Niech Was nie zwiedzie ten elegancki strój i czarujący uśmiech. Nie jestem taki grzeczny na jakiego wyglądam. Zwłaszcza ostatnio. Ostatnio jestem gałganem, łobuzem, ladaco.Wiecie już, że starszaki w moim przedszkolu to sowy. Każda grzeczna sowa, ale taka naprawdę bardzo grzeczna, najgrzeczniejsza ze wszystkich sów, zabiera na noc naszą grupową maskotko-poduszkę sowę. Ja sam miałem już ją w domu kilka razy, znakiem tego, że jeśli tylko chcę, potrafię być grzeczny. Jednak od kilku dni, jestem wielkim łobuzem, takim wielkim jak nigdy przedtem.
- rozwalam zabawki, kiedy wszyscy składają,
- wspinam się na meble,
- nie przestrzegam zasad.
A jakby tego było mało, to w ciągu dwóch ostatnich dni zrobiłem coś, czego nie udało mi się zrobić przez całe sześcioletnie życie:
- podarłem książkę z przedszkola, którą teraz muszę skleić,
- połamałem okulary.
Ale nie myślcie, że tak łobuzuję bez wyrzutów sumienia. Co to, to nie! Zawsze przepraszam i obiecuję poprawę mówiąc: „Przepraszam. Nie będę już więcej tak robił.” Niestety dotrzymywanie słowa nie zawsze mi wychodzi. Czasem zapominam, że obiecałem, a czasem udaję, że nie pamiętam i dalej robię to, co jest zabronione, ale za to bardzo fajne, jak np. wchodzenie do samochodu bez Rodziców. A czasem wymyślam i natychmiast robię coś nowego, nieoczekiwanego, równie niemądrego jak wspinanie się po meblach, czy łamanie okularów. I znowu obiecuję, że więcej nie będę.
Kto broi, musi ponieść konsekwencje, dlatego jutro zamiast do moich ulubionych Skarszew, jadę do optyka dobrać i zamówić nowe oprawki. A potem pojadę do przedszkola. Uzgodniłem z Mamą, że jutro będę taki grzeczny, tak bardzo, bardzo grzeczny, że aż najgrzeczniejszy ze wszystkich starszaków i zgarnę do domu sowę. Żebym tylko o tym nie zapomniał! Trzymajcie za mnie kciuki!