Przez pięć dni dzielnie pracowałem na turnusie. Byłem zmęczony to fakt, ale to normalne przy tak intensywnej pracy. Poza tym świetnie się trzymałem. Nie kaszlałem, nie smarkałem, nie miałem podwyższonej temperatury. A tu nagle w piątek wieczorem pojawia się gorączka. I to akurat wtedy, kiedy przede mną dwa dni wolnego! Idę spać z temperaturą 38,5°C. W nocy budzę się na siusiu. Docieram do nocnika, ale nie mam już siły na samodzielny powrót do łóżka. Wołam Rodziców na pomoc. Temperatura 39,5°C. Dostaję ibum forte, którym pluję ile się da. Nie lubię nowych smaków – dotyczy to również leków. Jednak to, czego nie udało mi się wypluć wystarcza na obniżenie temperatury do bezpiecznego poziomu. Kolejna dawka o 2:00.
Rano wstaję cały w skowronkach. Tata myśli: „Staszek zdrowy”, a tu klops. Wysoka temperatura wróciła. Znów mam ponad 39°, ale nie burzy to mojego dobrego humoru. Latam po mieszkaniu, hałasuję, bałaganię, śpiewam i gram na ukulele, albo na małej gitarce. Jest dobrze.Cały czas czuję się znakomicie i nie licząc wysokiej temperatury nic mi nie dolega. Gorączka spada po lekach, a potem, po kilku godzinach znów jest wysoka, żeby spaść do 36,6°C po kolejnej dawce.Dzisiaj miałem jechać na czytanie bajek do Zatoki Sztuki i na przyjęcie urodzinowe do Amelki. Ale z gorączką nie pojadę. Nie będę narażał innych na moje choróbsko to raz, a dwa że muszę szybko wyzdrowieć, żeby w przyszłym tygodniu śmigać dalej na turnus. Za oknem słońce, a ja szukam zajęć w domu…
Ciasto wyszło nam wspaniałe, ale niestety nikt do nas nie zawitał. Może jutro ktoś przyjdzie. Może na jutro coś z ciasta zostanie.
Tymczasem biorę się za coś ważnego, co już od dawna chodzi nam po głowie… Dzidziusiowe zabawki są super. Grają, święcą, ruszają się. Niewiele trzeba robić żeby było fajnie. Wystarczy wcisnąć guzik, położyć się plackiem, patrzeć i słuchać. Ale cztery lata to dużo. Za dużo, żeby tylko patrzeć. Najwyższa pora wytaszczyć dzidziusiowe zabawki z szuflady, spakować do pudła i oddać Marysi. Marysia to dzidziuś, ale ja jestem już dużym chłopakiem. Nie dla mnie ślimak z lusterkiem, Pan Metka, czy grający sorter. Duzi chłopcy potrzebują innych zabawek. Co nie oznacza, że łatwo jest mi się rozstać z moimi skarbami. No, ale skoro Antoś dał kiedyś radę, to i ja dam radę teraz.
To dla Ciebie Maryśko! Będziesz chyba zadowolona. Ja byłem! 🙂 No to mam już to za sobą. W sumie to nie było tak źle. Najpierw niepewnie, z dystansem, a potem jak się rozkręciłem, to wytrzepałem szuflady prawie do zera. Teraz z czystym sumieniem mogę się bawić w zabawy dla chłopców!
Przez cały dzień Mama mnie pyta: „Czy idziemy się uczyć?”. A ja przez cały dzień odpowiadam: „Nie. Bawić.” Mama nie namawia. W końcu uczyłem się intensywnie przez cały tydzień. Ale zapytać nie zaszkodzi, no nie? Wieczorem zmieniam zdanie. Może dlatego, że wyczułem że nadchodzi pora spania? W każdym razie zachciało mi się uczyć. A skoro jest chęć, to szkoda by było jej nie wykorzystać.
„Koniec i bomba, kto czytał ten trąba.”* 😉
*W. Gombrowicz „Ferdydurke”
Stasieńku kochany jaki już z Ciebie wspaniały zuch!
http://agatakomorowska.pl/dla-krystiana/
Polecam, jeśli jeszcze nie znacie….
Pozdrowienia dla wszystkich Fistaszków i Fistachów z Grodu Kopernika 🙂
Przyjemnie przygląda się Staszka radosnej pracy i tak zabawnie i lekko opisanym porządkom 🙂 Super rodzinka! 🙂 Pozdrawiam!