2. dzień wakacyjnych Warsztatów Rozwoju Mowy z Metodą Krakowską i z Numiconem

Po kilku dniach nieobecności, już do Was wracam. Chociaż nie… byłem tu cały czas. To mój sekretarz, czyli Mama spakowała swój plecak (przed wyjazdem zdążyła poczęstować mnie całkiem nowym, truskawkowym bio jogurtem Bakoma z komosą ryżową, zmieszanym z niewielką ilością malinowej Jogobelli i nasionkami chia), zabrała mojego Brata i ruszyła w drogę. Maniuta, Figa, Tata i ja, zostaliśmy na miejscu. Co robiliśmy w tym czasie? Przede wszystkim tęskniliśmy za Mamą i Antosiem. Poza tym Tata podsuwał mi pod nos różne, nowe kąski (spróbowałem m.in. soku, który wypłynął ze ściśniętej maliny), pracowaliśmy w ogródku, bawiliśmy się, spotkaliśmy się z Babcią Bożenką, kupiliśmy dla mnie nowy kask rowerowy, chodziliśmy na spacery z Figą, Mania nauczyła się jeździć na dwukołowym rowerku biegowym i pędzi na nim jak szalona, byliśmy jeden dzień na turnusie i odwiedziliśmy nasz kościół aby poznać roztańczonego Boga.

Antoś już wrócił i Mama też wróciła. To ona, we wtorkowy poranek przynosi mi euthyrox i szykuje śniadanie. Pod nos dostaję miskę, a w niej – naturalny Bio jogurt Milbona (całe opakowanie) zmieszany z malinową Jogobellą i amarantusem, którego ostatnio unikam. Samodzielnie dodaję całkiem nowych (choć tak naprawdę takich samych jak do tej pory) nasionek chia, które Mama i Antoś przywieźli mi w prezencie ze swojej wycieczki.Zaraz potem zbieram się z Mamą na drugi dzień wakacyjnych Warsztatów Mowy z Metodą Krakowską i z Numiconem. W planie mam trzy godziny zajęć indywidualnych (a dokładniej 3x50min.) oraz dwie godziny zajęć grupowych (2x50min.). Nie będę Wam opisywał wszystkiego, bo zajęć jest dużo i wracamy do domu wyczerpani, ale raz na jakiś czas, coś Wam podrzucę żebyście wiedzieli, co na takich warsztatach się robi. Podczas dzisiejszych zajęć, gram trochę na zwłokę, dzięki czemu czas płynie szybko, a ja nie muszę robić tak dużo:

  • Pokazuję terapeutkom, co mam w moim zeszycie, od samego początku, do samego końca, a mam tam naprawdę sporo notatek, więc jest co oglądać i na co tracić czas.
  • Stoję pod drzwiami, zamiast od razu wchodzić do sali, tłumacząc to tym, że niby się boję. Dzięki temu tracę kilka minut z każdych indywidualnych zajęć.
  • Nie chcę myć rąk po zajęciach grupowych, a kiedy w końcu to robię, jest już po przerwie.
  • Zamiast pracować, robię sobie żarty, a zapytany dlaczego tak robię, odpowiadam: „Bo to jest śmieszne”.
  • Marnuję przerwę na odpowiednie ustawienie wysokości siedziska i podnóżka, a kiedy przerwa się kończy, zabieram się za jedzenie naleśników Hipp z nasionkami chia.

Ale żeby nie było, że tylko marnuję czas lub stroję sobie żarty, to pracuję równie dobrze, co świruję. Zazwyczaj, będąc na turnusach, na każdej lub prawie każdej przerwie coś jadłem. To banana, to obiad, to serek, to naleśniki. Ciągle byłem głodny. Tym razem jest inaczej. Może dlatego, że przyzwyczaiłem się do jedzenia obiadków późnym popołudniem, kiedy wracam z przedszkola. W każdym razie na turnusie zjadam tylko naleśniki, a w drodze powrotnej banana.

Bardzo, ale to bardzo chciałbym odwiedzić po dzisiejszych zajęciach Blankę i Malwinkę – moje koleżanki, ale niestety… nie mogę. W domu czeka na nas Antoś, który spał, kiedy wychodziliśmy na turnus, a teraz na pewno już się obudził i Mama nie chce, żeby tak długo był bez opieki. Wracamy więc do domu, robiąc po drodze szybkie zakupy. Jak zawsze, pakujemy wszystko do naszych torebek i siatek wielokrotnego użytku. Nie używamy torebek jednorazowych, bo choć pozornie są nietrwałe (szybko się rwą i dziurawią), będą się rozkładać przez najbliższe 400 lat. To naprawdę kupa czasu. Jak już wspomniałem przy okazji śniadania, ostatnio niechętnie podchodzę do amarantusa i prosa, i nie wsypuję ich do mojej miseczki razem z nasionkami chia. W związku z tym, Mama podejmuje decyzję za mnie i wrzuca tyle ziarenek, że głowa mała. Ja, nieświadomy, że Mama już czegoś nasypała, dodaję nasionek chia i zajadam całość ze smakiem. Na deser zjadam Bio serek Pilosa, ale robię to tak szybko, że Mama nie ma czasu zareagować, przełożyć do miseczki, podmienić na jakiś nowy, czy dosypać czegokolwiek.

Na podwieczorek jem drugi słoik naleśników z nasionkami chia……a na kolację wyjątkową kaszkę – Owsiankę BoboVita zmieszaną z całkiem nową Manną BoboVita, którą wybrałem podczas dzisiejszych zakupów (te opakowania są tak podobne do siebie, że mogą wprowadzić w błąd takiego niedoświadczonego klienta jak ja), kaszką 7 ziaren BoboVita oraz mlekiem krowim prosto od krowy naszego sąsiada rolnika. I to by było na tyle! Dobranoc! Do usłyszenia jutro!


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *