Wakacje – początek lipca

1 lipca
Ostatni dzień piątego miesiąca. Jestem dużym chłopcem i dużo już potrafię:
– leżąc na brzuszku wysoko podnoszę głowę, opierając się na przedramionach,
– turlam się z pleców na brzuszek,
– kulam się z brzuszka na plecy (ta sztuczka udała mi się z 3 razy),
– gugam jak nakręcony, chociaż ostatnio niczego nowego nie powiedziałem,
– wodzę wzrokiem za zabawką, która mnie interesuje,
– odpowiadam uśmiechem na uśmiech,
– zaczynam chwytać zabawki,
– czasami uda mi się głośno zaśmiać.

Ostatni dzień 5 miesiąca

Ostatni dzień 5 miesiąca

Są jednak rzeczy, które nadal sprawiają mi trudność:
– trzymany na ramieniu lub w pozycji półsiedzącej mam problem ze sztywnym utrzymaniem główki,
– mimo dobrego startu z guganiem, nie udało mi się ostatnio nauczyć niczego nowego,
– słabo słyszę na uszko, raz jedne, raz drugie,
– ciężko odwraca mi się główkę w lewą stronę,
– mam problem ze skoordynowaniem ruchów i dużą trudność sprawia mi chwytanie.

Chociaż chwytanie i przytulanie różnych miłych osób wychodzi mi bardzo sprawnie!

Ja Staszek z zespołem Downa i moja rodzinka

Ja Staszek z zespołem Downa i moja rodzinka

2 lipca
Mam 5 miesięcy. Dostałem od Antka super ślimaka Fisher – Price’a. Polecił nam go internetowy przyjaciel Noah. Ślimak gra, świeci, buja się. Super. Leżę więc na brzuchu i próbuję go złapać, a on się do mnie uśmiecha. Ja do niego też się cieszę i gadam jak nakręcony. Dopiero go poznałem, a już go uwielbiam!

Ja i mój ślimak. Zobaczcie jak wysoko dzięki niemu podnoszę głowę!

Ja i mój ślimak. Zobaczcie jak wysoko dzięki niemu podnoszę głowę!

Mam też dziś gości. Przyszli żeby mnie poznać. Jest Ciocia Asia i Wujek Mateusz ze swoim synkiem Stasiem. Ale ma ładne imię! Spędzamy razem całe popołudnie i świetnie się bawię.
Znów obserwuję swoje rączki. Są naprawdę bardzo fajne. Dostałem szeleszczącą książeczkę. Bardzo mi się podoba, trzymam więc ją sobie w rączkach i pakuję do buzi.

3 lipca
Znów rehabilitacja. Płaczę i się buntuję ale pani Danka nie odpuszcza. Męczy mnie męczy, a ja na prawdę nie mam już siły. Boli mnie szyja, bolą ramionka. Wszystko mnie boli. Moim zdaniem takie słodkie maluchy powinno się tylko nosić, tulić i całować, kąpać, karmić i przewijać, a nie zmuszać do takiej ciężkiej pracy. Jednak trud się opłaca. Zajęcia się skończyły i pani rehabilitantka mnie chwali. Mówi, że już ładnie trzymam głowę. Niby jeszcze troszkę ucieka ale robię postępy. Wracam do domu i znów bawię się ślimakiem. Tak mi się podoba, że czy brzuch pusty czy pełny, leżę na nim i się bawię. Ulewam, taplam się i bujam ślimaka. Nic mi nie przeszkadza. Dziś znów mam gości – Babcię Asię i Ciocię Gosię.

5 lipca
Imieniny Mamy. Niestety nie ma czasu na świętowanie. Jedziemy do lekarza, bo mój Brat jest przeziębiony. Wracając wstępujemy do Straży Miejskiej odebrać legitymację dla niepełnosprawnych. Od dziś możemy łamać przepisy całkiem legalnie. I tak przez najbliższe 16 lat.

Ostatnio kąpie mnie Mama. Najczęściej w dzień, kiedy nie ma Antka albo kiedy śpi. Bardzo lubię się pluskać. Masowanie i oliwkowanie po kąpieli też jest przyjemne ale nie aż tak bardzo. Trochę mnie drażni ta czynność i zanim się zrelaksuję, zawsze trochę marudzę. Lubię wtedy posłuchać jak Mama tłumaczy mi co się ze mną dzieje albo opowiada wierszyki. Ale najfajniejszy jest czas, kiedy już czyściutki i pachnący fikam na golaska po swojej macie.

Fajnie być golaskiem

Fajnie być golaskiem

7 lipca
W zasadzie niewiele się dzieje. Przynajmniej u mnie. Trochę jestem chory. Niby dobrze się czuję, ale jakiś taki rozgrzany jestem i Mama się o mnie martwi. Na tyle mocno, że serwuje mi czopka, co nie bardzo mi pasuje. No ale coś za coś. Było nieprzyjemnie ale temperatura spada i od razu mi lepiej. Jedziemy do Otomina. Jest Babcia i cały zwierzyniec. Forest wylizuje mi stopy. Trochę mnie to łaskocze, ale jest całkiem przyjemne. Próbuje też buzię, ale Mama nie pozwala. Szkoda. Babcia mnie tuli i mówi, że gorący jestem i mam błyszczące oczy. Mama mierzy mi temperaturę i znów się martwi. 38,9’C. Dostaję czopa, dostaję mleczko i zasypiam, a temperatura opada. Śpię tak z 4 i pół godziny, a tymczasem przyjeżdża Ciocia Ela. Mój ulubiony rozmówca. Z nikim nie dogaduję się tak dobrze i chyba z nikim nie jest mi aż tak wesoło. Temperatura znów wzrasta i po paracetamolu znów opada. Wracamy do domu, a ja czuję się coraz lepiej.

8 lipca
Wczoraj dostałem od Babci Asi piłkę – świecącego jeża. Teraz Mama zapala jeża i kładzie go po mojej lewej stronie. Choć to trudne, bo nie lubię trzymać głowy na tym boczku, nie mogę się powstrzymać. Ciągle patrzę i patrzę. Jestem zahipnotyzowany…

Zupełnie jak WOW ;)

Nie mogę przestać patrzeć

Jeż z kosmosu

No, czasem tylko rzucę okiem na Mamę, ale główka nadal leży na lewym boczku 🙂

9 lipca
Dzisiaj przyszły kolejne jeże. Cóż za zbieg okoliczności! Mama zaczyna mnie masować. Bardzo to przyjemne. Dodatkowo pobudza moje mięśnie do pracy.

Idzie jeż, mały jeż...

Idzie jeż, mały jeż…

...może pokłuć plecki też

…może pokłuć plecki też

Idą jeże, jeża dwa...

Idą jeże, jeża dwa…

Jeśli chcesz się dowiedzieć, co jeszcze może pokłuć jeż, zobacz mój filmik 🙂


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *