„Żeby żyć, trzeba jeść! Trzeba umieć jeść…” Szkoła Jedzenia mnie tego nauczy…

nowa fryzuraBez pracy, nie ma kołaczy, więc jeśli chcę coś osiągnąć, muszę wziąć się do roboty! Zaczynam od zaraz. Na pierwszy ogień idzie to, co najważniejsze – jedzenie. W marcu zgłosiłem się do Fundacji „Żyć z Pompą” i poprosiłem o pomoc w rozwiązaniu największego z moich problemów. Zgodzili się, przyjęli mnie i już niedługo rozpocznę swoją wielką przygodę. Od 9. do 14. maja będę brał udział w turnusie w „Szkole Jedzenia” (koszt takiego turnusu to 2300zł. Będę mógł za niego zapłacić dzięki Waszym darowiznom i wpłatom 1% z podatku. Dziękuję!). W ramach turnusu będę miał zajęcia z psychologiem, z neurologopedą,  z terapeutą SI i z fizjoterapeutą, kinder music i zupełnie dziwny przedmiot – rodzina przy stole. Ale żeby wiedzieć, co robić, najpierw trzeba sprawdzić, w czym tkwi problem. Dlatego zaczynamy od diagnozy.

Zaczęło się od wypełnienia druków i przesłania dokumentacji, którą wystawili mi pracujący ze mną terapeuci…

Kolejnym krokiem jest spotkanie w Szkole Jedzenia.

8. kwietnia…

…wybieram się na diagnozę logopedyczną do p. Joanny Sitarz (to logopeda ze specjalnością z wczesnej interwencji logopedycznej). Najpierw, przez godzinę rozmawia Mama (ja w tym czasie jestem z Babcią Bożenką, z Antosiem i z Marysią na spacerku w parku). Pani Asia pyta Mamę o wszystko, co mogło mieć wpływ na to, że przestałem nagle jeść, o terapie jakie mam i jakie miałem, o to kiedy zaczęły się kłopoty i czy miałem wówczas jakieś stresujące zajęcia, czy sytuacje, które były dla mnie trudne, w jakim krzesełku pracowałem, a w jakim jadłem, jak wyglądały początki mojego jedzenia i karmienia, czy jadłem sam, czy bawiłem się jedzeniem, czy dotykałem… okazuje się, że wszystko to jest ogromnie ważne! Mama mówi, pani notuje i komentuje, a Mamie powoli otwierają się oczy i już chyba wie, kiedy i od czego to wszystko się zaczęło…Szkoła JedzeniaPo godzinie do akcji wkraczam ja! Jestem raczej wyluzowany. Nie widzę jedzenia, nie czuję jedzenia, nie mam żadnych obaw. Chętnie wchodzę do gabinetu i okazuje się, że bać się wcale nie musiałem. Jest dobrze. Dzisiaj trochę się bawimy.

  • Zaczynamy od układania wieży z krążków nakładanych na patyk. Najpierw Asia, potem ja, potem Asia, potem ja, potem Asia, potem ja…
  • Kolejny krok to zabawa dźwiękiem. Asia pokazuje mi cztery instrumenty – kołatkę, terkotkę, jajo i coś jeszcze. Najpierw pokazuje mi jak wygląda jej zestaw i jakie wydaje dźwięki, a potem kładzie przede mną taki sam. Następnie hałasuje swoimi instrumentami pod stolikiem, a ja muszę wskazać odpowiedni instrument.
  • Trzecie zadanie to wkładanie kolorowych flamingów do kolorowych dziurek. Trzeba trafić w dziurę, trzeba dopasować kolor, no i trzeba być cierpliwym, bo najpierw Asia, a potem ja.
  • Teraz zadanie węchowe. Asia ma walizeczkę pełną zapachów uwięzionych w butelkach (Antosiowi spodobałoby się na maksa, on uwielbia takie mikstury). Obok zapachów są zdjęcia. Asia nazywa zapachy, wąchamy je, a ja dopasowuję je do odpowiednich obrazków. Na początek tylko cztery – jabłko, banan, cytryna, i kawa
  • Szukam klocków zakopanych w suchym ryżu. Ja szukam, a Asia mówi: „Ooo! Ooo! Ooo! Jest! Masz!” Fajna zabawa. Sypkie, suche jedzenie to nie jedzenie 😉 Udało mi się wydobyć wszystkie klocki i teraz robimy z nich budowlę. Asia mówi: „I-i, i-i, i-i, iii”.
  • W grochu szukam kolorowych pomponów. Asia chowa i mówi: „tu, tu, tu, tu i tu…”, ja szukam, a Asia mówi: „O!, O!, O!, O!” Wszystkie pompony odnalezione, to teraz na nie dmuchamy. Najpierw Asia, potem ja.
  • Czas na kolejne ćwiczenie z dmuchaniem. Asia wyciąga mały helikopter i słomki. Podłącza swoją słomkę do helikoptera i dmucha, a śmigło się kręci. Teraz moja kolej, moja słomka i mój helikopter. Asi się podoba jak ładnie dmucham.
  • Start. Stop. Start. Stop. Asia mówi „start” i wrzuca kulki do pudełka. Mówi „stop” i przestaje. Znowu „start” i wrzuca i „stop” i przestaje. Teraz moja kolej! Asia mówi, a ja wrzucam lub przestaję.
  • Gryziemy gryzaki – rurki. Każdy ma swoją. Najpierw Asia, potem ja. Start i stop. Gryziemy i przestajemy. Gryziemy je mocno, a one fajnie klikają. A potem składamy je na pół i znowu gryziemy. Mamy bardzo mocne zęby – potrafią zgryźć złożone rurki.
  • Gryziemy gryzaki gumiaki. Ja biorę czerwony, a Asia żółty. Ten gryzak jest twardy, ale daję radę. Asia mówi, że moje zęby mają dużo siły.
  • Gryzak – długa rurka, też mi się podoba. W głowie robię listę zakupów.
  • Naśladowanie. Asia gra na bębenku głośno, a potem ja gram na bębenku głośno. Asia gra cicho i teraz moja kolej na cicho. Ale skoro cicho, to nie zagram wcale. Koniec zabawy bębenkiem. Już nie chcę. Asia zachęca mnie żebym mówił, co czuję, że jak nie chcę grać na bębenku, to mam prawo to powiedzieć.
  • Układamy układankę z magnetycznymi zwierzakami. Trzeba dopasować im głowy. Ale to nie wszystko. Asia pokazuje jak zwierzaki jedzą i jak machają ogonem i jak się chowają, a to wszystko pokazuje językiem! Takie cuda! Ja próbuję tak samo. Patrzę na Asię i naśladuję. „Królik gryzie trawę tak…” – i Asia pokazuje stukając zębami, „Baranek zjada trawę tak…” – i Asia zaczyna mlaskać. „Piesek wchodzi do budy i wychodzi…”, a my wysuwamy język z buzi i chowamy. „Kotek oblizuje wąsy tak…” i Asia oblizuje się dookoła ust, a ja próbuję robić tak samo. „Myszka gryzie serek…”, a my gryziemy język. Kwiatki tylko wąchamy.
  • Asia wyciąga zwierzątka – krokodyla, hipopotama, lwa, zająca i rekina, i chowa je w kaszy, a ja ich szukam.
  • Asia przyczepia kolorowe motyle, a potem ściągamy je na zmianę. Asia ściąga fioletowego i ja też. Asia ściąga zielonego i ja też…
  • Bawimy się glutowatym woreczkiem, w którym ukryte są rybki i żaba, a Asia pięknie śpiewa. We mnie budzi się mały niszczyciel i próbuję rozerwać woreczek i uwolnić zamknięte w nim zwierzaki.
  • Asia wyjęła super masażer z kotkiem, śpiewa piosenkę i masuje mi buźkę. Potem masuję ja. Bardzo, bardzo to lubię.
  • Liczymy paluszki kolejnym wibrującym gryzakiem. Najpierw oswaja się rączka, a potem buźka. Przyjemne.
  • Kolejny masażer ma małe kolce. Asia sprawdza, czy akceptuję jeża na rączkach i wokół ust, a potem jeż wchodzi do mojej buzi. Mi się podoba. Lubię masażyki i lubię piosenki, które śpiewa mi Asia.
  • Układamy budowle z klocków. Najpierw Asia, potem ja… powinienem tak samo, ale próbuję przemycić własne pomysły. Udało nam się zbudować tunel i teraz przedmuchujemy przez niego pompon. Po zabawie wrzucamy klocki do wiaderka z sorterem.

Na zajęciach mógłbym zostać dłużej, ale śpieszy mi się do Babci Bożenki, Antosia i Marysi, którzy czekają na zewnątrz. Wychodzę, a Mama zostaje i jeszcze trochę rozmawia z p. Asią, która uzupełnia swoje notatki.

W poniedziałek, 11. marca…

…Mama odbiera moją diagnozę, czyli opis moich mocnych stron, występujących trudności, zalecenia i plan pracy logopedycznej:

Na początku jest to, co dobre, czyli:

  • jestem kontaktowy,
  • wchodzę we wspólną zabawę jak w masło,
  • jestem ciekawy świata,
  • potrafię naśladować,co jest ważne bo przez naśladowanie się uczymy,
  • jestem gotowy do pracy przy stoliku (to zapewne zasługa Magdy),
  • potrafię skoncentrować się na zadaniu (to też w dużej mierze wypracowały we mnie Magdy podczas zajęć z Metody Krakowskiej),
  • umiem dmuchać tak po prostu i przez słomkę (dmuchania nauczyła mnie Patrycja, kiedy miałem dwa lata),
  • dobrze pionizuję język w buzi, co jest potrzebne do połykania,
  • akceptuję masażery logopedyczne,
  • mam potrzebę gryzienia.

Potem to, co sprawia mi trudność:

  • mam obniżoną sprawność narządów artykulacyjnych – najciężej idzie mi ruszanie językiem na boki, efektem tego może być trudność w przesuwaniu jedzenia z jednej strony buzi na drugą, a skoro coś jest trudne, to najprościej jest tego unikać, czyli robić to, co robię,
  • występują u mnie doprzednie ruchy języka, czyli coś tak jakby wysuwanie języka do przodu i chowanie go z powrotem do buzi. Wygląda to jak pozostałość po odruchu ssania (rety, rety! Przecież ja nie piję mleka już od 3 lat!), który powinien przejść w odruch gryzienia. Ja jestem gdzieś w połowie drogi pomiędzy jednym, a drugim,
  • zgrzytam zębami (wykorzystałem już skierowanie na szukanie robaka i choć może nie brzmi to wcale najlepiej, chciałbym żeby tam był i żeby go znaleźli. To by był najprostszy sposób na pozbycie się tego okropnego, niszczącego moje szkliwo nawyku, jednak szanse są marne, bo jeden objaw – czyli zgrzytanie, to trochę mało, a innych objawów brak; jutro odbieram wyniki),
  • mam dużą wrażliwość w obrębie jamy ustnej,
  • nie lubię brudzenia się jedzeniem i nie lubię jak brudzi się ktoś inny,
  • mam trudności z odgryzaniem, żuciem, połykaniem, radzeniem sobie z kęsem,
  • wiem, że mam problem, a ta wiedza wcale nie sprzyja poprawie, bo żeby zacząć jeść najpierw muszę poradzić sobie z tym, że boję się trudności które napotkam na swej drodze, strach ma wielkie oczy!
  • ponieważ nie jestem w stanie powiedzieć wszystkiego, co myślę, to jest mi trudniej – nie mam pełnego udziału w tym, co się ze mną dzieje, ani wpływu na niektóre rzeczy, które mnie dotyczą, nie mam pewności, że zostanę zrozumiany, więc boję się podwójnie. To trochę tak, jakby rodzić dziecko na porodówce w Chinach, albo uczyć się jazdy na nartach z Hindusem. Można widzieć co robi instruktor i co robią inni kursanci, ale nie można wszystkiego zrozumieć, nie można dopytać, kiedy coś jest niejasne.

Zalecenia:

  • diagnoza Integracji Sensorycznej – do tej pory miałem pojedyncze zajęcia z SI, ale diagnozy nigdy. I choć uwielbiam dotykać różnych faktur, bawić się pędzelkami, chodzić po kolczastych płytkach, bujać się i zjeżdżać ze zjeżdżalni, to problem na pewno mam, zwłaszcza w obrębie buzi i wewnątrz jej, zwłaszcza z dotykaniem rzeczy, które służą do jedzenia,
  • turnus rehabilitacyjny w Szkole Jedzenia,plan zajec na turnus z jedzenia
  • zrezygnować z wszystkich z dodatkowych zajęć (to będzie trudne dla Mamy) i przedszkola (to będzie trudne dla mnie) na czas trwania turnusu,
  • na czas terapii Rodzice muszą zaakceptować to, co jem i jak jem, a posiłek ma stać się czymś normalnym. Dobra moja! Zimne, ze słoika i jem co chcę! I tyle ile chcę! Bez żadnego namawiania i stresowania. Jeden minus, że braw i fanfar też nie będzie. Skoro ma być normalnie, to ma być normalnie… Rodzice mają mi pokazać, że jedzenie jest czymś łatwym i przyjemnym.
  • Rodzice, Babcie, Ciocie, Terapeuci… wszyscy! Mają przestać rozmawiać przy mnie o moich problemach z jedzeniem! Ja mam uszy i wszystko słyszę i rozumiem więcej niż Wam się wydaje. A jak ciągle słyszę o tym, że mam problem, to nie mam siły z nim walczyć.
  • mówić o mnie uwzględniając moje „ja”, czyli zwracać się do mnie w drugiej osobie, a nie mówić o mnie jak o kimś trzecim, czyli nie: „Staszek rysuje?”, a: „Staszku rysujesz?”
  • nauka sygnalizowania własnych odczuć. Kiedy nie radzę sobie z emocjami, kiedy coś mi się nie podoba, a nie umiem wyrazić tego słowami, Rodzice mają mi przyjść z pomocą, pokazać, że rozumieją. „Widzę, że już nie chcesz… widzę, że Ci się to  nie podoba…, widzę, że jesteś zmęczony…, widzę, że jesteś zły…” – a wszystko po to, żebym nauczył się mówić o tym, co czuję („nie chcę”, ‚nie”, „idź!” – już potrafię).
  • akceptować sygnały zmęczenia, znudzenia, niechęci – czyli, jeśli nie ma już na coś siły, nie mam ochoty, to Rodzice muszą to poznać, albo ja muszę powiedzieć… wtedy kończymy zadanie, odkładamy zabawkę i bierzemy się za coś innego. Muszę mieć wpływ na sytuację, na to, co się za mną dzieje.
  • najlepiej kończyć daną aktywność zostawiając poczucie niedosytu, żebym się nie zniechęcił, żeby mi się nie znudziło, żebym chciał spróbować jeszcze raz,
  • podawać elastyczne gryzaki, kiedy zgrzytam (czyli ciągle), abym energię którą wkładam w niszczenie szkliwa przerzucił na coś pożytecznego – naukę gryzienia. Zaspokoję w ten sposób potrzebę zaciskania zębów i czucia własnego ciała i poćwiczę coś, co pomoże mi w jedzeniu. Najlepiej by było żebym miał gryzak przypięty do ubrania lub na szyi, żeby zawsze był przy mnie.
  • przygotowywać wspólne posiłki, ale tylko wtedy kiedy chcę i tylko jak chcę. Bez zachęcania do próbowania. Gotować lubię, więc to żaden problem! Chętnie pomogę! To bardzo dobry sposób na oswajanie się z jedzeniem. Muszę tylko wiedzieć, że po tym całym gotowaniu nie spotka mnie nic przykrego – jak np. jedzenie. Mogę sobie nałożyć swoją porcję, jeśli będę miał ochotę, ale jeśli nie, to nikt mi nie ma nakładać.
  • relaks po zajęciach 🙂 Muszę mieć możliwość przetworzenia tego, czego się nauczę na turnusie.
  • mycie twarzy, zębów, nosa… tylko za moją zgodą. Nic na siłę! Moja buzia, moja decyzja! Jeśli nie chcę, można zachęcić mnie dotykaniem szczoteczką (do zębów) rączki, ale nie można myć mi zębów, kiedy nie mam na to ochoty. Sam mogę, sam potrafię, nawet jeśli nie tak dobrze, jak z pomocą. Tu oczywiście pojawia się pewien problem… Rodzicom bardzo zależy na moich czystych zębach, zwłaszcza, że zgrzytając ścieram cenne szkliwo. A jak szkliwo starte, o dziurę łatwo, zwłaszcza wtedy, kiedy zęby nie są dokładnie wyszorowane. A jak są dziury, to zęby bolą i nikt nie ma ochoty na jedzenie. Błędne koło.

Plan terapii logopedycznej (autorski program Fundacji Żyć z Pompą):

  • zabawy naprzemienne (raz ty, raz ja, raz ty, raz ja…) – żebym mógł zaufać, żebym wiedział jak będzie wyglądała nasza współpraca, żebym wiedział, że jesteśmy na równi, a nie – nieomylna pani vs ja. W ten sposób będziemy też wzmacniać poczucie mojego własnego „ja”. Kto teraz? Nie „Staś”, tylko „JA!”.
  • ćwiczenie stymulujące zmysł dotyku – grochy, makarony, ale również rozpoznawanie przedmiotów dotykiem. Dziwnie to zabrzmi, ale podobno, to pomaga w rozpoznawaniu tego, co się dzieje w środku buzi. To dlatego, że w mózgu ośrodek ręki i ośrodek narządów artykulacyjnych to sąsiedzi. Stymulując rękę, stymulujemy też buzię.
  • ćwiczenie planowania motorycznego – pomaga w planowaniu ruchów narządów artykulacyjnych podczas jedzenia, czyli układając konstrukcje z klocków uczę moją buzię tego, co ma zrobić z jedzeniem (brzmi trochę jak hokus pokus, ale podobno działa),
  • ćwiczenie motoryki małej, precyzyjnej – wkładanie, wciskanie, wyciąganie, żeby język umiał przenosić jedzenie w buzi z jednej strony na drugą,
  • ćwiczenie powtarzania rytmu – ćwiczymy jaki rodzaj siły włożyć w przedstawione zadanie oraz sekwencje ruchów, a to się przełoży na to, co buzia ma zrobić z jedzeniem, jakiej siły muszą użyć zęby, żeby coś pogryźć i co musi się po kolei wydarzyć żeby ten kotlet, który leży na talerzu znalazł się w moim brzuszku,
  • usprawnianie narządów artykulacyjnych – jak język nie będzie się swobodnie poruszał sam, to tym bardziej razem z jedzeniem, dlatego ćwiczymy,
  • ćwiczenia oddechowe – poprawiają czucie i napięcie mięśniowe w obrębie buzi,
  • stymulacja węchu – oswaja z zapachami, poprawia świadomość ciała,
  • masaż wibracyjny dłoni, ramion, policzków, warg, języka
  • masaż twarzy – tylko wtedy, kiedy się zgodzę, ale że to dla mnie przyjemność, to raczej nie odmówię,
  • stymulacja jamy ustnej
  • ćwiczenie gryzienia – bez jedzenia! Na samych gryzakach logopedycznych! To coś, czego Mama obawia się najbardziej… nauka jedzenia, bez jedzenia…
  • ćwiczenie radzenia sobie z kęsem – świetnie nadają się do tego pałeczki plastikowe do bębenka (dzwonków).

A do gryzienia (zamiast zgrzytania) mogę używać – cewniki elastyczne, wężyki do destylacji, wężyki akwarystyczne i gryzaki logopedyczne. Pierwsze i drugie już mam.

W środę 13. marca…

…wędruję na diagnozę SI. Tak jak za pierwszym razem, najpierw idzie Mama. Ja w tym czasie w towarzystwie Babci Bożenki i Maryśki zażywam relaksu w pobliskim parku. Przez godzinę Mama odpowiada na pytania, które pozornie nie mają nic wspólnego z moim „niejedzeniem”. O przebiegu ciąży i o porodzie, o dźwiękach, które lubię i o tych, których nie lubię, o przytulaniu, chowaniu się w kąty, dotykaniu różnych rzeczy, o samodzielności, ulubionych zabawach na placu zabaw, w domu i w przedszkolu, o ubraniach, gryzących metkach i kąpieli.

A potem przychodzi kolej na mnie. Dotykam różnych faktur, wchodzę do tunelu i do studni, bujam się na huśtawkach, wspinam, rzucam piłeczkami, przyczepiam przyssawki do lustra, zjeżdżam ze zjeżdżalni, chodzę po gumowych wyspach, przypinam i odpinam klamerki.diagnoza SIJednak jedno spotkanie to za mało, żeby dać jasną odpowiedź, z czym mam problem i czego mi trzeba, dlatego 20. kwietnia spotkamy się jeszcze raz.

Tyle za mną, ale to nie wszystko! Poza Szkołą Jedzenia dzieje się równie dużo, a może nawet więcej! To teraz super skrót najważniejszego z najważniejszych:

  • 2. kwietnia obchodziliśmy Światowy Dzień Wiedzy o Autyzmie i jak co roku włączyliśmy się do akcji, świecąc na niebiesko i pokazując, że bez względu na nasze słabości, czy możliwości, wszyscy jesteśmy ważni i potrzebni…Swiatowy dzien swiadomosci autyzmuJeśli chcecie wiedzieć więcej, zajrzyjcie na mojego facebooka i sprawdźcie, co Wam polecam i co polecają inni.
  • tego samego dnia, tj. 2. kwietnia byłem razem z Antosiem i z Marysią na urodzinkach mojej zespołowej kumpelki Majki…urodziny Majki
  • zgodnie z planem – 5. kwietnia, razem z przyszywanymi ciociami – Ciocią Małgosią, Magdą, Ciocią Asią i Ciocią Żanetą, i ich zespołowymi pociechami, i moją Mamą pojawiłem się na antenie Radia Gdańsk. Kto nie miał szansy posłuchać nas na żywo, może posłuchać teraz na internetowej stronie radia.
  • na krakowskiej pracuję coraz lepiej! Jestem skupiony jak nigdy i naprawdę świetnie mi idzie! To mój czas! Idąc za ciosem Magda wprowadziła mi nowy, trzeci paradygmat! BA BO BU BÓ BE BI BY. Pierwsze dwie sylabki przeczytała Magda, a dalej przeczytałem już sam… poszedłem jak burza. Wreszcie krok do przodu! A już niedługo poznam paradygmat LA. Filmu z sylabek brak, ale jest z obrotów:

  • Kilka słów o Skarszewach… im mniej Mamy na zajęciach z p. Kasią, tym lepiej pracuję i liczę! Taka jakaś dziwna prawidłowość. U p. Agnieszki zawsze zjadam coś nowego! Bardziej lub mniej chętnie, ale jednak! Jak Szkoła Jedzenia nie zadziała, to na miesiąc wyprowadzę się do p. Agnieszki 😉 Aj! I znów chodzę na Wiejski Zakątek! Tylko na chwilę, tylko na 15 minut, ale zawsze coś 🙂Wiejski Zakątek
  • mam nową fryzurę!u fryzjera I to taką, jakiej nigdy jeszcze nie miałem (nie licząc czasu niemowlęcego, kiedy włosy nie zdążyły mi jeszcze wyrosnąć). Tata mówi, że wyglądam prawie jak rekrut, a Antoś jak mnie zobaczył, to uznał, że woli mieć długie włosy, albo dredy. Ciężko było mi się przyzwyczaić do tak krótkich włosów (Mamie jeszcze ciężej) i do tego, że już nie wyglądam jak „kalifornijski surfer” – tak zawsze mówiła o mnie Ciocia Dorotka (mama Jaśka), i że nie mam po czym się pogładzić, kiedy zasypiam (bo kiedy zasypiam, to bawię się moimi włosami), ale już jest lepiej. Trochę pasty na włosy i już nie wyglądam jak żołnierz.krótkie włosy
  • Moja Mama zawsze miała pamięć do rzeczy zbędnych, do wierszyków, których uczyła się w przedszkolu, do piosenek z kolonii, do takich rzeczy, które przydają się dopiero wtedy, kiedy zabawia się własne dzieci. I ja mam taką pamięć po Mamie! Ciężko mi pamiętać o tym, żeby nie zgrzytać ząbkami, i o tym żeby słuchać się Rodziców 😉 i różnicę między PU i MU, ale wierszyk o Ślimaku (a także o Czarnej Krowie w kropki bordo…) pamiętam bardzo dobrze…

  • po raz kolejny odwiedziłem studentki na Uniwersytecie Gdańskim. ugTym razem spotkałem się ze studentkami pedagogiki specjalnej (wspomaganie rozwoju II rok, semestr IV, magisterskie studia uzupełniające) żeby opowiedzieć o beztroskich początkach z mojego życia prenatalnego, kiedy to nikt nie wiedział o moim dodatkowym chromosomie i wszyscy byli szczęśliwi, o ciężkim stracie w życie po tej stronie brzucha (kiedy wydało się, że dodatkowy chromosom jednak jest), o przedszkolu, w którym czuję się dobrze, jak w domu, zajęciach terapeutycznych, mojej stronie, o Fundacji Wspierania Rozwoju „Ja Też” z którą jestem związany na dobre i na złe, o Metodzie Krakowskiej, którą wybrałem spośród wielu możliwych, o turnusach, wycieczkach, równowadze pomiędzy nauką, a zabawą, planach na przyszłość i wielu innych ważnych sprawach… Dzięki dziewczyny za wspaniałe spotkanie!Uniwersytet GdańskiPozdrawiam Zuzę i całą Grupę, a także wszystkich tych, którzy rozpoznali mnie na uniwersyteckich korytarzach!
  • dostałem dwie kartki Wielkanocne dla mnie i tylko dla mnie od moich wspaniałych Fanów! Dzięki Wielkie!
  • i jeszcze jedno! Na moim facebooku jest Was prawie 12500! Istny kosmos!12455

I to by było tak w skrócie wszystko! Dobranoc 🙂

PS Taki jaki jestem, jestem fajny…Taki jaki jestem, jestem fajny (Custom)PPS Jeśli ktoś z Was nadal nie wie, co zrobić z 1% podatku, to zachęcam do podzielenia się nim ze mną. Obiecuję nie zmarnować tej szansy!ulotka 1% 2016


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *