Wiem, długo mnie nie było, ale już jestem. Razem z Antosiem spędziłem u Babci Asi 5 dni długiego weekendu i było bardzo fajnie. Prawie wcale nie tęskniłem za Rodzicami i dobrze się bawiłem. Babcia próbowała przekonać mnie do normalnego jedzenia, ale plułem dalej niż widziałem, więc Babcia się poddała. Z powrotu Mamy i Taty bardzo się ucieszyłem i przeskakiwałem z rąk do rąk, żeby każdym się nacieszyć, ale kiedy przyszło mi wracać do domu zrobiłem Rodzicom „pa pa” i zawróciłem na Babci działkę.
Pierwsze dwa dni – poniedziałek i wtorek…
…spędzam na kontynuowaniu leniuchowania. Cieszę się powrotem do domu i obecnością Rodziców, bawię się na podwórku i zwiedzam stare kąty. Dzisiaj, tj we wtorek wymyśliłem i opanowałem nowy sposób przemieszczania się – chodzę na kolanach. Super zabawa 🙂 Idę, padam, idę, padam…
Dzisiaj też, po bardzo długiej przerwie, decyduję się na spróbowanie lodów od Antosia. No mówię Wam, pychotka!A jak to się stało, że dałem się skusić? Antoś dał mi tak ciut na spróbowanie, że nawet nie zdążyłem zauważyć, no i mi posmakowało.
20. sierpnia i pierwsze zajęcia po wakacjach u Babci
U Babci przestawiłem się na wczesne pobudki i zamiast wstawać 7:30 – 8:00 wstaję 5:45 – 6:30. Fajnie, co nie? A jak już wstanę, to zabieram się za gotowanie. Zrobię Antosiowi śniadanko. W ogóle to całe to gotowanie jest świetną zabawą. Mama otwiera mi słoiczki i pudełka, a ja wysypuję ich zawartość na patelnię lub do garnka, lub na podłogę. Mieszam, „podgrzewam”, a potem karmię tego, który się pojawi w zasięgu.
Dzisiaj mam pierwsze (po krótkiej przerwie) zajęcia logopedyczne w PSOUU. Ponieważ Antoś nadal ma wakacje, jedziemy całą trójką – moja Mama, mój Brat i ja. Na zajęciach siedzę sam i ładnie pracuję. Dzisiaj ćwiczymy kolory. Część z nich już dobrze znam – czerwony, zielony, żółty i niebieski – i z nimi nie mam problemów. Inne – fioletowy, różowy i pomarańczowy – to dla mnie nowość i nie potrafię ich rozpoznać. Moim zadaniem na dzisiaj jest nie tylko różnicowanie kolorów, ale i przedmiotów. Muszę np. dopasować obrazki z żółtą cytryną, słońcem, kurczaczkiem, melonem do żółtej karteczki. Bawimy się też klockami. Niebieski klocek robi cicho, zielony robi głośno, a potem ja muszę pokazać, który robił cicho, a który głośno. Na cichy mówię „ciiii”, a na głośny „uuu”. Mówię też „opla” na „hopla”, czyli skakanie. Wracamy też do ćwiczenia rybki, które rozpoczęliśmy przed moim wyjazdem do Babci. Ale tylko raz. Potem mówię już „nie chcę” i zasłaniam pani buzię. Powtarzamy też ćwiczenie „małe” i „duże” na banieczkach.
A dzisiaj już nie ma nauki. Jest wycieczka!
Jest czwartek. Czekałem na ten dzień od dawna, bo dzisiaj czeka na mnie i na Antosia wielka atrakcja. Razem z moimi ukochanymi Skarszewami, wybieram się na Kaszubską Alaskę. Jesteśmy podzieleni na dwie grupy – maluchy i starszaki. Ja trafiam do tej pierwszej, ale chyba przez pomyłkę, bo jestem całkiem duży. Czeka tu na nas wiele atrakcji…
- strzelanie z łuku,
- Najpierw pani nam pokazuje jak należy trzymać łuk i naciągać strzałę…
- …a potem strzelamy.
- Jest! Brawo! Mój Antoś trafił w tarczę!
- Teraz moja kolej. Gotowy… (fot. p.Agnieszka)
- …cel… (fot. p.Agnieszka)
- …pal! (fot. p.Agnieszka)
- mini plac zabaw,
- granie na bębenku,
- zabawy z Szamanem, słuchanie jego strasznych opowieści, granie na bębnie, dotykanie czaszki wilka i niedźwiedzia, i malowanie buźki,
- Póki co jest tylko siwy dym…
- …który gęstnieje z każdą chwilą…
- …ale Szaman potrafi zamienić go w ogień.
- To najprawdziwsza czaszka białej Magicznej Niedźwiedzicy…
- …wystarczy ją pogłaskać, żeby spełniło się największe marzenie.
- A teraz malowanie…
- …żeby każdy z nas mógł zostać najprawdziwszym Indianinem.
- Jest i Szymek 🙂
- Jak przystało na prawdziwych Indian, siedzimy w tipi…
- …gramy na bębnie…
- …tańczymy…
- …i śpiewamy.
- robienie indiańskich grzechotek,
- przejażdżka na koniu,
- jedzenie kiełbasek,
- głaskanie gęsi, kóz i owcy,
- szukanie „złota”,
- Poszukiwacze złota 😉
- oglądanie psiego zaprzęgu i foczych skór,
- i poznawanie piesków,
- a na koniec, każdy z nas dostaje prezent niespodziankę…
Wycieczka jest wspaniała! Kto nie był, niech żałuje! Dziękuję moim Skarszewom i Kaszubskiej Alasce!
PS Nie wiem, czy już Wam się chwaliłem, ale umiem kaszleć na żądanie. Jak nie sobie charczę, Tata mówi „kaszlnij Stasio” i ja kaszlę.
PS2 Mój Przyjaciel Jasiek właśnie wrócił ze szpitala po 3 już operacji swojego małego serduszka, a za kolejne 2-3 tygodnie czeka go następna. Dlatego Was proszę myślcie o nim ciepło i wysyłajcie w jego kierunku same dobre myśli. Trzymaj się Jasiek! Jestem z Tobą!