O wizycie u logopedy w OWI i wielkiej pracy domowej

Wczoraj zadzwonili z OWI w Gdyni, żeby mi powiedzieć że zwolniło się miejsce do logopedy i mogę przyjść szybciej o 2 tygodnie. Super! No to ruszamy. Pani Małgosia sprawdza co potrafię, jak wyglądają moje mięśnie, jak sobie radzę z żuciem i jak zawsze otrzymuję całą listę zadań do wykonania…

  • praca z obrazkami
    • przedmioty (parami)
    • czynności (myje się, ubiera się, śpi, idzie itp). Dostaję 36 obrazków z zestawu „Od obrazka do słowa”. Będę miał co robić w długie zimne letnie wieczory
  • wprowadzenie onomatopei (to bardzo trudne słowo), czyli wyrazów dźwiękonaśladowczych (brum, brum, hau, hau, kwa, kwa itp)
  • dalszy masaż zewnętrzny (bo mam lekką hipotonię moich puciastych policzków)
  • masaż wewnętrzny
    • sam sobie z nim dobrze radzę, kiedy mam w buzi moje patykowe gryzaki, więc w tym mi Mama nie musi pomagać
    • trening żucia (!)
  • ćwiczenia artykulacyjne
    • Mama mówi „AAA” i lekko naciska moją brodę aby buźka się otworzyła (i przy okazji powtórzyła to co mówi Mama)
    • Mama mówi „UUU” i układa moje usta w dzióbek (sam zresztą dobrze to potrafię)
    • I jeszcze „III”, przy którym mam mieć lekko uchylone usteczka i naciągnięte w stronę policzków
  • ćwiczenia oddechowe ze świeczką, czyli nauka dmuchania
  • picie przez słomkę, które wzmacnia mięśnie okrężne wokół ustek.

Tyyyle roboty! Ale jak chcę mieć efekty, to ćwiczyć trzeba. Nie tylko raz na 3 miesiące podczas spotkania z logopedą w OWI, ale codziennie, albo kilka razy dziennie i najlepiej jakbym wydłużył dobę do 48h 😉

Kiedy jestem na zajęciach u p. Małgosi, zawszę się popisuję swoimi zdolnościami i np. kiedy pani pokazuje mi pieska i mówi „hau, hau, hau”, ja odpowiadam „hau”, albo coś w tym stylu. W każdym razie pani logopeda uznaje to za… onomatopeję 🙂 I prawie udaje mi się zdmuchnąć świeczkę, chociaż robię to pierwszy raz w życiu. To jest duża świeczka z dużym płomieniem, stąd te „prawie”. W domu mam ćwiczyć na świeczkach urodzinowych lub tealightach, bo łatwiej je zdmuchnąć.

Zaraz po zajęciach w Gdyni, sunę na zajęcia w Gdańsku. Pędzę ile sił do p. Danusi. I znów zapomniałem zabrać moich plastrów K-active. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem oklejony. No nic. Nie mam plasterków, ale ćwiczyć mogę. Pani Danusia mówi, że to trudny czas na ćwiczenia, bo jestem silny, ciężki i bardzo szybki. Nie w głowie mi stanie na nóżkach, więc uciekam w czworaki kiedy tylko mogę.

A teraz już śpię, bo jutro rano znów czeka mnie wczesna pobudka.

O 8:30 startujemy z Mamą i Antosiem do Skarszew na otwarcie nowego placu zabaw i inne atrakcje z okazji Dnia Dziecka. A o 11:00 zacznę dodatkowe zajęcia z rehabilitantką i z logopedą. Normalnie nie mam zajęć w piątki, ale skoro już tu będę, to czemu by tego nie wykorzystać?


Wpis “O wizycie u logopedy w OWI i wielkiej pracy domowej” został skomentowany 2 razy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *