Skarszewy, dzień drugi

Dzień rozpoczynam ćwiczeniami. Pani Małgosia zadała nam pracę domową – ćwiczenie metodą Vojty – trzy razy w domu i raz na zajęciach. Zaczynamy i… idzie nam bardzo dobrze. Nikt nie płacze 🙂

Dzisiaj to my (Mama i ja) jedziemy z Mateuszkiem, ale zanim wyruszymy, nasze Mamy piją kawę, a my buszujemy na macie. Musimy się trochę zmęczyć i trochę najeść, wtedy będzie nam się lepiej spało podczas naszej godzinnej podróży.

Tym razem jedziemy autostradą specjalnie. Naprawdę tędy jest szybciej. Najedzeni i zmęczeni przesypiamy całą trasę i pełni sił, i zapału do pracy dojeżdżamy na miejsce.

A w Skarszewach ciągle zima...

A w Skarszewach ciągle zima…

Przez cały mój tygodniowy turnus będę miał takie same zajęcia:

  • 12:00 – 12:30 aquavibron,
  • 12:30 – 13:15 rehabilitacja,
  • 13:15 – 13:30 przerwa śniadaniowa,
  • 13:30 – 14:00 logopeda,
  • 14:00 – 14:30 psycholog,
  • 14:30 – 15:00 Sala Doświadczania Świata.

Zastanawia mnie tylko ten aquavibron, bo dzisiaj się dowiedzieliśmy, że przeciwwskazaniem do tego masażu jest padaczka i teraz nie wiem, czy to mnie dotyczy, czy nie. W każdym razie nie miałem ani więcej, ani mniej napadów w związku z  tymi wibracjami. I w ogóle muszę Wam powiedzieć, że jest to bardzo przyjemne i szkoda by było, jakbym musiał z tego zrezygnować. Zobaczymy… moja pani neurolog z GUMu jest teraz na urlopie, więc nie mogę jej zapytać, ale może p. Agnieszka (dyrektorka OREW Skarszewy) będzie mi mogła coś podpowiedzieć.

Po masażu, tak jak wczoraj, maszeruję na zajęcia z p. Gosią. Zaczynam Vojtą i wcale nie płaczę. Trochę marudzę przy ćwiczeniach do raczkowania, bo coś moje nogi nie chcą ze mną współpracować. Prostują się i prostują, zamiast zginać w kolanach, a z wyprostowaną nogą raczkować się nie da. A jak już się ładnie zegną, to razem się pchają do czworakowania, zamiast raz jedna, raz druga…

Po ćwiczeniach mam przerwę śniadaniową i krótki odpoczynek. Potem wędruję na zajęcia do logopedy. Dziś mam krótki masaż zewnętrzny i dość długi wewnątrz buźki. Jest też czas na zabawę. Moja ulubiona, to „a ku ku” 🙂

Na kolejne pół godziny idziemy do psychologa. Mama (i pani też) jest… hmmm, sam nie wiem jaka, chyba bardzo zdziwiona. Kiedy pani macha mi przed nosem gumową ośmiornicą, ja łapię ją raz jedną, a raz drugą rączką. Sam sobie to wymyśliłem dla urozmaicenia, mimo że położenie ośmiorniczki, nic a nic się nie zmieniło. No i ładnie łapałem też za wstążeczki i supełki od kółek z piramidy…

Ja, Staszek-Fistaszek i ruchoma piramida Lamaze

Ja, Staszek-Fistaszek i ruchoma piramida Lamaze

Wczoraj, u pani psycholog już zasypiałem, dzisiaj też ziewam, bo to już czwarte zajęcia z rzędu, ale jest o wiele lepiej. Jednak to prawda, że jak się człowiek porządnie wyśpi, to ma więcej siły 🙂

Czekałem, czekałem, no i się doczekałem. Mam zajęcia w Sali Doświadczania Świata. Wreszcie mogę się zrelaksować i trochę odpocząć. Dzisiaj mam towarzystwo – najpierw Olę z zespołem Downa (7 lat), a potem mojego kumpla Mateuszka, z którym tu przyjechałem.

No i po zajęciach. Nie tak zmęczeni jak wczoraj, ale równie szczęśliwi 🙂

Czas na odpoczynek!

Czas na odpoczynek!

A to krótki przegląd mojej ciężkiej pracy:


Wpis “Skarszewy, dzień drugi” został skomentowany 2 razy

  1. Podoba mi się nowość Stasiu. Ja mam słabość do szklanych kul z zatopionymi np. baletnicami, miasteczkami wewnątrz i spadającymi płatkami:-). Taka tęsknota za dzieciństwem chyba 🙂 A co było wewnątrz tej kuli Stasiu????
    Lovja 🙂

    • My z Mamą też bardzo lubimy takie kule i Mama mówi żebym przekazał, że w filmie „Kruk” z Brandonem Lee (1994) w jednej ze scen występuje fajna kula, i Mama jako nastolatka bardzo chciała ją mieć (mimo że jest dość ponura – ta kula oczywiście, a nie Mama). W każdym razie bardzo lubimy takie kule gdzie śnieg i święta, i pozytywka. Są miłe dla oka i ucha 🙂

      A w tej kuli szczerze powiem, że trudno powiedzieć co siedzi. Ona jest cała szklana, cała ciężka, cała pełna siebie. W środku nie ma dziury z niespodzianką, wszędzie tylko kula. A to, co wygląda jak płatki śniegu, to są bąbelki powietrza w niej zamknięte. A ta góra, to jakby ktoś od spodu wbił strzykawkę i odessał sam środek kuli, tak że pozostał bez szkła. W każdym razie ładnie się prezentuje, a do tego się świeci na różne kolory i obraca na swojej podstawce.

      Pozdrawiam i tulę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *