Chałupy welcome to!

Znowu wracam po długiej przerwie. Odzywałbym się częściej, ale mówię Wam, nie mam jak! Albo nie mam czasu, albo internetu, albo nie mam o czym opowiadać. Dzisiaj po południu wróciłem do domu, więc po 10 dniach nieobecności powoli nadrabiam swoje zaległości.

22. sierpnia

Wczoraj był dzień pełen atrakcji – wycieczka na „Kaszubską Alaskę”. Dzisiaj też będzie wesoło. Rano jedziemy na hipoterapię do stadniny „Ihaha”. Na jednym koniu jadę ja, na drugim śmiga Antoś.

Z konia przesiadam się do fotelika samochodowego i jadę do OWI. Wspólnie próbujemy znaleźć sposób na moje niejedzenie. Stanęło na tym, że słoiki z gotowcami muszą zniknąć z mojego życia raz a dobrze, a ja nie będę miał wyboru… albo będę głodny, albo zacznę jeść jak człowiek.

Obowiązki za nami, czas na przyjemności. Mama, Antoś i ja jedziemy na działkę do Prababci Tesi i Pradziadka Rysia.

Wieczorem odwozimy Mamę na Dworzec PKS. Mama jedzie do Torunia na szkolenie z Metody Dobrego Startu. Chłopaki – Tata, Antoś i ja – zostają do niedzieli sami.

25. sierpnia

Mama wróciła wczoraj wieczorem. W czasie męskiego weekendu żyliśmy głównie zabawą, teraz trzeba wziąć się do pracy. Ja mogę odkurzać 😉

Mieszkanie sprzątnięte, można iść na spacer. Nie wiem jak u Was, ale w Gdańsku coraz zimniej. Kalosze i kurtki mile widziane. Ja szaleję po kałużach, a mój Antoś zbiera kapsle.

26. sierpnia – „idziemy do zoo, zoo, zoo, idziemy do zoo, zoo, zoo. Idziemy do zooooooo, zoo, zoo, zoo…”

Przed nami kolejny fajny dzień. Dzisiaj razem z Mamą i z Antosiem jedziemy do Oliwskiego Zoo. Byłem tu już kilka razy, ale jeszcze nigdy zwierzaki nie zrobiły na mnie tak wielkiego wrażenia. Mówię Wam, są świetne! Podchodzę do klatek, wypatruję, pokazuję rączką, nazywam, a nawet naśladuję ich mowę (gdy widzę węża mówię „sss…”) i zachowanie (gdy zwierzątko śpi, mówię „aaaaa”). Najbardziej podoba mi się w ptaszarnio – gadziarni. Mama wyciąga mnie z wózka żebym wszystko widział, a ja tylko wskazuję rączką i mówię „tam!”, żeby wiedziała, gdzie teraz mnie zanieść.

Ale inne zwierzęta też są fajne – słonie, żyrafy, foki, małpy…

…no i oczywiście kozy, które można karmić…zoo (Custom)

Gdyby nie to, że zasnąłem w trakcie zwiedzania, poszedłbym z Antosiem na wielką wyprawę…

W Zoo spędzamy sześć godzin! Mamie i Antosiowi udaje się zobaczyć wszystkie zwierzęta, a mi większość. Dopóki nie zasypiam, wszystko czujnie obserwuję.

Taka sytuacja…

  1. Karmię kozy, a Mama mnie woła… „Staszek…”, na co odzywa się jedna pani i pyta, czy ja przypadkiem nie jestem Staszek-Fistaszek 🙂 Ano jestem i serdecznie pozdrawiam!
  2. Zostaję z Antosiem przy bramie koło ochroniarzy, a Mama idzie po wafelki. Antoś zagaduje panią…

Antoś – „Mama poszła po wafelki, a to jest mój bobasek, mój braciszek Stasio i ja go pilnuję.”
Pani – „No to bardzo ładnie, że pilnujesz brata.”
Antoś – „To jest mój Stasiu i ma zespół Downa.”
Pani – „A to nic, jest bardzo fajny.” 🙂

Dla Antosia, moja niepełnosprawność jest czymś zupełnie naturalnym. Tak jak naturalne jest dla niego to, że jestem Stasiem, tak samo jest dla niego naturalne, to że mam zespół Downa. Nie jest to dla niego powód do wstydu, smutku, czy niepokoju. Ktoś nosi okulary, ktoś nie, ktoś ma zespół Downa, ktoś nie. Normalna sprawa. Czasem oczywiście Antoś pyta… „dlaczego Stasiu (czyli ja) ma za dużo chromosomów?”, albo „dlaczego Stasiu ma zespół Downa?”, ale nie jest to dla niego problemem i mam nadzieję, że nigdy nie będzie. Póki co jest świetnie! Antoś, jak nikt, cieszy się z każdego mojego sukcesu… z tego, że zrobiłem siusiu na nocnik, z tego, że się gdzieś wdrapałem, z tego, że coś powiedziałem, albo spróbowałem loda. I ciągle mi pomaga, ale też uczy samodzielności. I całuje, i przytula. Antoś jest najlepszym Bratem na świecie!

Chałupy welcome to! 27-31. sierpnia

U nas plany ciągle się zmieniają. Wersja nr 1 była taka, że pojedziemy do Cioci Ani, Wujka Artura i małej Nastki tylko na jeden dzień, a potem wrócimy do domu. Ponieważ Ciocia zaproponowała nam nocleg, to wersja nr 1 przeszła w wersję nr 2, czyli jedziemy w środę, wracamy w czwartek. No to pojechaliśmy – Mama, Antoś i ja. Między czasie, Ciocia zaproponowała, żebyśmy zostali jednak do piątku (to była wersja nr 3), a skończyło się na wersji nr 4. Od środy do piątku byliśmy w trójkę – Mama, Antoś i ja, a w piątek rano dojechał do nas Tata i razem zostaliśmy do niedzieli 🙂 Oczywiście nie byliśmy przygotowani na tak długi urlop, więc Tata dowiózł nam to, o czym nie zapomniał, a resztę pożyczyliśmy od Cioci lub dokupiliśmy. I tak jeden miły dzień, zamienił się w pięciodniowy, wspaniały urlop na Półwyspie Helskim, a dokładniej w Chałupach, a dokładniej u mojej koleżanki Nastki.

27. sierpnia – pierwszy raz nad otwartym morzem, pierwsza wyprawa rowerowa

Pakujemy tobołki, robimy ostatnie zakupy, odwozimy Tatę do pracy i ruszamy w drogę. Nie ma czasu patrzeć na mapę, ale na półwyspie chyba nie da się zgubić. Damy radę! Ulice puste, korków brak, jedzie się świetnie. Po drodze, w Rumi lub w Redzie zgarniamy autostopowicza, który razem z nami śmiga do Chałup. Trafiliśmy bez problemu. Ciocia prowadzi nas do naszego pokoju, żebyśmy mogli się rozpakować, a zaraz potem śmigamy na naszą pierwszą wyprawę nad otwarte morze. Na plaży byłem już wiele razy, ale nad otwartym morzem jestem pierwszy raz w życiu. I Antoś też.Na plaży w Chałupach

Nad morzem strasznie wieje i są ogromne fale. W związku z tym wracamy zupełnie mokrzy. Antoś jest mokry cały, ja prawie cały, a Mama do połowy. Wracamy zjeść i się zagrzać, i zaraz śmigamy dalej. Czeka na nas kolejna atrakcja. Antoś jedzie po raz pierwszy w przyczepie, a ja po raz pierwszy w foteliku rowerowym. Jedziemy na wycieczkę do Kuźnicy.

Nastka i Antoś jadą przyczepą, którą ciągnie Wujek, a ja siedzę w foteliku przypiętym do Cioci roweru. Mama pedałuje sama i robi nam zdjęcia. Nie miałem jeszcze drzemki, a to już późna pora, więc tuż przed Kuźnicą zasypiam. Pięciominutowy sen dobrze mi robi i z wielkim zapasem energii ruszam na plac zabaw.Plac zabaw w KuźnicyWracamy do Cioci, zjadamy kolację, bierzemy szybki prysznic i padamy jak kawki. To był bardzo intensywny dzień.

28. sierpnia

Ostatnio było zimno, mokro i pochmurnie, ale odkąd przyjechaliśmy do Chałup jest coraz piękniej. Wiatr jest, wiadomo, ale jest naprawdę ciepło i przyjemnie. Przed południem idziemy nad zatokę. Będziemy szukać skarbów. Najchętniej pojechałbym tam skuterkiem, ale to jest zarezerwowane tylko dla starszaków.Antoś i Wujek ArturPonieważ największą atrakcją na półwyspie jest plaża i dostęp do otwartego morza, idziemy tam po południu.

29. sierpnia – na samym końcu cypla

Dzisiaj przyjeżdża Tata! Hurrra! Co prawda z Mamą, Antosiem, Ciocią, Wujkiem, Nastką i Baltosem było bardzo fajnie, to jednak Tata to Tata i nic go nie zastąpi. Z tej okazji wybieramy się dzisiaj na wycieczkę na Hel (a tak naprawdę do Helu, ale strasznie dziwnie to brzmi). Nie powiem żebym był bardzo grzeczny… szczerze mówiąc daję trochę Rodzicom w kość. Uciekam, krzyczę i łobuzuję. Nie bez przerwy, ale wystarczająco dużo i długo żeby Rodziców zmęczyć.

Ubraliśmy się jak na zimno, a okazuje się, że jest całkiem ciepło. Wyskakuję więc z dresów i liżąc loda, zasuwam w samym bodziaku.

Najpierw idziemy na plażę. Wybraliśmy tę w centrum, ale zaraz z niej uciekamy, bo jest straszliwe brudna. Więcej śmieci niż piasku. A potem ruszamy do fokarium. O 14:00 jest karmienie. Antoś patrzy, a ja niespecjalnie. Bardziej od fok interesuje mnie pokonywanie schodów i pochylni.Antoś w fokariumKarmienie się skończyło, a my powoli kierujemy się w stronę morza. Najpierw jednak zwiedzimy miasto i ukryte w lesie bunkry.

No i jest koniec świata! Jesteśmy na samym końcu półwyspu. Po lewej woda, po prawej woda, przed nami woda. Tylko z tyłu ciągnie się piaszczysty ogon, który łączy nas z lądem.Półwysep helski

Półwysep helski30. sierpnia

Dzisiaj Mama i Ciocia mają wolne, i jadą do Władysławowa. Tata, Antoś i ja mamy męską wyprawę na plażę, a Nastka jest u Babci.

Za to po południu, mimo zimna, wiatru i nadchodzącego mroku, idziemy wszyscy – Mama, Tata, Antoś, Ciocia, Wujek, Nastka i ja.

A tak robi się babę:

31. sierpnia – pożegnanie z morzem

Wszystko co piękne szybko się kończy… i dzisiaj mam ostatni dzień wakacji, ostatni dzień u Cioci, Wujka i Nastki, ostatni dzień w Chałupach, ostatni dzień nad otwartym morzem. Nasz mały urlop pojawił się zupełnie niespodziewanie i nieoczekiwanie, i takie są chyba najlepsze. Wyjechaliśmy bez stresu, zabraliśmy minimalną ilość rzeczy, ale zamiast po jednej, wróciliśmy po czterech nocach. Było fantastycznie! Dziękujemy!

Jeszcze tylko pożegnanie z morzem i możemy wracać do Gdańska.


Jeden komentarz do wpisu “Chałupy welcome to!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *