mnie przemiła pani doktor.

Pierwsza wizyta u ortodonty

Okazuje się, że moje gotyckie podniebienie nie jest wcale takie wysokie, a mój języczek (zgodnie z tym, co mówiła pani Honorata) jest mały. Ba!, nawet mniejszy od języczków wielu zdrowych dzieci 🙂 No to super, żadna płytka nie jest mi potrzebna i mam nadzieję nigdy nie będzie. Kontrolną wizytę mam za pół roku. Na korytarzu spotykam moją Lenkę i Ciocię Beatkę. Miło się tak zobaczyć po całej nocy niewidzenia 🙂

Po ortodoncie jedziemy do Babci Tesi, a potem na ćwiczenia do OWI w Gdyni. Najpierw umawiamy się na kolejne terminy, potem Mama dwa razy mnie przewija i zaczynamy… od masażu, który jest bardzo przyjemny. Pani Anita, podobnie jak pan Łukasz, do masażu używa parafiny. Przy okazji naciągamy rączki i obniżamy ramionka w poszukiwaniu wiecznie ukrytej szyi. Ćwiczę na brzuszku, pani Anita przesuwa zabawki dookoła mnie, tak aby zmobilizować mnie do kręcenia się w kółko. Ćwiczymy też na piłce i o ile cały czas mnie ktoś zabawia, jest nawet przyjemnie. Na koniec mam kilka trudniejszych zadań, które wcale mi się nie podobają więc głośno daję to wszystkim w OWI do zrozumienia. Opieranie się na dłoniach z jedną nóżką zgiętą do przodu, a drugą wygiętą do tyłu, to coś czego zdecydowanie nie lubię. Zajęcia się skończyły, uciekam więc z Mamą na spacer i już pora jechać po Antka, ale ten czas leci!

Praca domowa

• kręcić się wokół własnej osi,
• ćwiczyć podpory na przedramionach,
• dużo kulać się na macie.

A w domu, hehe, a w domu bawię się stopami 🙂

Jakie piękne stópki!