Dziś mam drugie spotkanie w „Krok po kroku”. Pogoda piękna więc prawie całą drogę idziemy na pieszo. Śpię sobie smacznie, bo świeże powietrze temu sprzyja 🙂
Jesteśmy na miejscu, parkujemy gondolę w szatni i zaczynam ćwiczenia z panią Gosią. Nowa pani i nowe zadania do wykonania.
- Najpierw ćwiczę w klęku, oparty na nodze rehabilitantki (tak jak wczoraj z panią Kingą), ale potem ćwiczenie się zmienia i jedną z moich nóżek pani zgina kolanem do góry, tak że stopa opiera się o podłoże. Chwilę wytrzymuję i zmiana na drugą nogę. Kolejnym etapem ćwiczenia jest podłożenie poduszki moto-sensorycznej (czyli taki jeż, jak na ćwiczeniach z p. Łukaszem) pod moje dłonie. Przez cały czas czuję nacisk na ramiona, to sprawka pani rehabilitantki.
- Kolejne ćwiczenia są na piłce, a ja uwielbiam piłki! Pani Gosia widać to wie (tak jak pani Danka). Leże więc sobie na brzuszku, na piłce, opieram się na dłoniach, moje nóżki są wyprostowane (zamiast przykurczu, aktywny wyprost w biodrze) dzięki temu pewniej się czuję na nowym, niezbyt stabilnym podłożu, bo przylegam do niego całym sobą. Pani Gosia klęczy za mną i trzyma mnie za przedramiona, a swoimi kciukami dociska moje ramionka do łokci (ściąganie nadmiernie rozbujanych stawów, niech wiedzą gdzie ich miejsce!). Zaczynamy się kołysać w lewo i w prawo, do przodu i do tyłu. Ruchy są płynne, tak jak w chodzeniu, dzięki temu się uczę, że nie CZŁAP, CZŁAP, tylko łagodne, faliste ruchy…, słów mi brakuje, w każdym razie wiecie jak chodzicie, a ja się właśnie tego uczę, poruszania się z gracją antylopy, a nie z niegracją kaczki 🙂
- Do poprzedniego ćwiczenia dochodzi praca asymetryczna po skosie. Pani Gosia na przemian dociska moją prawą rękę (ściąganie stawów) i lewą nóżkę zgiętą w kolanie. Potem zmiana. To nieco trudniejsze, ale nadal przyjemne i łatwe do zrobienia ćwiczenie. Przyda się przy raczkowaniu.
- I jeszcze jedno. Opieram się na pół-wałeczku. Od spodu jest on płaski, od góry walcowaty. Pozycja taka sama jak na nodze p. Gosi i kołyszemy się na boki.
W tych ćwiczeniach ważny jest docisk stawowy, czyli zbieranie stawów, które u dzieci z nadmiarem chromosomów, czyli nie szukając daleko… u mnie, są nieco rozchybotane. „Nieco” w tym wypadku oznacza, że mogę się drapać lewą stopą po prawej łopatce 😉 Pamiętamy też o zachowaniu płynności ruchów – płynne przechodzenie z docisku na lewą do docisku na prawą rękę i z powrotem. Te ćwiczenia i to dociskanie dają mi wzorzec konkretnej postawy. Czuję swoją pozycję, czuję, że ćwiczę, czuję że żyję!
Mama dopiero uczy się tych ćwiczeń, a ja już jestem zmęczony więc nie wyszło nam tak ładnie, jak rehabilitantom. Jeśli chcecie nauczyć się tych ćwiczeń (które naprawdę są bardzo łatwe), przeczytajcie koniecznie opis, który jest trochę wyżej.
Przez całe ćwiczenia w „Krok po kroku” świetnie się bawię i nic a nic nie płaczę, mimo że obok mnie przez całe 45 minut rozpaczliwie rozpacza mała dziewczynka. Znakiem tego, było fajnie 🙂
Pogoda nadal piękna, więc do domu wracamy również na piechotkę. W dwie strony przespacerowaliśmy w sumie ok 10 km.