Ciężki temat okazał się być lekkim, czyli kolejny etap Dziecięcej Matematyki mam już za sobą

Tydzień temu zacząłem nowy temat z Dziecięcej Matematyki. Pani Kasia ostrzegała mnie, że lekko nie będzie, bo temat jest bardzo ciężki. A tymczasem dziś, na drugich zajęciach z tego działu okazało się, że wszystko potrafię! Przez pół godziny utrwalamy moją nowo zdobytą wiedzę, ale przy każdej kontroli wypadam jak zuch! Rozpoznaję wszystko, co jest ciężkie i wszystko, co jest lekkie, i w ogóle to wszystko już potrafię. Cieszy mnie to tym bardziej, że problemy z matematyką są wpisane w zespół Downa, ale póki co, mnie to nie dotyczy. Potrafię już odróżnić małe od dużego, znam figury geometryczne, wiem ile to mało, a ile to dużo, znam różnicę między krótkim, a długim, i między cienkim, a grubym. Wiem, który to pusty i który to pełny, a od dziś odróżniam od siebie także ciężki i lekki. Całą Dziecięcą Matematykę mam w swoim malutkim, szpotawym paluszku i choć może to nieskoromne, to pękam z dumy!

W zeszły poniedziałek byłem ogrodnikiem. Dzisiaj jestem sportowcem. Podnoszę i rzucam ciężką i lekką piłkę, pracuję nad bicepsem ćwicząc ciężkimi i lekkimi hantlami, dźwigam worki i plecaki, a po tym treningu piję wodę z ciężkiej i z lekkiej butelki.

Po krótkim odpoczynku przechodzimy do dalszej części mojej sportowo-matematycznej edukacji. Nie przepadam za liczeniem i nie przepadam za układaniem rytmów matematycznych, ale skoro wszystko inne mam już zaliczone, to nie mam wyboru. Mogłem udawać, że nic nie kumam, to dalej bym się bujał z tym, co nie sprawia mi żadnego problemu, zamiast się głowić nad tym, co trudne. Ale na to już za późno, wszyscy wiedzą, że potrafię i nikt mi nie da taryfy ulgowej.

Po ciężkim wysiłku fizycznym i umysłowym, padam w przedszkolu jak kawka…Drzemka w przedszkoluPS Jeśli ktoś z Was stęsknił się za tematem mojego siusiania, to już do niego wracam. Odkąd porzuciłem pieluchę, a było to dawno, dawno temu, za górami i za lasami, to oczywiście każdy dzień, każdą podróż, każdą drzemkę, każdą kąpiel w basenie i każdy spacer spędzam w samych majtach. Czasem zdarza mi się wpadka, ale jest to strasznie rzadko… może raz w tygodniu, może rzadziej. Kiedy jednak tak się stanie, to wiem, że mam mały problem, więc mówię „mokle”, „kłopot”, choć tak naprawdę aż tak bardzo się tym nie przejmuję, bo nikt tych potknięć nie ma mi za złe. Każdy wie, że każdemu może się zdarzyć. Bardzo często wołam, że chcę siusiu, a jak nie wołam, bo jestem zajęty, to trzymam! Kiedy Rodzice przypomną mi o siusianiu i zapytają, czy chcę, potwierdzam, siadam na nocnik i siusiam bez końca! Siusiaka wycieram oczywiście sam, bo jestem już duży. Papier też sam wyrzucam do kibelka. Kiedy chcę kupę, to wiem, że to co innego niż siusiu i inaczej się nazywa, więc mówię „kupę” i wtedy każdy wie, że będzie „dwójka”. W nocy nadal śpię w pieluszce, bo różnie bywa. Czasem wstaję z suchą pieluchą, czasem z zasiuraną, więc ze spaniem na samej piżamie jeszcze poczekamy. Mam tylko nadzieję, że wyrobię się do wakacji i kiedy przyjdzie gorące lato, nie będę musiał grzać swych klejnotów w tym opakowaniu.


Jeden komentarz do wpisu “Ciężki temat okazał się być lekkim, czyli kolejny etap Dziecięcej Matematyki mam już za sobą

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *