Wykładowca bez tytułu, kibic bez szalika i przyjaciel z przyjaciółmi

Przede mną weekend pełen wrażeń, zupełnie niecodziennych!

Zaczynam od zajęć na Uniwersytecie Gdańskim. Choć nie mam jeszcze żadnego tytułu, ani żadnego, nawet najmniejszego gabinetu, to ze studentami spotykam się już po raz drugi. Pierwszy raz był 18. marca, na GUMie, drugi raz jest dzisiaj, na UG. Pierwszy raz był ze studentami medycyny, przyszłymi lekarzami, drugi raz jest ze studentkami pedagogiki, które albo już pracują z dziećmi, albo wkrótce zaczną.Spotkanie ze studentkami pedagogikiPrzez dwie godziny grzecznie siedzę na Mamy kolanach i z jej minimalną pomocą opowiadam o moim życiu i codzienności, o wspaniałym Bracie, trudnych początkach, moich zajęciach z pedagogiem i z logopedą, i planach na przyszłość. O tym co sprawia mi trudność i o tym co daje radość…, a wszystko po to, żeby przybliżyć im mój świat i przedstawić w praktyce to, co znają już z teorii. Po to, żeby w przyszłości mogły być wspaniałymi pedagogami (takimi, z jakimi pracuję na co dzień), takimi przy których dobrze czuje się niepełnosprawne dziecko i jego rodzic, takimi, które potrafią słuchać i rozumieją potrzeby swoich podopiecznych.

Jak to podsumowała Ciocia Dorotka, oprócz swoich opowieści, przedstawiam studentkom pełne spektrum zachowań trzylatka – najpierw siedzę wczepiony w Mamę i jestem bardzo onieśmielony, potem się rozkręcam, uśmiecham i macham do uroczych studentek, a potem zasypiam na Mamy kolanach. Budzę się całkiem smutny i zrozpaczony, żeby po przytulasach, wysłuchaniu piosenki o Zającu Poziomce, po zrobieniu siusiu, napiciu się i zjedzeniu serka świetnie się bawić, śmiać i grać ze studentkami w piłkę. Na koniec zaś pokazuję jak dobrze jestem wychowany i mówię „dzenia”, „kuje” i „papa”, macham i wysyłam buziaczki.

I byłbym zapomniał! Wśród studentek jest też p. Kasia ze Skarszewskiego przedszkola! Co prawda nie z mojej biedronkowej grupy, ale i tak dobrze się znamy. Na tyle dobrze, że p. Kasia pamięta, że bardzo lubię piosenkę o „Dziesięciu murzynkach” i… nigdy nie zgadniecie! Nagle, wszystkie studentki, specjalnie dla mnie, zaczynają ją śpiewać i pokazywać! Petarda! Mogę przychodzić tu co tydzień!

A tymczasem p. Zuzi dziękuję za zaproszenie, a studentkom za cierpliwość, ciekawość, zasłuchanie i wspólne zabawy. Mam nadzieję, że do zobaczenia!Spotkanie ze studentkami pedagogiki na UGStrasznie się zasiedziałem u tych studentek i ledwo udaje mi się zdążyć na basen! Dojeżdżam do domu, Mama wysiada, Tata wsiada i jedziemy! Zabawa jest świetna, a to jeszcze nie koniec atrakcji na dziś. Zamiast na rehabilitację, razem z Mamą, z Tatą i z Antosiem jedziemy na mecz Szczypiornistów – Kar-Do Spójnia Gdynia kontra Wolsztyniak Wolsztyn.Mecz Kar-Do Spójnia Gdynia - Wolsztyniak Wolsztyn Choć bardzo kibicuję drużynie z Trójmiasta – wołam „gola”, biję brawo i trąbię na trąbie, niestety przegrywamy 22 do 28.

W czasie przerwy i po zakończeniu meczu, my też możemy się poczuć jak mali sportowcy, wejść na boisko i trochę poszaleć.

A w niedzielę…

…po bardzo długiej przerwie, znów mamy spotkanie naszej zespołowej paczki! Kiedyś widywaliśmy się regularnie co miesiąc, a teraz jakoś nikt nie ma czasu na wielkie wspólne spotkania i zazwyczaj spotykamy się tylko w parach lub w małych grupkach, albo przy okazji czyiś urodzin. Czas wrócić do naszej starej, dobrej tradycji.

A teraz już dobranoc! Do jutra!Dobranoc


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *